poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Odcinek piętnasty

Bill

Kiedy się obudziłem – o dziwo – nie znajdowałem się w samochodzie, a to miejsce pamiętałem jako ostatnie. Było o wiele wygodniej i milej. Usiadłem i rozejrzałem się. Sypialnia Toma. Rozciągnąłem się i ziewnąłem. Wstałem, a moja pewna część ciała mimo wszystko trochę bolała mnie po nocy. Pokręciłem głową, a na samo wspomnienie się uśmiechnąłem. Ubrałem bokserki na tyłek, by tak z gołym nie paradować. Jednakże zmartwiło mnie to, że nigdzie nie było widać Toma. Jeśli wykorzystał mnie i uciekł, jak zwykła świnia – będę żałować tego wszystkiego. Ale on nie był do tego zdolny, a ja w żadnym wypadku bym tego nie żałował. Wyszedłem z pomieszczenia i jako, że zaburczało mi w brzuchu, to skierowałem się do kuchni. To co tam zobaczyłem… Tom siedzący przy stole i czytający gazetę. Obok niego, stały dwa puste talerze oraz znajdowały się dwie szklanki, chyba z sokiem pomarańczowym. A na środku większy talerz ze stertą naleśników, z których jeszcze wydobywała się para! Oczywiście ten zgred musiał się ubrać i nawet nie mogłem podziwiać jego umięśnionego torsu. Pff!
- Witaj – zerknął na mnie, a ja tylko podszedłem bliżej, usadowiłem się na jego kolanach i musnąłem usta na powitanie.
- Cześć – wyszczerzyłem się.
- Widzę, że ktoś tu ma humorek. Ciekawe czemuu… - poruszył brwiami, a ja się zarumieniłem i uderzyłem go lekko w ramię.
- Jakbyś nie wiedział… - odburknąłem i zszedłem z niego, po czym usiadłem obok. – Smacznego – wytknąłem mu język i po prostu zacząłem jeść, a jako, że na stole znajdował się jeszcze dżem brzoskwiniowy. O matko... Uwielbiałem. Rozsmarowałem go na naleśniku i zacząłem zajadać. Chłopak tylko się zaśmiał i sam poszedł w moje ślady. Ejj! No co?! Moja wina, że byłem taki głodny? W końcu w nocy straciłem dużo energii, tak? Właśnie! Więc należy mi się solidne śniadanie!
- Niedługo musimy wrócić do szkoły – zaczął niby od niechcenia. Jakby cisza, która była między nami była krępująca. Ale ja tak nie czułem. Wiedziałem, że z Tomem mogę wszystko. Śmiać się, płakać, kochać, a nawet milczeć. Poza tym jeśli ma wspominać o szkole, to lepiej, by nic nie mówił, no bo kurczę! Kto by chciał o niej słyszeć. Zresztą… Czułem się jak dziecko, któremu w środku wakacji przypomina się właśnie o tym budynku. O czekającej już na niego nauce. Poza tym wiedziałem, że jak wrócimy do szkoły, to wszystko się zmieni. Tom nie będzie traktować mnie tak jak poza nią. Znaczy… Było to zrozumiałe, bo inaczej by go wywalili. A raczej mnie i jego. I wiedziałem, że dyrektorka tylko na to czeka. By mnie wywalić i kontynuować tworzenie idealnej szkoły, bez jakiegoś odchylenia, którym byłem ja. Poza tym te wszystkie dziewczyny, które tylko świeciły cyckami i nic więcej! No ludzie! Powinni zakazać tak chodzić do szkoły. Golfy co najmniej! A może jak napiszę petycję, że mnie to gorszy, to coś to da? Pff! Po pierwszy żaden chłopak tego nie podpisze, bo wiadomo, że oni to lubią, a dyrektorka me zdanie będzie mieć głęboko w poważaniu. To niesprawiedliwe. Cholera, chyba coś za długo się już zastanawiam, bo Tom dziwnie na mnie patrzy, a ja muszę mieć cholernie debilną minę.
- Czemu mi o tym przypominasz? – westchnąłem smutno i pokręciłem głową. – I w ogóle, to jak to wszystko będzie wyglądać, co?
- Chyba wytrzymasz te kilka godzin bez moich pocałunków, co? Poza tym zawsze możesz przyjść na przerwie na… konsultacje – poruszał brwiami, a ja się zaśmiałem.
- Czyli tobie też będzie ciężko?
No! I co teraz, Tommy, odpowiesz mi, hm?
- Najchętniej, to załatwiłbym ci lekcje indywidualne z fizyki – powiedział całkiem poważnie, a ja przełknąłem głośno ślinę. Ojj... Z takich zajęć, to ja chyba dużo bym nie wyniósł… No… Ewentualnie przyciąganie ciał niebieskich… Gdy jedno ciało ociera się o drugie ciało… Uch…

