piątek, 4 lipca 2014

Odcinek drugi

    Tom

    Kiedy wróciłem do mieszkania, stwierdziłem, że nie było tak źle. Uczniowie się chyba mnie bali ze względu na to, że wyglądałem, jak wyglądałem. No bo najmniejszy, to ja jakiś nie byłem. W sumie, to nawet mogłem uczyć wychowania fizycznego, ale moją pasją było wszystko, co z fizyką związane, więc... No, nie było tematu! Pokręciłem głową, śmiejąc się z siebie w myślach i zrzuciłem ubrania, wchodząc od razu pod prysznic, gdy znalazłem się w łazience. Po orzeźwiającym prysznicu, postanowiłem, że coś przekąszę. Jak ruszałem w stronę kuchni, usłyszałem dzwonek.
    - No tak, mogłem się tego spodziewać - mruknąłem do siebie, zmieniając kierunek swych nóg ku drzwiom.
    - Cześć, stary! Czemu się nie odzywasz?! Tęsknimy! - krzyki mojego najlepszego kumpla od razu dobiegły do mych uszu, gdy tylko z zamachem otworzyłem drzwi.
    - Cześć, Gus. Fajnie cię widzieć - odparłem dość spokojnie, co było do mnie niepodobne. Zazwyczaj wręcz dusiłem go, witając się z przyjacielem. A odkąd dowiedziałem się, że zaczynam pracę... Zmieniłem swoje nastawienie.
    - Co ci? - zapytał, jakby czytał mi w myślach i uniósł swoje gęste brwi, przyglądając mi się badawczo.
    - Nic, nic. Wejdź - burknąłem, gestem ręki wskazując, by wszedł w głąb mieszkania.
    - Jeśli nie jestem tu mile widziany, to mi powiedz - powiedział smutno, stojąc wciąż na swoim miejscu.
    - No co ty, Gustav! Nawet nie wiesz, jak cholernie się cieszę, że cię widzę po tak długim czasie! - wykrzyknąłem i pociągnąłem go do środka, po czym zatrzasnąłem za chłopakiem drzwi.
    - To czemu nie dajesz znaku życia? Ponoć jesteś tu już jakiś czas, a nawet nie pisnąłeś o tym ani słówka, jak ostatnio do ciebie dzwoniliśmy. Co z tobą?
    - Przepraszam... Trochę się ostatnimi czasy zmieniło. Niestety skończyły się już imprezy i czas zacząć dorosłe życie, doskonale o tym wiesz - odparłem na jego pytanie, po czym dodałem, widząc, że wciąż stoi jak słup soli w miejscu. - Może usiądziesz? Napijesz się, zjesz czegoś?
    - Nie wiem, czy chcę siedzieć tutaj z tobą w takiej atmosferze. Wiem, że jesteśmy dorośli, ale żeby nie odezwać się do przyjaciół, których znasz od dzieciństwa...? W ogóle wiesz, co u nas się dzieje? Nie, bo nawet nie pytałeś. O sobie też nic nam już nie mówisz. Wszystkiego dowiedzieć się musiałem od twojej matki.
    - Ale... - zacząłem, lecz nie dał mi skończyć.
    - Nie musisz się mi tłumaczyć. Jak naprawdę będziesz chciał pogadać, to daj znać. Georg nie wie, że jesteś w mieście i nie będę mu nic mówić - dodał, po czym skierował się w stronę wyjścia, a już po chwili go nie było.
    Super - przebiegło mi przez myśl, po czym opadłem ciężko na kanapę, przy której stałem już dłuższy czas. Nie ma to, jak pokłócić się z przyjacielem, którego nie widziałem rok, a był dla mnie jak brat. Ale miał rację... Miał rację...

