piątek, 27 czerwca 2014

Odcinek pierwszy

Więc… zaczynamy!
Chciałybyśmy serdecznie wszystkich powitać na nowym blogu, który będziemy prowadzić. (O ile w ogóle wszystkie wypali). Jest to oczywiście opowiadanie twincest o Kaulitzach, ale to się można domyślić.
Mamy nadzieję, że będziecie chętnie tu zaglądać i czekać z niecierpliwością na nowe odcinki, które będę dodawane regularnie. Co tydzień w wakacje, a w roku szkolnym to się jeszcze zobaczy. No… W każdym razie mamy już trochę napisane, więc…
Piszemy je w dwójkę, więc myślimy, że będzie jeszcze śmieszniej, dramatyczniej oraz będzie jeszcze więcej przeróżnych zmian akcji.
Może przedstawimy kto kim jest:
Czaki – Bill
Joll – Tom
Żeby było Wam łatwiej, to prócz tego, że na górze jest napisane, z czyjej perspektywy jest pisana kwestia, to jeszcze rola Billa będzie pogrubiona, więc mamy nadzieję, że szybko się przyzwyczaicie i będzie Wam łatwiej.
No i chciałybyśmy podziękować nie wiem jak bardzo Kushina – Sama, która robiąc szablon przeszła samą siebie! Nie dość, że go zrobiła na mą prośbę, to jeszcze dopracowała i spełniła wszystkie me zachcianki, jak np. napis na górze, więc… WIELKIE DZIĘKI!
A teraz, żeby nie przedłużać… zapraszamy na pierwszy odcinek!


Pozdrawiamy,
Czaki&Joll.


~.*.~

Bill

Wysoka oraz szczupła kobieta, w czarnym, zapiętym żakiecie oraz czarnych spodniach wyprasowanych w kant, wkroczyła do pomieszczenia. Od razu skupiła na sobie wzrok wszystkich osób, które znajdowały się w pomieszczeniu. W końcu to, że przyszła do nas osobiście, coś oznaczało, nieprawdaż? Uniosłem wzrok i przygryzłem delikatnie dolną wargę, czekając, aż zacznie mówić.
- Pani Goldmann przeszła niespodziewanie na emeryturę - powiedziała, jakby z nutą ulgi. Ale w końcu nie ma jej się co dziwić. Ani naszej dyrektorce, ani samej pani Goldmann. Ileż można pracować i użerać się z kimś takim, jak my? Znaczy oni, bo ja to zawsze grzeczny jestem. W sumie, jakby patrzeć na to z drugiej strony, to jak można być niegrzecznym, nie mówiąc nic? Właśnie. Pani Goldmann była w bardzo podeszłym wieku. Pamiętam, jak niedawno potknęła się i upadła. Na prostej drodze. Aż wezwano karetkę! I właśnie od tego czasu jej nie ma. Może stwierdziła, że już wystarczająco długo tu pracowała i należy jej się w końcu jakiś odpoczynek? Na pewno zasłużony. Ogólnie, to nie była złą osobą. Chodziłem do niej na zajęcia pozalekcyjne, dlatego, że ni w ząb nie rozumiałem fizyki. Jako, że byłem jedyną osobą, która przychodziła, to czasami po prosu sobie gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Co nie znaczy, że na lekcjach miałem jakieś ulgi! Nie, nie, nie! No, jedynie przymykała czasami oko na moje rysowanie. Lecz potem musiałem jej pokazywać swe bazgroły! Znaczy ona mówiła, że są świetne i że bardzo jej się podobają, co w sumie było miłe. - Teraz - kontynuowała dyrektorka, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia - zastąpi ją pan Kaulitz. Nie będę za dużo o nim mówić, bo zaraz sami będziecie mieć okazję go poznać - dodała, po czym wyszła. Zmarszczyłem brwi i patrzyłem w drzwi, za którymi zniknęła kobieta. Nie wiedziałem, czego mam się spodziewać. Może niskiego, grubego faceta w okularach, który ma wciśnięta koszulę w spodnie, a guziki