poniedziałek, 28 lipca 2014

Odcinek dziewiąty

Bill

Otworzyłem oczy i rozciągnąłem się. Oblizałem językiem spierzchnięte wargi i usiadłem. Obok mnie leżał Bobik, a Toma nie mogłem nigdzie dostrzec. Wstałem i ruszyłem na poszukiwania! Jakaś postać siedziała na kanapie i była zwrócona do mnie tyłem. Oglądała tv i chyba coś jadła, bo w powietrzu unosił się nawet taki przyjemny zapach. Jakby mleka? Podszedłem najciszej jak tylko umiałem i zasłoniłem jej oczy dłońmi.
- Zgadnij kto – wyszeptałem tej osobie do ucha  i uśmiechnąłem się szeroko.
- Hm... Bobik chyba nie... Więc chyba ta moja maruda jedna – powiedział, a ja się oburzyłem. Pf...! Ja mu dam marudę! Spojrzałem na niego groźnie i... No... A przynajmniej próbowałem groźnie! Usiadłem obok niego i skrzyżowałem ręce na piersi.
- Maruda? – uniosłem do góry brew.
- No... Taka słodka! I widzę, że już lepiej się czujesz, więc chyba pójdę szybciej do szkoły – otworzyłem szerzej oczy i pokręciłem głową. Udałem, że mdleję i opadłem na kanapę. – Uhuhu! Bo pomyślę, że usta usta chcesz! – zaśmiał się.
- No w końcu odgadłeś! – nachyliłem się nad nim i złożyłem usta w dzióbek, a zaraz poczułem na nich wargi Toma. – Co jeesz? – spojrzałem na miskę, którą trzymał w dłoniach.
- Płatki na mleku, chcesz? Wstawiłem pizzę wczoraj, ale zapomniałem o niej przez tę twoją chorobę i nie nadaje się do jedzenia, chyba, że lubisz pizzę a’la kamień – zachichotałem i pokręciłem głową. Wziąłem od niego miskę i zacząłem jeść.
- Nie no, nie krępuj się! Smacznego! – wyszczerzyłem się tylko w jego stronę.
- Dziękuję bardzo, Tomcio! – zdrobniłem jego imię, na co tylko pokręcił głową, a z ust nie schodził mu uśmiech. – Co będziemy robić?
- A na co masz ochotę?
- Nie wiem... – zjadłem do końca i odstawiłem miskę na stół, po czym usiadłem na nim okrakiem.
- Możemy pograć na playstation, chcesz? - uniósł brew do góry.
- Ale nie wiem, czy umiem... No wiesz... Bo ja nie gram w takie rzeczy...
- Oj przestań. Będę dawać ci wygrywać! – zmierzwił mi włosy i lekko wyswobodził się spode mnie. Podszedł do telewizora i coś tam poklikał, zaraz podał mi joystick, a sam ze swoim usiadł obok mnie.
- Wyścigi? – zapytał, a ja pokiwałem głową.
- Ale ja chcę mieć ten najlepszy samochód! Taką wyścigówkę! - krzyknąłem i podjarałem się.
- Dobra, dobra. To ty bierzesz ten, a ja ten, o! – pokazał palcem, a ja kiwnąłem głową. Wyścig się zaczął!

***

- Tooom! – wydarłem się i ściskałem w dłoniach ten głupi plastik z całych sił. - Miałeś dać mi wygrywać!
- Oj przepraszam, ale żółw byłby szybszy od ciebie, malutki – zaśmiał się i sprzedał mi sójkę w bok. – Nie da się jeździć wolniej od ciebie, przepraszam!
- To nie moja wina, że w to nie gram! I miałeś mi dać najlepszy samochód! – uderzyłem się dłonią w udo, ale już tak miałem jak się denerwowałem.
- Złość piękności szkodzi, malutki. – I czemu on się ze mnie nabija?! No czemu?! Moja wina, że tak to przeżywam?!
- A idź ty... – odłożyłem joysticka na stół i skrzyżowałem ręce na piersi.
- No już się nie złość, kochaanie – pochylił się nade mną i musnął moje usta. – Przy mnie nabierzesz wprawy, spokojnie – i grałbym nawet dalej, ale ktoś zadzwonił do drzwi. Spojrzałem na Toma, ale po jego minie widziałem, że sam nie wie, kto to może być. Chłopak wstał, a ja odprowadziłem go wzrokiem.