    Następny poranek był taki, jak poprzedni. Wstałem zadziwiająco wcześnie, chociaż kiedyś to byłem cholernym śpiochem. Zjadłem coś, ubrałem się, zabrałem wszystko, co przygotowałem poprzedniego wieczoru i ruszyłem do szkoły. Pierwszą lekcję znów miałem z tą klasą, co pierwszego dnia mojej nowej pracy. Do rozpoczęcia lekcji było jeszcze sporo czasu. Wszedłem więc do klasy i rozłożyłem arkusze na stolikach, a sobie przygotowałem laptopa. Równo z dzwonkiem otworzyłem drzwi, po czym do środka weszli uczniowie, którzy byli dosyć... zdziwieni?
    - Są dwie grupy. Macie czas do końca lekcji, powodzenia - rzuciłem, bez zbędnego "dzień dobry", po czym usiadłem do swojego biurka. Nie wiedziałem do końca, jak mam się zachowywać. Przeglądałem na tym laptopie różne stronki, by się nie nudzić i udawałem, że wcale nie patrzę na klasę. Perfidnie było widać, jak niektórzy posługiwali się komórkami, by ściągnąć. Zapisałem sobie, kto ściągał na teście, ale nie zabierałem im prac. Niech sobie myślą, że ze mną tak łatwo. Oj, przeliczą się. Dam im popalić - pomyślałem i aż się zaśmiałem na głos, co chyba było dość głośne, bo zaraz wszyscy popatrzyli na mnie, jak na jakiegoś wariata.