Tom

Bill po tym wszystkim czuł się przy mnie bardziej swobodnie, niż wcześniej, co mnie nieco niepokoiło. Oczywiście nie przeszkadzało mi to, jak byliśmy sami w domu, ale wśród ludzi takie zachowanie mogłoby być bardzo ryzykowne. Zwłaszcza w szkole. Gdyby ktoś się dowiedział, to nie dość, że wyrzuciliby mnie ze szkoły, to dodatkowo miałbym większe problemy z policją i ojcem Billa... Nawet nie chciałem myśleć o tym... Bo na samą myśl miałem gęsią skórkę.
- To co chcesz robić? - zapytałem Billa, gdy skończyliśmy jeść. - W poniedziałek wrócimy już do szkoły, więc mamy jeszcze całe cztery dni tyyyylko dla siebie.
- No nie wiem... - mruknął i zamyślił się na chwilę, zagryzając swą dolną wargę. Wyglądał przy tym naprawdę słodko i niewinnie... - A co proponujesz?
- A co powiesz na małą wycieczkę? - rzuciłem, a gdy chłopak klasnął w ręce, podskakując na swym krześle, to tylko uśmiechnąłem się, zadowolony ze swojej genialności.
- O taaak, taaak, taaaaaaaaaaaaaak! - piszczał, podskakując jak jakaś nakręcana zabaweczka. - Cudowny pomysł! - dodał i rzucił się na mnie. - Normalnie kocham cię za to, Tommy...! - powiedział, nim wpił się łakomie w me wargi.


***


- To gdzie dokładnie jedziemy? - zapytał chłopak, pakując do swej torby najpotrzebniejsze rzeczy.
- Zobaczysz – odparłem dosyć tajemniczo, robiąc to samo co Bill. - Ale na pewno nie będziemy się nudzić – dodałem, puszczając mu oczko.


Kiedy tylko skończyliśmy się pakować i byliśmy już ogarnięci, zadzwoniłem do sprzątaczki, by zajęła się moim mieszkaniem pod naszą nieobecność, po czym ruszyliśmy ku wyjściu.
- Tom! - wykrzyknął Bill, jakby mu się coś nagle przypomniało i akurat przy moich nogach znalazł się Bobik, który ostatnimi czasy zrobił się taki cichutki, że aż myślałem, iż uciekł! Normalnie się wierzyć nie chciało, że ten pies potrafi być taki spokojny i grzeczny. - Co z Bobikiem? - zapytał czarnowłosy, biorąc psa na ręce. - Chyba go tak nie zostawimy, co...? - zadał kolejne pytanie, po czym obaj spojrzeli na mnie tak, że nie mogłem podjąć innej decyzji...
- Oj... No dobra... Bobik jedzie z nami – odparłem, na co szczeniak zaszczekał radośnie, a od uradowanego chłopaka dostałem soczystego buziaka prosto w usta.