Tom

Zdziwiłem się, słysząc dzwonek do drzwi. Bill był równie zdziwiony, jak ja, ale w końcu postanowiłem je otworzyć, bo nie mogłem udawać, że mnie w domu nie ma, no nie? A jeśli to ktoś ważny? Kiedy znalazłem już się pod tymi drzwiami, chciałem zajrzeć do judasza, by sprawdzić kto to, ale ten ktoś zasłonił mi widok ręką.
- Kto tam? - zapytałem.
- Policja, otwierać! - do moich uszu dobiegł zdenerwowany głos, a mnie aż po plecach przebiegł dreszcz. Policja?! Po co?! Przerażony zerknąłem ponownie w stronę chłopaka, ale on tylko patrzył na mnie bezradnie. W końcu jednak drżącą ręką przekręciłem zamek w drzwiach, które po chwili otworzyły się z impetem, a do środka wpadli...
- Gustav?! - wykrzyknąłem.
- Georg?! - krzyknął po mnie czarnowłosy.
- Bill? - zapytał wyżej wymieniony.
- To wy się znacie? - zapytałem, patrząc raz na jednego chłopaka, a raz na drugiego.
- O co tu chodzi? - wtrącił Gus.
- Georg to mój najlepszy przyjaciel i jedyny, jaki mam w sumie... - odezwał się Bill, podchodząc do nas.
- To prawda, ale co tu robisz? - zdziwił się jego "przyjaciel".
- Mieszkam jak na razie - odpowiedział. - Tom jest moim nauczycielem, który mnie... No... W sumie to przygarnął - tłumaczył się, a przybyli goście patrzyli na niego z niedowierzaniem. Sam byłem w szoku, nie wierzyłem w to, co się teraz dzieje! - Ostatnio... Trochę sprawa z moimi rodzicami się skomplikowała, a że dawno w sumie się nie widzieliśmy, to nie miałem jak ci o tym powiedzieć...
- Tom? Nauczyciel? - wyłapał Gustav. - Wyjaśnisz? - zwrócił się do mnie.
- No... No... No my też dawno się nie widzieliśmy, no i trochę... No jakoś tak... - plątałem się. - Uch... Może usiądźmy wszyscy i porozmawiajmy...? - zaproponowałem, a widząc, jak każdy z nich siada na czymś w salonie, zapytałem: - Kawy, herbaty?
- Piwa - odpowiedzieli zgodnym chórem, łącznie z Billem, na którego spojrzałem tylko groźnie, marszcząc czoło.