    Bill

    W ogóle co to miało być?! No ja się pytam! Pytania jakieś z dupy wzięte, przysięgam! No przysięgam! Owszem, wzory może i umiałem, ale przekształcić je, to już nie! I jeszcze jakaś zamiana jednostek, których w ogóle nie znałem! A może wcale nie musiałem? Może... Może ten facet... Jak on tam miał... Dobra, no! Przyznaję się bez bicia, że pamiętałem jego imię i myślałem o nim przed zaśnięciem, no! Ale to nic, a nic nie znaczy! No, nieważne! Więc... Może Tom po prostu dał coś, czego nie możemy nawet umieć, by nas sprawdzić? Moja jedna ręka, która nie bawiła się długopisem, bym choć trochę się uspokoił, wślizgnęła się pod ławkę i wymacała przez spodnie coś dużego i twardego. Nie, zboczeńcy! Telefon! Wymacałem telefon! I chciałem się... wspomóc. No ale z drugiej strony, jak zobaczy, że jestem dobry, to pomyśli, że na co mi te dodatkowe zajęcia...? I w sumie, to chciałem na nie chodzić, bo... no bo jednak będziemy wtedy razem... Dobra, stop! W każdym bądź razie byłem grzeczny i sam rozwiązałem cały test. Znaczy... Na pewno go przeczytałem, a rozwiązać, to tylko kilka zadań, na chuj wie ile! I to tak nie wiem, czy dobrze... Inni to normalnie wyciągnęli telefony na ławkę, bo zauważyli, że Tom nic nie mówił. Dziwne to trochę, no bo niby chciał sprawdzić naszą wiedzę, a oni tu ściągają. A może to jest ten... no... dusza jelonka w ciele takiego lwa! Uch... To o czym ja tam mówiłem...? W każdym razie... Och... Cholera... Kurwa mać! Bez kitu! Dzisiaj jest piątek! Piątek, weekendu początek, ale zawsze w piątki po szkole chodziłem do pani Goldmann na te korepetycje. Jeśli mam być szczery, to trochę się bałem. Bo z jednej strony, to nie chcę, by ktoś nam się na te zajęcia wpieprzył, a z drugiej, to nie chcę być z nim sam na sam. Tak, wiem. Pojebany trochę ze mnie człowiek. W ogóle to zachowywałem się tak, jakbym co najmniej wyobrażał sobie już z nim przyszłość...! Głupi Bill, głupi! To jest FACET. Ba, nie dość, że facet, to HETERYK. Przecież to widać, no! Nawet bi nie może być. Wieem to. To się nazywa... no... ten... nie instynkt, bo mi jeszcze zarzucicie, że macierzyński! Tylko no... intuicja i przeczucie, o! No, właśnie. Przez moje zamyślenia straciłem poczucie czasu i nim się zorientowałem, to zadzwonił dzwonek. Potrząsnąłem głową i patrzyłem się na swoją kartkę. Sprawdziłem to wcześniej co najmniej pięć razy, więc pewnie i tak już nic nowego oraz lepszego nie wymyślę, więc... Wzruszyłem tylko ramionami.
    - Wychodząc z klasy połóżcie mi podpisane arkusze na stoliku. Do widzenia i życzę miłego dnia - powiedział z uśmiechem Tom, a ja patrzyłem na niego z tej mojej daleko położonej ławki. I właśnie w tym jednym cholernym momencie żałowałem, że nie siedzę gdzieś z przodu, bo mógłbym mieć na niego o wiele lepszy widok. No, nieważne. Zanim się spakowałem i zapiąłem plecak, to nikogo nie było już w sali. Oczywiście prócz nauczyciela! Wziąłem swój test i podszedłem do jego biurka, po czym położyłem go na nim. I akurat w tym momencie, dokładnie w tym samym momencie!, on musiał sięgnąć po te wszystkie kartki, a nasze dłonie się zetknęły. Podniosłem oczy i spojrzałem głęboko w jego. O matko! Czysta czekolada. Najchętniej to westchnąłbym, ale no ludzie! Oczywiście, że się powstrzymałem! Jeszcze by mnie za jakiegoś niewyżytego zboka i debila wziął, a tego oczywiście nie chciałem, no nie? Podałem mu więc swój test i uśmiechnąłem się przepraszająco.
    - To co, widzimy się za trzy lekcje w tej sali? - zapytał, jakby w ogóle był tym nie wzruszony. A może to naprawdę ze mną jest coś nie tak? A ten jego uśmiech jest jakiś sztuczny i w ogóle... Postanowiłem sobie właśnie w tamtej chwili, że muszę go rozgryźć. Czy on naprawdę jest takim miłym, zawsze uśmiechniętym facetem, czy może udaje? Ciekawe, ciekawe. Nawet bardzo!
    - Oczywiście. Przyjdę do pana - powiedziałem i wyszedłem z klasy, zamykając za sobą drzwi. Jeszcze jednego jestem ciekawy. Ile on tak właściwie ma lat? No bo na jakiegoś starego, to on jednak nie wygląda, no nie? I tak trochę dziwnie na niego mówić `pan`. Boże, z moją głową chyba naprawdę jest coś nie tak. Potrząsnąłem nią i westchnąłem. Zastanów się, Kaulitz! Może od razu chcesz gadać do niego na „misiu”?! Kolejne trzy lekcje zleciały dość... No... Och, bądźmy szczerzy, że skupić, to ja się na nich nie mogłem! Kiedy w końcu skończył się niemiecki, wręcz wystrzeliłem z klasy i poszedłem do łazienki. Włosy miałem dzisiaj wyprostowane, a poszczególne kosmyki opadały mi delikatnie na twarz. Uśmiechnąłem się do siebie i stwierdziłem, że tak najgorzej, to to chyba nie było. Wziąłem kilka głębszych oddechów i równo z dzwonkiem wyszedłem z łazienki. Poszedłem szybko do sali, w której znajdował się pan... w której znajdował się Tom. Zapukałem i wszedłem. Tom siedział za biurkiem, a gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się delikatnie. Prócz niego nikogo nie było. Usiadłem w pierwszej ławce, naprzeciwko niego i odwzajemniłem bardzo niepewnie uśmiech.