w niej prawie pękają? Nigdy nie rozumiałem takich mężczyzn, którzy kupowali za małe koszule. Chcieli udowodnić samym sobie, że wcisną się w rozmiar mniejsze? No cóż... Tylko potem strach do nich podchodzić, bo jak taki grubasek weźmie głębszy oddech, guzik nie wytrzyma i bum! Siniak na czole gotowy. Gorzej, jak trafi w nos lub w oko! A jeśli będę tylko o kilka lat młodszy od pani Goldmann? Jeśli będzie mieć donośny głos i będzie wymagał jeszcze więcej?! Ja i tak z fizyki nic nie rozumiałem prawie od samego początku, więc... Wzruszyłem tylko ramionami i spuściłem głowę, by schować twarz za kurtyną włosów. Przeniosłem wzrok na otwarty zeszyt, w którym rysowałem krajobraz. Miasto. Miasto nocą. No, a przynajmniej próbowałem. Ale lubiłem to robić. Zawsze to jakieś zajęcie. Szczególnie na fizyce. Inaczej, to pewnie zanudziłbym się na śmierć. Właśnie dokańczałem wieżowiec, gdy usłyszałem kroki. Wziąłem głęboki wdech i przymknąłem na chwilę powieki. No, to kto teraz będzie prowadził ten nieszczęsny przedmiot? Podniosłem głowę i otworzyłem oczy. W tym momencie cały świat się zatrzymał, a ja wyglądałem pewnie jak debil. Bicie serca mi przyśpieszyło, a oczy miałem szeroko otworzone. Zresztą tak samo jak usta. Ujrzałem... ideał! Matko! Szybko próbowałem się opanować i zamknąłem buzię, bo jeszcze by zobaczył i sobie coś pomyślał! Rozejrzałem się po klasie, czy ktoś może widział moje zachowanie, ale... No właśnie... Dziewczyny same wyglądały tak, jakby właśnie pożerały go, bądź rozbierały wzrokiem. Chłopaki byli trochę chyba zszokowani, że ktoś taki będzie nas uczyć. Ale nie ma się co dziwić! Pan Kaulitz był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną z delikatnym zarostem. Włosy miał związane w kitkę, lecz pojedyncze pasma włosów okalały jego twarz. Na policzku miał pieprzyka, a dolną wargę ozdabiał srebrny kolczyk. Ubrał dodatkowo białą bluzkę, która przylegała do jego ciała, podkreślając mięśnie. A do tego wszystkiego czarne spodnie. Boże! Chodzące ciacho do schrupania. No... No tak. Sam byłem chłopakiem i... Tak, czułem pociąg do tej samej płci. Nie wiem, czy byłem bardziej bi, czy homo... Chyba homo, bo w sumie już dawno przestały kręcić mnie dziewczyny. Całkowicie. Oczywiście nie mogłem się pogodzić na początku z tym, jaki jestem i usilnie próbowałem sam siebie zmusić do bycia z dziewczyną. Przekonywałem się, że one mnie podniecają, ale... Ujmę to może tak - nawet nie drgnął. Z czasem się pogodziłem, bo cóż innego mi pozostało? No właśnie! Nic. A teraz patrzyłem na to ciacho i aż westchnąłem cicho, gdy zobaczyłem, jak patrzy na te wszystkie dziewczyny. Kurwa, teraz najchętniej nago by przychodziły do szkoły, by tylko mu się przypodobać.
- A więc jestem Tom Kaulitz i spróbuję zastąpić panią Goldmann, która przeszła na emeryturę - zaczął, a ja schowałem ręce pod stół i zacisnąłem dłonie w pięści. Jaki głos! Gdybym słyszał go przy swoim uchu, to zrobiłbym wszystko, co by tylko chciał! A gdybym był w łóżku, to pewnie już po chwili bym zasnął. Taki... kojący. Delikatny. A zarazem stanowczy!
- I zostanie pan już z nami na zawsze? - zapytała dziewczyna z pierwszej ławki, na co nasz nowy nauczyciel podszedł do niej i pochylił się, opierając dłonie na blacie.