Gdy postanowiłem, że szczeniak jedzie z nami, spokojnie opuściliśmy mieszkanie i ruszyliśmy na zakupy. W końcu musieliśmy zrobić zapasy jedzenia i innych dupereli na cztery dni. W dodatku trzeba było jeszcze kupić coś dla Bobika, więc... no... Trochę nam te zakupy zajęły, ale w końcu po jakimś czasie udało nam się ruszyć w dalszą drogę. Wieczorem dotarliśmy na miejsce. Oczywiście przez całą drogę Bill bez przerwy wypytywał mnie dokąd jedziemy, ale byłem nieugięty i nie pisnąłem ani słówka. A mina chłopaka, gdy wysiadł z samochodu, była po prostu bezcenna...! W końcu staliśmy przy dużym, drewnianym domku, który znajdował się przy lesie i jeziorze, więc kto nie byłby zadowolony przyjeżdżając tutaj. W dodatku słońce powoli zaczęło chylić się ku zachodowi, kąpiąc się w czerwono-pomarańczowym niebie, co tylko dodawało uroku temu miejscu.
- Tom... - wyszeptał chłopak, podchodząc powoli do mnie i przyciskając do siebie psa, jakby bał się, że mu ucieknie. - Jesteś... Jesteś cholernie cudowny, wiesz...? - zapytał, patrząc na mnie tymi pięknymi, błyszczącymi oczyma.
- Nie bardziej niż ty – odparłem i przyciągnąłem go do siebie, by znów móc zasmakować jego rozkosznych ust.