***

- Porypana sprawa... - mruknął Georg z posępną miną. - Szkoda, że wcześniej się nie domyśliłem, że to ty możesz być tym nauczycielem, o którym mówił Bill. I przykro mi, stary - mówiąc to, zerknął na chłopaka - że tak wyszło z twoimi rodzicami, i że nie było mnie przy tobie, jak tego potrzebowałeś...
- Nic się nie stało - odparł czarnowłosy, klepiąc go po ramieniu. - Ale tak dziwnie wyszło, że no... wy się z Tomem znacie...
- My się znamy od małego, w końcu wychowaliśmy się na tym samym podwórku - powiedziałem i zaśmiałem się na samo wspomnienie tamtych czasów. - Było super!
- Oj tak! - poparł mnie Gustav.
- No raczej! - dodał Georg, a zaraz trzej parsknęliśmy śmiechem.
- Swego czasu nawet założyliśmy zespół - odezwałem się po jakimś czasie, spoglądając na swoich przyjaciół i... i Billa.
- Ale nie wypaliło, bo nie mogliśmy znaleźć żadnej osoby, która nadawałaby się na wokalistę, czy też wokalistkę - mruknął Gustav, krzywiąc się. - Swoją drogą, to szkoda, że nam nie wyszło. Fajnie byłoby zacząć taką karierę.
- Zawsze możecie założyć na nowo zespół - odezwał się w końcu Bill.
- No nie wiem... - odparłem. - My z Gustavem jesteśmy już po dwudziestce, a po drugie, gdzie mielibyśmy znaleźć dobrego wokalistę?
- Ja trochę śpiewam... - przyznał nieśmiało mój towarzysz, patrząc na swe dłonie.
- Serio? Nie mówiłeś mi - mruknąłem, spoglądając wciąż na niego.
- Nie było okazji. - Spojrzał na mnie w końcu.
- Zawsze można spróbować! - zawołał wesoło Georg.
- Jasne - rzuciłem. - Ale to innym razem, bo Bill jest teraz chory.
- Mamusia się znalazła - parsknął Geo. - A co, aż tak bardzo lubisz młodego, że się tak o niego troszczysz? - spytał sarkastycznie, chociaż wiedziałem, że się tylko ze mną droczy. - A tak w ogóle, to Bill tu nie powinien być, w końcu to twój uczeń! - dodał, upijając po tym łyk piwa. Było po nim już widać, że jest lekko wcięty, a gdy był w tym stanie, to zbyt często rozplątywał mu się język i gadał głupoty.
- Przestań... - poprosił Bill, patrząc na swego przyjaciela szklanymi oczami.
- Oj, czyżby ktoś tu się zakochaaał...? - śmiał się Geo, wstając ze swojego miejsca i podchodząc do chłopaka dość chwiejnym krokiem, ale zaraz zastąpiłem mu przejście.
- Tobie to już chyba wystarczy na dzisiaj picia, co? - zapytałem, uśmiechając się miło, chociaż byłem już na niego wkurzony. - Wystarczająco dużo dzisiaj wypiłeś.
- Tom ma rację - odezwał się Gustav, który przez dłuższy czas nam tylko się przyglądał. - Zbieramy się, Geo.
- Ale ja się świetnie bawię - mruknął, patrząc na kolegę spode łba.
- Pobawimy się jeszcze innym razem. W końcu dawno się nie widzieliśmy i trzeba sporo nadrobić, prawda, Tom? - zerknął na mnie, przytrzymując w tym czasie za ramię podpitego Georga, gdy do niego podszedł.
- Prawda - przytaknąłem.
- Niedługo się odezwę - dodał. - Chodź, młody, idziemy - zwrócił się do szatyna, ciągnąć go w stronę wyjścia. - Do usłyszenia, Tom. - Uśmiechnął się do mnie, a gdy zniknął za drzwiami, zamknąłem je i spojrzałem na Billa, który nagle posmutniał.
- Co jest? - zapytałem, podchodząc do niego i zabierając mu z rąk butelkę niedopitego piwa.