- Tak długo, jak długo pozwoli mi na to pani dyrektor. - Puścił jej oczko, na co inne dziewczyny aż zapiszczały, przez co poczułem się jak w gimnazjum. A ten facet bezczelnie ją podrywał, no! Po chwili wyprostował się i podszedł do swojego biurka, przy którym usiadł. - To może na początku sprawdzę obecność. - Otworzył dziennik i zaczął czytać po kolei nazwiska. - Kaulitz? - Wyczułem nutkę zaskoczenia w jego głosie, gdy dotarł do mojego nazwiska, a sam mężczyzna aż wstał, by mnie lepiej widzieć. No, ale w końcu siedziałem na samym tyle i to jeszcze skulony. Spojrzałem mu w oczy i pokiwałem głową.
- To ja - mruknąłem i modliłem się tylko, by moja twarz nie przybrała koloru dorodnego buraczka.
- Jesteście spokrewnieni? - zapytał ktoś, lecz... starszy Kaulitz pokręcił tylko głową.
Gdy obecność była już sprawdzona, nauczyciel wstał i przeleciał wzrokiem po pomieszczeniu.
- Z tego, co wiem, to to będzie nasza sala. W sumie, to najgorsza nie jest. Dobrze, że jest telewizor - wskazał palcem na sprzęt, znajdujący się na samym końcu klasy - to zawsze będzie można obejrzeć jakieś doświadczenia, choć będę starał się większość przeprowadzać sam. No, oczywiście z waszą pomocą - dokończył, a jego usta rozciągnęły się w uśmiechu. - Macie jakieś pytania?
- Jest pan wolny? - zapytała jakaś laska, a ja prychnąłem tylko. Ja pierdolę... Czy oni nie mają żadnych hamulców? W sensie, że... Może spytajcie go, czy prawiczkiem nie jest! Choć nie... To raczej oczywiste, patrząc na niego. Swoją drogą, to ciekawe ile ma lat... Tom uśmiechnął się tylko szerzej i poruszył brwiami.
- A czemu jesteś tym zainteresowana? - Uniósł lewą brew do góry.
- Uhm... - zrobiła się cała czerwona. To takie typowe! - Bo wie pan... Bo ja mam taką koleżankę... - I tak się składa, że ta `koleżanka` nazywa się identycznie jak ja! Ba, jest mną! Chwila, chwila. Czy ja byłem zazdrosny o faceta, którego znam... w sumie, to nie znam i widzę go pierwszy raz na oczy?! A może to miłość od pierwszego wejrzenia?
- Mam nadzieję, że nie chodzi tutaj do szkoły, bo romans z uczennicą jest zakazany i ja, jak i ona mielibyśmy spore problemy. - Puścił jej oczko, a ja tylko przygryzłem wargę tak mocno, aż poczułem po chwili metaliczny smak krwi. Więc w grę wchodzi tylko `uczennica`? - Słyszałem, że pani Goldmann prowadziła specjalne zajęcia dla osób z tej klasy, które nie rozumieją za bardzo fizyki. Ktoś na nie uczęszczał?
- Nikt - odpowiedziała ta sama dziewczyna, która pytała, czy Tom zostanie z nami już na zawsze. W sumie, to sam nie wiem, czemu w myślach przeszedłem z nim już na `ty`, no ale... Tak jest po prostu łatwiej. Poza tym... kto mi zagląda w myśli?! Na pewno nie Tom. I właśnie! Jak ta dziewczyna mogła powiedzieć, że nikt, skoro ja chodziłem na te zajęcia?! No dobrze, mogła nie wiedzieć, bo kto miałby o tym wiedzieć, skoro nikt tam nie chodził i jednocześnie nikt ze mną nie gadał, no ale...