Bill

Kiedy w końcu oderwałem się od Toma usta, choć muszę przyznać, że zrobiłem to niechętnie, to zaczęliśmy znosić te wszystkie rzeczy do domu. Jako, że nie miałem za bardzo wyrobionych mięśni, to było to dla mnie po prostu… męczące! No co?! Nie moja wina, przepraszam! Ale Tom ze wszystkim mi dzielnie pomógł. Domek w środku był cudowny! W większości drewniany, co idealnie komponowało się z otaczającym go krajobrazem. Na dole znajdowała się kuchnia, w której po jednej stronie znajdowały się kremowo – brązowe szafki, piekarnik, lodówka oraz mikrofalówka, a naprzeciwko wyspa z umywalką. W sumie, to ona była takim elementem, który oddzielał kuchnię od salonu, który nie był za wielki, ale przytulny. Przy ścianie stała kanapa skórzana, z przodu niej stolik, a po jego bokach dwa – również skórzane – fotele. No i oczywiście na ścianie znajdował się wielki, płaski telewizor. I było kino domowe! Oglądanie horroru z takim sprzętem w środku lasu, to nie jest najlepszy pomysł. Na pewno nie dla mnie… No i znajdował się kominek! A przed nim dywan. Hm… Kochanie się na nim, kiedy palił się ogień. Uch… No ale przejdźmy dalej… Obok znajdował się również fotel. Tom wkładał jedzenie do szafek i lodówki, więc postanowiłem się rozejrzeć dalej. Okazało się, że to nie wszystko, co znajdowało się na tym piętrze! Jestem jak jakiś… detektyw! Co jeszcze ukrywasz w sobie, drewniany domku?! Przed Billem nic się nie ukryje! Podszedłem do pierwszych drzwi, jakie napotkałem na drodze i otworzyłem je. O! Mini łazienka! Naprawdę była mini, bo znajdowały się w niej tylko umywalka i kibelek. Zamknąłem po cichu drzwi za sobą i podążałem dalej. Ha, moja własna mini przygoda! Zaśmiałem się do siebie i pokręciłem głową. Otworzyłem kolejne drzwi, a moja mina musiała być chyba naprawdę debilna i wygrałaby konkurs na najgłupszą minę. To był po prostu jakiś… schowek! Były tu jakieś narzędzia, ale również takie rzeczy, jak mop, szczotki no i tym podobne. Więcej tu nie widziałem… Chyba, że są jakieś tajemne przejścia, ale w to wątpiłem. No… Wbiegłem więc po schodach na górę. Za pierwszymi drzwiami, jakie otworzyłem, znajdowała się łazienka. Ale nie mini, a mega! Naprawdę! Była wanna z bąbelkami! Uwielbiam! I umywalka, ogromne lustro. A nawet prysznic, w którym można było usiąść! Jej... I szafki, w których były jakieś żele. Podobało mi się… Bardzo… Wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się dalej. Wszedłem i zmarszczyłem brwi. Było to chyba coś na kształt… biura? Tak mi się wydawało… Nie było to pomieszczenie za dużo. Znajdowało się tutaj duże biurko z fotelami i jakby mini biblioteka. Ale naprawdę mini! Był to jeden regał na cała ścianę, a ona nie była jakaś za duża. Znajdowały się tu książki jak i plastikowe pudełka z płytami DVD. Ojj, widzę, że będzie co oglądać. No i zostało mi ostatnie pomieszczenie i chyba tylko debil nie domyśliłby się, co to jest. Sypialnia. Przecież trzeba gdzieś spać, a skoro do tej pory nigdzie nie znalazłem łóżka, tu musiało być właśnie tam. Chyba, że wanna była magiczna! Bill, zachowuj się dorośle… Nacisnąłem klamkę, a drzwi ustąpiły. O matko..! Sypialnia była… Cudowna! Były drewniane panele, a ściany brązowo – kremowe. Był wyraźny kontrast. Po jednej stronie znajdowało się łóżko, a po obu jego stronach szafki nocne. I znajdował się nawet w rogu fotel bujany! Uwielbiam fotele bujane! No, a na przeciwległej stronie ściany znajdował się równie duży telewizor co w salonie. Będziemy mogli oglądać z tego ogromnego łóżka, które tylko zapraszało do siebie. Jakby mówiło: „No chodź, połóż się. Wiesz, że będzie ci cholernie przyjemnie i miło”. No a na środku znajdował się puchaty dywan! Nie mogłem się oprzeć i musiałem go dotknąć. Leżenie na nim lub chodzenie po nim gołymi stopami musiało być cholernie miłe. Jedne drzwiczki były drewniane. Otworzyłem je, a za nimi znajdowała się szafa. Wieszaki, pułki. No tak… W końcu trzeba gdzieś te wszystkie ciuchy dać. Dziwnie będzie, jak wejdzie się do jakiegoś pomieszczenia, a tam z żyrandola będą zwisać czyjeś spodnie. Ale jeszcze jedna rzecz mnie zadziwiła w tym pokoju. Jeszcze jedne drzwi. Jakby szklane? Ale zasłonięte były roletą. Otworzyłem je i znalazłem się… na balkonie! Jaki stąd rozpościerał się widok..! O matko… Jezioro… Zachód słońca… Las dookoła… I ja będę mieć taki widok przez kilka dni! A najlepsze jest to, że znajdowały się schody, które prowadziły w dół, na samą plażę!
- Jak ci się podoba? – zapytał Tom, obejmując mnie od tyłu i opierając brodę na moim ramieniu. Oczywiście, że się wystraszyłem! Musiałem się naprawdę głęboko zamyślić, że nie usłyszałem, jak podszedł...
- Tutaj jest… prześlicznie – westchnąłem z podziwu dla tego miejsca i spojrzałem przez ramię na chłopaka. – Magicznie.
- A może chcesz się wykąpać? Woda nie powinna być aż tak zimna – musnął moją szyję, a ja przygryzłem dolną wargę. Zacząłem kierować się w stronę jeziora, po balkonie… schodach… piasku… Oczywiście co jakiś czas gubiłem jedną rzecz swego ubrania tak, że gdy znalazłem się przy wodzie byłem nagi. Wiedziałem, że Tom patrzy na mnie z zachwytem. Kiedy wody miałem już po kolana, poczułem nagie ciało chłopaka, który przytulił mnie do siebie mocno od tyłu.
- Chyba nie myślałeś, że stracę takie przedstawienie? – wyszeptał mi do ucha, po czym odwrócił mnie do siebie przodem i mocno wpił w moje usta.
- Wiedziałem, że nie przegapisz tego – wymruczałem i poruszałem brwiami. Chwilę się zamyśliłem i zrobiłem słodkie oczka. – Tommy?
- No co znowu chcesz, kochanie?
Wyszczerzyłem się i oblizałem wargi.
- Wiesz… Bo jak tu jest tak pięknie, to może częściej będziemy tu przyjeżdżać, jak będzie jakieś wolne i w ogóle, hm?
- Jeśli tylko chcesz – uśmiechnął się i pogłaskał mnie czule po policzku.
- Kocham cię! – krzyknąłem i rzuciłem mu się na szyję, na co tylko się zaśmiał.
- Ja ciebie też. Patrz – odwrócił mnie znów tyłem do siebie i wskazał na słońce. Już prawie całkowicie schowało się za horyzont. – Tylko ty jesteś od tego wszystkiego piękniejszy – wyszeptał, a ja się zarumieniłem. Lubiłem, jak prawił mi komplementy… – No, łap mnie! – krzyknął i zniknął pod wodą. Otworzyłem szeroko oczy i zacząłem przyglądać się tafli. No… Może go dostrzegę gdzieś tam. Aż nagle..! Coś wyskoczyło z wody! Coś wyskoczyło z wody pode mną! I nagle siedziałem na barkach Toma! O Boże, boję się! Chwyciłem się kurczowo jego głowy, a minę to nie wiem jaką miałem! Jak srający kot? Choć nie wiem, jaką minę ma srający kot… Mogłem tylko się domyślać.
- Fajnie?
Pochyliłem się bardzo delikatnie i spojrzałem na niego. Szczerzył się, pajac!
- Jak możesz mnie tak straszyć..? – pokręciłem głową.
- Własnie za to mnie kochasz, Billy – wyszczerzył się i zaczął się kręcić, aż w końcu po prostu poczułem, że spadam do tyłu…! Wymachiwałem rękoma, jakbym chciał się czegoś złapać. Tylko czego! Powietrza?! Już po chwili znajdowałem się cały pod wodą. Czułem, że Tom wychodzi spode mnie i zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, to wyjął mnie z wody i trzymał tak na rękach.
- No, no – pokręcił głową. – Nauczyciel, kochanek, współlokator, ratownik… Coś jeszcze? – uśmiech to nie schodził mu z ust. Patrzyłem w te jego czekoladowe oczy i jedyne, co w nich widziałem, to wielką miłość.