Bill

- Nic – odpowiedziałem i odsunąłem się od Toma. Czemu on mi wcześniej nie powiedział, że zna Georga?! Choć widziałem, że sam był dość zmieszany, gdy okazało się, że znamy się z chłopakiem.
- Bill, powiedz mi – wyszeptał mi do ucha, obejmując mnie w pasie od tyłu. Westchnąłem tylko i odchyliłem głowę w bok.
- Chcę się umyć... – wyswobodziłem się z jego uścisku i poszedłem do łazienki. Tam wziąłem dość długą i odprężającą kąpiel. Wiedziałem, że Tom prędzej czy później wyciśnie ze mnie to wszystko... Ale ja nie chciałem mówić... No i zabarykadować w łazience też się nie mogłem, więc musiałem w końcu wyjść. Choć niechętnie! Miałem na sobie tylko koszulkę na ramiączka i bokserki. Jednak nie doszedłem nawet do salonu, gdy zaraz przy uchu poczułem kogoś oddech.
- Więęc? – uch, cholera. Aż mi ciarki przeszły!
- Znasz Georga... – wymamrotałem i wzruszyłem ramionami, odwracając się do niego przodem.
- Owszem – pokiwał głową na potwierdzenie i przyglądał mi się uważnie.
- Sam czułeś się niezręcznie, prawda? Tom... Gdy ktoś doniesie, że u ciebie śpię, bądź cokolwiek... – pokręciłem głową i przetarłem twarz dłońmi. – Boże... A jak ktoś zobaczy, że się całujemy...?! – Tom spiął mięśnie, ale po jego twarzy nie można było poznać, czy jest zły, smutny, nic. Jakaś nijaka była ta jego twarz.
- Ale chyba nie przez to jesteś taki smutny, prawda?
- Po prostu... Nie lubię, gdy Georg dużo pije – wydusiłem w końcu z siebie i wtuliłem się mocno w ciało mojego współlokatora.
- Dlaczego? – wyszeptał mi do ucha i dał włosy na ucho, przyciskając do swej klatki.
- Bo wtedy staje się... inny. Znasz go, no...
- Robi się agresywny – powiedział, jakby była to jakaś formułka lub wzór, ale zaraz odsunął się ode mnie i trzymając mnie za ramiona, patrzył na mnie szeroko otwartymi oczyma. – Bill...? Ty mi chyba nie chcesz powiedzieć, że... – nawet nie dokończył. Ja tylko spuściłem głowę i patrzyłem na swoje stopy. Weźmie to za potwierdzenie...?
- Wiesz... To tak nie do końca... – powiedziałem cichutko i przygryzłem wargę.
- Masz mi powiedzieć, albo siłą to wyciągnę z ciebie lub niego – wysyczał groźnie przez zęby.
- Wkurzył się kiedyś na mnie... Ledwo stał wtedy... Nic mu nie zrobiłem, ale on myślał inaczej... No a wiesz... Z moją budową, to ja raczej nic nie zrobię i... – przełknąłem gulę, którą nagle poczułem w gardle. – Popchnął mnie na szafkę. A pech chciał, że na kant szafki... Ot cała historia – wzruszyłem ramionami i uśmiechnąłem się do niego. Niestety chyba zauważył, że było to dość sztuczne i wymuszone.
- Mocno? – O Boże! Twe drugie imię to „pytacz”, czy co?! Ludzie! Odsunąłem się od niego i zsunąłem bokserki z jednej strony mocno w dół tak, że było widać bliznę. Dość sporą...
- O Boże... – powiedział, jakby nie wierzył. No przecież tego nie namalowałem! Zerwał się i zmierzał szybkim krokiem w kierunku drzwi. Co on... O nie, nie! Ja już wiem! Stop! Pobiegłem za nim i złapałem go za rękę.
- Przestań! Tom, błagam! – krzyknąłem i przycisnąłem go swym ciałem do ściany. Tak, tak! Wiem! Jakby tylko chciał, to mógłby mnie odepchnąć i to nawet jedną ręką! No... Nieważne.
- Cii... – przytknąłem palec do jego ust, a zaraz wpiłem się w jego wargi. – Nic mi nie jest – mruczałem między pocałunkami. - Zobacz, jak ładnie się zagoiło. – Tom przytulił mnie po chwili mocno i bujał się ze mną.
- Już nie dam cię nikomu skrzywdzić – wyszeptał, a brzmiało to co najmniej jak jakaś obietnica. – A może masaż chcesz? – Uśmiechnął się delikatnie, a ja wybałuszyłem oczy.
- Naprawdę?!
- No tak.
- O Boże! – krzyknąłem i pobiegłem do sypialni, ściągając po drodze koszulkę. Położyłem się na łóżku i czekałem na Toma, który już chwilę po mnie znalazł się w pomieszczeniu, śmiejąc się pod nosem.
- Nie wiedziałem, że aż tak to lubisz – pokręcił głową i usiadł mi na udach. Wyciągnął z szafki jakiś... płyn. Mleczko, olejek? Nie wiem, ale już po chwili do mych nozdrzy doszedł ładny zapach. Skąd on miał takie coś...? Nalał to coś na moje plecy, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Zimne... Tom zaczął wmasowywać to we mnie. Tak przyjemnie. Tak cholernie przyjemnie... Uciskał z wyczuciem kark, masował plecy. A gdy czułem jego ręce na krzyżu, przez moje ciało przechodziło stado dreszczy. Jednak nagle chłopaka ręce zaczęły zjeżdżać w dół. Aż do pośladków, na które lekko nachodziły. Wzdrygnąłem się lekko. Dziwne uczucie... Gdy jego ręce znalazły się nieco wyżej, zaczął zjeżdżać nimi na boki, jakby chciał się dostać do mojej klatki. Mruknąłem głośno, a po chwili poczułem... jego usta! Zaczął całować mnie w okolicach krzyża i szedł coraz wyżej... I wyżej... Wzdłuż linii kręgosłupa, a dłoniami zaczął okrężnymi ruchami masować moje pośladki. Wygiąłem się lekko w łuk. Uch... Tom... Co ty planujesz...?