Tom

Ciężko było o pracę w małej miejscowości, takiej, jak ta. A w dodatku ciężko było ją znaleźć, będąc dopiero świeżo co po studiach. Byłem bardzo dobrym uczniem, a fizykę wręcz uwielbiałem, więc strasznie się ucieszyłem, że znalazło się wolne miejsce na nauczyciela fizyki w pobliskim liceum. Miałem zastąpić nauczycielkę, która uczyła kilka klas i przeszła na emeryturę. Zanim zająłem jej miejsce, umówiłem się, by z nią trochę porozmawiać, bo bądźmy szczerzy... Zawód nauczyciela nie był moim wymarzonym i dopiero co miałem nauczać...! Nigdy nie miałem styczności z dzieciakami w szkole, nie licząc tego, ze sam się kiedyś uczyłem, no... Ale to w ogóle inna bajka, wiec nie mam co porównywać. Kiedyś były inne czasy, a z każdym rokiem bachory są coraz to wredniejsze. Krótko mówiąc - byłem zestresowany jak cholera. Umówiłem się z kobietą w szkole, dzień przed rozpoczęciem mojej pracy. Opowiedziała mi, jakie były jej klasy, które uczyła. Okazało się, że jedna jest gorsza od drugiej, co trochę mnie zmartwiło... Mówiła też coś o zajęciach dodatkowych, ale okazało się, że tylko jeden uczeń na nie uczęszczał. Zapisałem sobie jego imię i nazwisko, gdy mi je podała, po czym życzyła mi powodzenia w pracy i zakończyliśmy rozmowę. Wróciłem do domu i nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Ze stresu bolał mnie brzuch i ciągle musiałem latać do kibla... Ja pierdole, masakra. Chciałem się trochę odstresować i wyjść z kumplami na piwo, ale nie mogłem... Cały wieczór przesiedziałem na klopie, sprawdzając materiał każdej klasy, co przerobili, a co jeszcze im zostało do końca roku. Nie rozumiałem, dlaczego tak się denerwuje... Przecież nigdy nie miałem problemów z nawiązywaniem kontaktów... A może to przez to, że... Po prostu zaczynałem dorosłe życie...? Jeszcze niedawno mieszkałem z mamusią... Och, mamusia... Zadzwoniłbym do niej, gdyby nie ta sra... W każdym razie... Pogadam z nią jutro...

Następnego dnia wstałem dość wcześniej, chociaż się czułem, jakbym wcale nie spał. Gdy wszedłem do łazienki, aż się przeraziłem! Musiałem coś zrobić, żeby wyglądać jak człowiek, a nie zombie... Wziąłem szybki prysznic, ogarnąłem twarz, umyłem zęby i związałem swoje długie włosy w kitę. Potem zjadłem coś na szybko, choć żołądek odmawiał mi posłuszeństwa, po czym ubrałem się w białą, obcisłą koszulę, czarne jeansy, na ramiona zarzuciłem marynarkę, po czym popsikałem się perfumami i wyszedłem z domu. Wsiadłem do swojego audi, którego to tata mi kupił na moje osiemnaste urodziny i ruszyłem do... pracy. Żołądek dalej mnie ściskał, a tyłek mnie tak po wczorajszym bolał, że głowa mała... Ale próbowałem przestać o tym myśleć. Gdy zaparkowałem samochód w wyznaczonym już dla mnie miejscu, wysiadłem i ruszyłem w kierunku budynku. Wpierw swe kroki skierowałem do pokoju nauczycielskiego, gdzie zostałem dość miło przyjęty, a przynajmniej przez większość... nauczycielek. Byłem młody, no i nie oszukujmy się - przystojny, więc płci przeciwnej się z pewnością spodobałem, ale gorzej z nauczycielami. Patrzyli na mnie spod byka, rozmawiając ze sobą. Pewnie zastanawiali się, kiedy mnie wyleją... Ale przynajmniej mogłem porozmawiać z paniami! Jednak... Wszystko co dobre, szybko się kończy, bo zaraz zadzwonił dzwonek, oznajmiający pierwszą lekcję, którą miałem mieć z drugą klasą o profilu matematyczno - menedżerskim. Najpierw porozmawiałem z dyrektorką szkoły, która miała zapowiedzieć moje wejście. Trochę mnie uspokoiła, bo widziała, że się denerwuje, jednak po chwili zostawiła mnie samego przed drzwiami. Słyszałem, jak coś mówi, a już po chwili wróciła do mnie i posłała mi uśmiech, mówiąc:
- Może pan już wejść. Powodzenia.
- Dziękuję - odparłem, nieco niepewnie i wkroczyłem do klasy. Od razu poczułem na sobie wzrok wszystkich. Dziewczyny zaczęły się od razu ślinić na mój widok, a chłopcy byli dość zdziwieni. W sumie, to nie byłem wiele starszy od nich, więc się im nie dziwiłem.