7 komentarzy:

  1. Dawno nie komentowałam. Jest tu trochę błędów i trochę mnie to razi. Zazwyczaj je ignoruje no ale wiecie.
    Dzieje się! Chociaż Bill wydaje mi się trochę za dziecinny. Moi znajomi faceci w jego wieku się tak nie zachowywali i jest to chyba trochę przesadzone. A tak to spoko.
    Czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może wskażesz nam nasze błędy? No wiesz, żebyśmy już ich nie popełniały.;]
      Owszem, dzieję się i będzie się dziać. A co do postaci Billa, ujmę to tak - każdy człowiek jest jedyny w swoim rodzaju, a my chciałyśmy pokazać różnicę wieku, między Billem a Tomem. W przyszłości zachowanie Billa zapewne ulegnie zmianie, bo w końcu będzie starszy, ale na to musicie poczekać.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Jasne. Wiem. Różnica wieku jednak musi być widoczna i tu się zgodzę. ^^ :)
      Wiecie co, wydaje mi się, że widziałam parę literówek i było coś jeszcze... chyba coś z gramatyką. Hmm nie chce mi się za bardzo czytać tekstu jeszcze raz dlatego jeżeli kiedyś coś zauważę to dam wam po prostu znać Dziewczyny. :)
      Pozdrawiam i weny życzę! ^^

      Usuń
  2. Ooo Jaaaaaaa ! Tez bym chciała jechać do takiego domku !
    Tom miał wspaniały pomysł, aby zabrać tam Billa ;)
    No nieźle, akcja się rozkręca !
    Ciekawe jak to będzie, gdy wrócą do szkoły !!!:)

    Piszcie dziewczyny , czekam z niecierpliwością ;)
    Pozdrowieniaa ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O ja, jaki się Tom zrobił romantyczny. Bill nareszcie dostaje od życia to co najcenniejsze; miłość, radość i nadzieje, że w końcu znalazł w Tomie tego czego mu przez tyle lat brakowało. Mam nadzieje, że Tom tego nie spieprzy, bo mu sama nogi z tego... no... wiadomo z czego - powyrywam.
    Fajny, taki lekki docinek.
    I Bobika wzięli ze sobą :)
    Buziaczki dziewczyny :*:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Domek jest przecudny! A chłopcy są słodziutcy!! Tom był boski. Bill był zachwycony całym pięknem miejsca. Cudnie. Nic dodać nic ująć!
    Tracheotomie

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam do siebie na nowy odcineek ;)

    OdpowiedzUsuń