    Tom

    Siedem lekcji w ciągu dnia... Już jako nastolatek nie lubiłem siedzieć tytle w szkole, a teraz była to moja praca... W dodatku czekała mnie jeszcze godzina! Ale wiedziałem, że to aż takie najgorsze nie będzie, bo na karku tym razem będę mieć jednego ucznia. I to dość grzecznego ucznia, jak zdążyłem zauważyć. Nawet uśmiechnąłem się do niego, gdy już wszedł do klasy i usiadł naprzeciwko mnie.
    - Męczący dzień, prawda? - zagaiłem, przerywając ciszę, po czym przetarłem rękoma zmęczoną twarz.
    - Faktycznie, muszę przyznać panu rację - odparł i pokiwał głową.
    - Uch, błagam cię... Jak będziemy sami, możesz mówić na mnie Tom, bo serio nie lubię tego "pana"... - burknąłem, krzywiąc się. Ale widząc jego minę, westchnąłem z rezygnacją. - Okej, nieważne.
    - Nie no, jeśli chcesz, to mogę tak mówić... W sumie, to dla mnie nawet lepiej, bo wyglądasz dość młodo - wyrzucił z siebie na jednym oddechu, na co uniosłem brwi.
    - Masz rację. Nie jestem wiele starszy od was. Sam jeszcze niedawno się tutaj uczyłem - dodałem, ponownie się uśmiechając. Kiedy ja ostatnio z kimś normalnie rozmawiałem...? Nawet nie pamiętam...
    - Naprawdę? - zapytał, wyraźnie zainteresowany tym, co mówię i wciąż odwzajemniając mój uśmiech, co przyznam - było miłe. Nawet bardzo.
    - Naprawdę - odparłem. - Ale chyba nie po o tu przyszedłeś - dodałem, śmiejąc się cicho.
    - Czy ja wiem... - mruknął.
    - Mam rozumieć, że nie lubisz fizyki? - zapytałem.
    - No... Nie bardzo - przyznał.
    - Jak śmiesz?! - udałem oburzenie. - Przecież to najwspanialszy przedmiot na świecie! - ciągnąłem dalej, co chłopaka wyraźnie rozbawiło, a gdy zrobiłem swoją minę, z której to po prostu wszyscy pękali, sam również nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem, w czym zaraz mu wtórowałem, jednak zaraz musiałem się uspokoić, bo do klasy weszła niespodziewanie dyrektor.
    - Widzę, że świetnie się bawicie, panowie Kaulitz - rzuciła, jakby z nutką ironii.
    - Właśnie pytałem Billa, jaki jest pierwszy postulat Bohra - odpowiedziałem na swoje i jego usprawiedliwienie.
    - Więc... Bill? Jaki jest pierwszy postulat Bohra? - zwróciła się do chłopaka, a ja przełknąłem nerwowo ślinę.
    - Elektron nie może poruszać się w dowolnej odległości od jądra, ale wyłącznie po jednej ze ściśle określonych orbit. Podczas ruchu po takiej orbicie energia elektronu się nie zmienia.
    - Dobrze. - Uśmiechnęła się zadowolona, a ja po prostu czułem, jak kamień z serca mi spada! - Podoba mi się pańska praca - tym razem mówiła do mnie. - Oby tak dalej - dodała, po czym opuściła pomieszczenie.
    - Ona tak zawsze...? - zapytałem, gdy już się upewniłem, że ta kobieta nie będzie nas w stanie już usłyszeć.
    - Po prostu mnie nie lubi... - odburknął. - To nie twoja wina, tylko moja...
    - Jak to? - zdziwiłem się.
    - Nieważne, nie chcę o tym rozmawiać. Możemy przejść do tej cholernej fizyki?
    Wyczułem, że jest zdenerwowany i nie rozumiałem tego napięcia miedzy nim, a dyrektor, a dało je się wyczuć. Jednak nie chciałem naciskać. Wiedziałem, że prędzej czy później chłopak mi się wygada, bo coś czułem, że zdobędę jego zaufanie. Chociaż sam jeszcze nie wiedziałem, dlaczego tak na tym mi zależy...
    - A co ostatnio robiłeś z panią Goldmann?
    - Szczerze? To nie pamiętam. Częściej rozmawialiśmy, niż robiliśmy coś, co z fizyką związane. Zwłaszcza ostatnio, bo czuła się coraz gorzej... Chociaż nie przypuszczałem, że nas opuści, bo nawet ją lubiłem...
    - Rozumiem - rzuciłem ze współczuciem i poklepałem chłopaka po ramieniu, przez co automatycznie na mnie spojrzał. Miał naprawdę bardzo ładne oczy i w końcu mogłem zobaczyć jego twarz! - Jak chcesz, to możemy się umówić tak, że będziesz przychodzić do mnie w te piątki i będziemy powtarzać cały materiał z tygodnia, potem będę pomagać ci do kartkówek lub klasówek, a już jak nie będziemy mieli co robić, to będziemy rozmawiać - zaproponowałem. - Co o tym myślisz?
    - Hm... Mi pasuje. - Uśmiechnął się do mnie.
    - Czyli wychodzi na to, że możesz iść, bo jak na razie, nic na lekcjach takiego nie robiliśmy, chybaaa, że chcesz mi pomóc sprawdzić testy, chociaż i tak nie ma co sprawdzać, bo połowa klasy ściągała.
    - Widziałeś?
    - Owszem. I specjalnie dałem test, który było można znaleźć w internecie. Chciałem nie tylko sprawdzić waszą wiedzę, ale też uczciwość. Po sobie wiem, że lepiej jest się uczyć, niż ściągać, dlatego też będę wymagać tego od moich uczniów. I cieszę się również, że zrezygnowałeś z tej opcji - zakończyłem swą wypowiedź i puściłem mu oczko, na co wyraźnie się zarumienił.
    - T-to... Możemy sprawdzić te testy... - zająknął się, spuszczając wzrok na swoje splecione dłonie, które trzymał na blacie stolika, przy którym siedział.
    - Dobrze! - Wziąłem testy z biurka i połowę wziąłem sobie, a połowę chłopakowi, uważając, by jego praca, znalazła się u mnie. - Ty sprawdź to, a ja to. Tutaj masz wszystkie odpowiedzi. - Podałem mu karteczkę, mówiąc to. - Są tu odpowiedzi do zadań zamkniętych, więc tylko te sprawdzaj, a ja otwarte.
    - W porządku - pokiwał głową, łapiąc za czerwony długopis, który mu podałem, a ja zacząłem sprawdzać jego pracę.
    - No, Kaulitz. Chyba aż tak bardzo nie są potrzebne Ci te zajęcia dodatkowe - odezwałem się po pięciu minutach.
    - Jak to...? - zerknął na mnie.
    - Masz cztery mniej. Całkiem ładnie napisana praca.
    - CO?!