- A więc: jestem Tom Kaulitz i spróbuję zastąpić panią Goldmann, która przeszła na emeryturę - zacząłem, podchodząc do swojego biurka i spoglądając w stronę klasy. Próbowałem nie okazywać tego, jak bardzo się ich boję...
- I zostanie pan już z nami na zawsze? - zapytała blondynka, siedząca w pierwszej ławce. Nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale podszedłem do niej, pochyliłem się, opierając dłonie na blacie i odpowiedziałem, patrząc głęboko w jej niebieskie oczy: - Tak długo, jak długo pozwoli mi na to pani dyrektor. - Na koniec puściłem jej oczko, a po klasie rozeszły się piski. Masakra... Podrywałem ją? Serio? Kurwa... To nie tak miało być...Może to przez ten cały stres...? Westchnąłem w myślach, wyprostowałem się i wróciłem do biurka, po czym usiadłem w moim nowym, dość wygodnym fotelu. - To może na początku sprawdzę obecność - zmieniłem temat i otworzyłem dziennik. Zacząłem wyczytywać listę, aż dotarłem do.... - Kaulitz? - powiedziałem na głos i wstałem, by odnaleźć chłopaka wzrokiem.
- To ja - mruknął w odpowiedzi chłopięcy głosik. Chłopak siedział w ostatniej ławce przy oknie i wyglądał, jakby był co najmniej wystraszony.Tak jak ja... - przemknęło mi przez myśl. W dodatku zasłaniał swą twarz włosami, że ledwo ją widziałem.
- Jesteście spokrewnieni? - do moich uszu dotarło owe pytanie, ale w odpowiedzi pokręciłem tylko przecząco głową. Nie znałem tego chłopaka, ale może to i lepiej? Miał ładną buzię... - myślałem, ale zaraz odepchnąłem od siebie te myśli i wróciłem do biurka, a gdy skończyłem czytać listę, ponownie wstałem i zacząłem mówić: - Z tego, co wiem, to to będzie nasza sala. W sumie, to najgorsza nie jest. Dobrze, że jest telewizor, to zawsze będzie można obejrzeć jakieś doświadczenia, choć będę starał się większość przeprowadzać sam. No, oczywiście z waszą pomocą - dokończyłem z uśmiechem. - Macie jakieś pytania?
- Jest pan wolny? - usłyszałem pytanie jakiejś dziewczyny, a z tyłu usłyszałem prychnięcie. Czyżby Kaulitz? Oj, mały, strzeż się, bo mam świetny słuch.
- A czemu jesteś tym zainteresowana?
- Uhm... - burknęła i spaliła buraka. - Bo wie pan... Bo ja mam taką koleżankę... - zaczęła, ale nie dokończyła.
- Mam nadzieję, że nie chodzi tutaj do szkoły, bo romans z uczennicą jest zakazany i ja, jak i ona mielibyśmy spore problemy - powiedziałem i po raz kolejny tego dnia puściłem oczko. - Słyszałem, że pani Goldmann prowadziła specjalne zajęcia dla osób z tej klasy, które nie rozumieją za bardzo fizyki. Ktoś na nie uczęszczał? - zmieniłem ponownie szybko temat, bo czułem się dość niezręcznie swoim, jak i dziewcząt zachowaniem. Oczywiście znałem odpowiedź na to pytanie, ale w sumie... Można ich sprawdzić, prawda? Nikt mi tego nie zabroni.
- Nikt - odparła blondyneczka z pierwszej ławki za wszystkich, a okiem zerknąłem na tył klasy. Od razu zauważyłem, jak Kaulitz spojrzał z mordem w oczach w jej stronę.
- Dlaczego odpowiadasz za całą klasę? - spytałem czysto teoretycznie, na co dziewczyna speszyła się i od razu odwróciła wzrok. - Więc?
- Ja... - odezwał się, lecz bardzo niepewnie. Właśnie na to czekałem.
- Bill? - zapytałem, chcąc się niby upewnić.
- Tak, proszę pana.