6 komentarzy:

  1. Żesz ja pier**** w takim momencie, a to podobno ja jestem złośliwa >:(
    Odcinek piękny i coraz więcej oboje zaczynają się o sobie dowiadywać, a Georg coś teges do Billa miał? Hmmm...
    Kochane dajcie, jak najszybciej kolej odcinek.
    Buziaczki. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny odcinek... ale złośliwośc to chyba wasze drugie imię, co? Jak można skończyć w takim momencie? :D Nie wiem jak wytrzymam te kilka dni do następnego odcinka. Co Tom kombinuje?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no tak kończyć to ja nie wiem. :) A na dodatek na 2 tyg wyjeżdżam i nie będę mogła czytać i komentować!
    No nic, jak wrócę to nadrobię! :)))))

    OdpowiedzUsuń
  4. o o o, zaczyna się coś dziać, finally :D:D dawajcie szybciutko następny!:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałyście więcej komentarzy? Zaraz będziecie miały, ale w większości będą raczej nieprzyjemne.

    Dlaczego nawet ci którzy piszą te cholerne komentarze nie mogą się dowiedzieć co będzie dalej?
    Ja też PROWADZĘ BLOGA o Billu i Tomie!!! Pod wpisami mam po DWA komentarze i jakoś nie mam zamiaru przestawać dodawać kolejnych odcinków! JEŚLI TAK BĘDZIE DALEJ TO STRACICIE CZYTELNIKÓW, zmęczonych waszym narzekaniem. Na wielu blogach komentarzy przybywa dopiero w końcowych odcinakach. A poza tym, CZY WY KOMENTUJECIE WSZYSTKO co przeczytacie?
    Jeśli już wam tak na tym zależy to może ukarałybyście tych, którzy dopuścili się tej okropnej zbrodni. Jest szansa, żebym dostała kolejny odcinek na mój email? Postawcie się w sytuacji waszych odbiorców. Miło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ci co komentują, na pewno dowiedzą się o dalszych częściach, bo mamy naprawdę dużo materiału. A jeśli chodzi o komentowanie - jak widzisz, zawsze staram się wspierać osoby, u których czytam opowiadania. Zawsze zostawiam po sobie komentarz, bo wiem, jakie to motywujące. A to, że na Twoim blogu jest tak mało komentarzy... Cóż - powiem tak: trzeba walczyć o swoje. Więc się nie unoś tak. Ja nie mam zamiaru się z nikim kłócić.

      Usuń