- Dobrze - mruknąłem i uśmiechnąłem się do niego szeroko. - Z chęcią dalej je poprowadzę i jeśli nadal jesteś chętny, by na nie uczęszczać, zapraszam w ten sam dzień i w tę samą godzinę, jak odbywały się zajęcia z panią Goldmann. A teraz - zwróciłem się do całej klasy. - Otwieramy podręczniki na ostatnim temacie, a jutro przygotujcie się na test sprawdzającą waszą wiedzę od pierwszej klasy. Chcę poznać poziom waszych umiejętności.

Bill

Szedłem do domu, kopiąc każdy kamień, który stanął mi na drodze. Co to w ogóle ma być?! No ja się pytam! Może mi ktoś z łaski swojej odpowiedzieć?! Wchodzi do naszej klasy jakiś cholernie przystojny facet i... Nie, stop! Wróć! Wchodzi do naszej klasy jakiś młody mężczyzna i zachowuje się tak, jakbyśmy byli jego tysięczną klasą, albo tak, jakbyśmy znali się co najmniej rok! Aż tak swobodnie się czuł? Dobra, no! Wcale o to mi nie chodziło... Tylko o to, jak podrywał tę laskę! Debil by się domyślił, że ją podrywa! Jak na to patrzyłem, to miałem ochotę wstać i za te kudły ją wyprowadzić... A raczej wytargać z klasy. Nie wiem, czemu tak reagowałem, ale... Wkurwiła mnie. Poza tym... Czemu tak dopytywał, czy ktoś chodzi na te zajęcia... Jakby wiedział, że jednak ktoś jest...! No, nieważne. Wszedłem do domu i rzuciłem plecak gdzieś w kąt. Poszedłem na górę i rzuciłem się na łóżko. Zmęczony byłem cholernie! Ja nie wiem, kto wymyślił, by szkoła się tak szybko zaczynała. Ja naprawdę nie wiem. Ktoś, kto spać rano nie mógł? Najwidoczniej. No, w każdym razie byłem padnięty. Ale oczywiście nie mogłem iść spać, bo wczoraj umówiłem się z Georgiem - moim przyjacielem. Swoją drogą, to nie wiem, jak taki typek chce się ze mną zadawać. Jest taki szalony i zakręcony! Naprawdę! Potrafi mnie rozbawić jak nikt inny! Brzuch mnie boli po każdym spotkaniu z nim. W sumie, to Georg jest chyba moim jedynym przyjacielem. Jest o rok starszy, ale nikt, kto nas widział obok siebie, nie powiedziałby tego. I ciągle się zastanawiam, czy to ja wyglądam na takiego dorosłego, czy może Georg wygląda tak młodo. No, nieważne. W każdym razie owy chłopak miał być u mnie za godzinę, choć znając go, to będzie zaraz. Zawsze tak jest, chyba, że coś go trzyma. Westchnąłem i podniosłem swe cztery litery, po czym z szafki wyciągnąłem jakieś chipsy, paluszki i picie. Żarłok z niego straszny jest, przysięgam! Potrafi sam wsunąć całą
pizzę! A najlepsze jest, że to... GIGANT! Uśmiechnąłem się sam do siebie i pokręciłem głową. Posprzątałem pokój i kiedy kończyłem, usłyszałem dzwonek do drzwi. Pobiegłem i otworzyłem, a za nimi znajdował się oczywiście mój przyjaciel. Wyszczerzyłem się i gestem ręki zaprosiłem go do środka.
- To co tym razem będziemy jeść?
A nie mówiłem?! - przebiegło mi przez myśl.
- Wiesz Georg... Ja przy tobie, to mogę się spełniać kulinarnie! Będę gotować, a ty będziesz oceniać. Mówić, czego brakuje... Co ty na to? - zapytałem i uniosłem jedną brew, próbując nie wybuchnąć śmiechem, ale Georg wziął to chyba nad wyraz poważnie.
- Ej, a wiesz, że to znakomity pomysł?! Codziennie żarcie u Billa! To się sprzeda! - wykrzyczał, a ja nie wytrzymałem i wybuchnąłem śmiechem.
- Ale to żarcie będzie tylko dla ciebie, głupku! Co ja jestem? Jadłodajnia? - Chociaż on to za pięciu by zjadł, więc...! Pokręciłem głową i skierowałem się do swojego pokoju, po czym rzuciłem się na łóżko. W sumie, to jakiś najgłupszy pomysł, to to nie jest, bo gotować, to ja nawet lubię, więc... Sprawdzę się, ha! A w ogóle, to faceci są o wiele lepszymi kucharzami, niż kobiety, o!
- I co tam u ciebie, panie wielki niedostępny? - zadał mi pytanie, a ja zmierzyłem go wzrokiem i pokręciłem głową. Mówiłem ileś razy, by przestał do mnie tak mówić! Bo w ogóle, to Georg uważa, że ja przez tak cholernie długi czas nie mam nikogo, bo po prostu chcę, by dziewczyna mnie zdobyła, pf! Jakbym to ja był jakąś laską! To moja wina, że wokoło same pustaki? Moja?!
- W ogóle, to nie ma Goldmann! Na emeryturę przeszła! - wystrzeliłem, ignorując to, jak się do mnie zwrócił.
- To teraz macie jakiegoś starego faceta dla odmiany, któremu ślina zwisa od ust aż do kolan? - Zaczął się śmiać, a ja trzepnąłem go w ramię. Usiadłem, wyprostowałem plecy i uniosłem rękę tak, by w łokciu był kąt prosty. No... Chociaż mniej więcej i uniosłem koszulkę do góry tak, jakbym miał wielkiego bicepsa. Georg tylko zmarszczył brwi.
- Taki wysportowany jest! Jakby uczył wf, to nagle wszystkie laski by ćwiczyły. No słowo ci daję! A jakby pokazywał jakieś... podciąganie, to by nie mogły od niego wzroku oderwać!
- Obciąganie?
- PODCIĄGANIE, debilu! - powtórzyłem głośniej i pokręciłem głową. No głupek. Po prostu głupek. - A wiesz, co jest najlepsze?
- Że on podrywa laski?
Skąd wie?! - pomyślałem, a powiedziałem głośniej:
- Oczka im tylko puszcza... Ale wie, że wiesz... Że może wylecieć ze szkoły... Ale mi o coś innego chodzi! Zgadnij, jak się nazywa!
- Gilbert! - wypalił, na co otworzyłem szeroko oczy i pokręciłem głową. Ten chłopak czasami mnie rozbraja.
- Tom Ka...
-Tomka?! To w ogóle jest takie imię? Musiałeś się przesłyszeć, głucholu, bo jest tylko imię takie jak "Tom"!
Nawet mi nie pozwolił dokończyć...!
- Tom Kaulitz! - powiedziałem jeszcze raz. No to Georg się chyba zdziwił. Tylko mi tu na zawał nie padnij, ej! Nie chcę ci robić usta usta!
- A to jakaś twoja rodzina, czy co? Tak trochę chujowo, jak będzie cię uczyć.
- A słyszałeś, bym kiedykolwiek mówił ci o jakimś Tomie?
- No pewnie! Nie rób ze mnie debila! - powiedział całkowicie poważnie. No ciekawe kiedy, kurwa! Zacząłem się zastanawiać i to naprawdę intensywnie, ale w moim życiu nie było żadnego Toma!
- No to ciekawe kiedy, hę?
- No przed chwilą! - Wybuchł śmiechem i zaczął się wręcz tarzać po łóżku, a ja myślałem, że zaraz eksploduję! - To mówisz, że z niego taki macho? - Georg zamyślił się i wstał. Stanął na środku pokoju. Na początku nie wiedziałem, co chce zrobić, ale potem... Otóż mój kochany przyjaciel przyłożył łokieć do krocza, a palcem zaczął na mnie kiwać tak, jakby chciał przywołać mnie do siebie. - No chooodź, malutka. Wieem, że tego chcesz... Chcesz mieć piątkę z fizyki? No to się postaraj... Baardzo mocno i szybko się postaraaj...
Nie wytrzymałem i wybuchnąłem śmiechem. Mówiłem, że przy nim nie da się nie śmiać, no! Nawet taki ja, który nie śmieje się za często przy nim nie wytrzymuje!
- Georg! Ale skąd ty wiesz, że on ma takiego dużego?! - Jakoś udało mi się wydusić z siebie przez śmiech.
- Jak to skąd...?! Och... No tak... - Podrapał się po głowie, a zaraz wyszczerzył się. Zetknął kciuka z palcem wskazującym, tworząc kółeczko i znowu przyłożył do krocza. - Zenek?! Gdzie ty jesteś?! ZENEEK! Ta lupa chyba nie jest wystarczająca! Och, tutaj jesteś, maluszku! Nieładnie się tak chować tatusiowi!
Otworzyłem szeroko oczy i zacząłem uderzał otwartą dłonią w łóżko, nie wytrzymując. Mój brzuch! O matko!
- Uwielbiam cię!
- Każdy mnie uwielbia! - odparł i odgarnął swe długie, kasztanowe włosy do tyłu, prychając. - Mnie się nie da nie uwielbiać. Nazywajcie mnie bogiem seksu! - wymruczał, poruszając biodrami, a mi zaczęły po policzkach toczyć się łzy. Popłakałem się... ze śmiechu!
- Masz seksy tyłek! - Pokiwałem głową na potwierdzenie i chichotałem się dalej. Uspokoiłem się dopiero po... Boże, sam nie wiem jak długim czasie! Oddychałem głośno, jedząc chipsy, aż nagle mi się coś przypomniało.
- Kurwa! On zapowiedział, że zrobi nam test...! Nasz poziom chce sprawdzić! - prychnąłem i pokręciłem głową. Jak zdobędę jeden punkt, to będzie dobrze!
- Pomóc ci? - zapytał mnie, a ja westchnąłem i pokiwałem głową.
- Ale to od początku, Geo...
- Czeka nas cała noc! - Sprzedał mi sójkę w bok, a ja uśmiechnąłem się szeroko. No i jak tu nie być wdzięcznym za takiego przyjaciela, hm? - A co z tymi twoimi zajęciami?
- No dalej je będzie prowadzić... Ale nie wiem, czy chcę na nie chodzić...
- No co ty! Masz pójść choć jeden raz, by przekonać się, jak jest, jasne? Obiecaj!
- No dobra, dobra! - Przyłożyłem prawą rękę do serca.
Georg był u mnie aż do trzeciej nad ranem, tłumacząc mi te wszystkie pieprzone wzory i regułki. Starałem się zapamiętać jak najwięcej, no bo... Głupio mi będzie, jak on się tyle produkował, a ja nic... A przecież on też ma szkołę!
Rano wyglądałem jak trup i naprawdę długo musiałem przesiedzieć w łazience, by doprowadzić się do ładu. Ubrałem się... Właściwie tak do końca nie pamiętam poranka, bo jeszcze spałem i dopiero gdy wychodziłem, to okazało się, że jestem ubrany na czarno - jak zazwyczaj.
A jak zmotywować człowieka do przyjścia do szkoły? Dać mu o ósmej fizykę! No ja pierdolę! Usiadłem pod klasą i czekałem na dzwonek, który zadzwonił po chwili. Wstałem i myślałem, że będę mieć jeszcze jakieś pięć minut dla siebie, no bo zawsze tak jest. Zanim nauczyciele ruszą swój tyłek z tego pokoju nauczycielskiego i dojdą do klasy, to... Ale nie! Równo z dzwonkiem otworzyły się drzwi, a ja ujrzałem uśmiechniętego Toma, który zapraszał do klasy. Wszedłem jako
ostatni. No, przedostatni, bo Tom zamykał drzwi. A kiedy zobaczyłem klasę... Zamarłem. On tu był już od szóstej, czy co?! Na każdym biurku znajdowały się dwa testy, a na biurku nauczyciela stał laptop. A może on tu noc spędził, że to wszystko przygotował? Nauczycielom raczej nie chce się tego rozdawać i nam każą to robić...! A ten... Aż tak mu się chciało to robić? Zerknąłem w jego stronę, ale on tylko uśmiechnął się przyjaźnie.
- Są dwie grupy. Macie czas do końca lekcji, powodzenia - powiedział łagodnym głosem i usiadł przy swoim biurku, po czym zaczął coś pisać na komputerze. Poszedłem do swojej ławki i otworzyłem arkusz. Zrobiłem duże oczy i załamałem się. Jak uda mi się napisać coś prócz imienia i nazwiska, to będę bogiem. Bogiem fizyki.