5 komentarzy:

  1. Eh, no i co tu dużo mówić?
    Jak zwykle podobało mi się, ale wydaje mi się, że jest krótko.
    Ale nie ważne bo ostatnio wszystko jest dal mnie, krótkie nawet i u mnie na blogu. Uh...
    No i pięknie i ładnie. Ja czekam na dalsze części. I przepraszam, że taki krótki komentarz ale niestety jednocześnie piszę coś u siebie i nie mam weny na komentarze. Poprawię się nastempnym razem! Przysięgam!
    Pozdrawiam i weny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Już nie mogę się doczekać aż zaczną sobie ufać! :D Kocham ten moment! Mam nadzieję że Tom szybko pogodzi się z Gustavem. Zastanawia mnie to czy oni są jakąś rodziną czy ich nazwiska to tylko zbieg okoliczności. Wątpię żeby to był zbieg okoliczności :P Ciekawi mnie też co zrobi Tom na następnej lekcji, aby zakomunikować im że widział.
    Macie cudowne tło! Rozczula mnie! Chłopcy wyglądają bosko!
    Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
    Weny!
    Trocheotomie

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawi mnie, jak to się wszystko rozwinie! Interesujący pomysł na opowiadanie. Szkoda tylko, że tak długo trzeba CZEKAĆ na następny odcinek!!! Sama piszę Twincest, ale jeszcze nie założyłam bloga. Uwierzcie, że czytelnik (jeśli naprawdę się wkręci), potrafi tylko siedzieć i czekać na kolejną część, więc tydzień czekania to istna KATORGA. Rozważcie kwestię częstotliwości publikacji.

    Weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny odcinek. No i ta akcja ze sprawdzianami:) To się klasa dziwi, jak Tom im odda te sprawdziany. Opowiadanie wciąga i to jest najważniejsze, ale pomarudzę, jak moje poprzedniczki :) jeśli chodzi o częstotliwość publikacji. Rozważcie dodawanie chociaż 2 odcinków tygodniowo. Pleaseeeeee...

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny odcinek! Reakcja Billa na ocenę... Bezcenna. Jakbym widziała siebie! :D
    Tak, jak moi poprzednicy błagam: dodawajcie odcinki 2 razy w tygodniu. No proszę! *mina kota ze shreka*
    Ja nie wytrzymam, tak długo! Bo strasznie zaciekawiło mnie to opowiadanie i wręcz odliczam dni do nowego odcinka!!!

    Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń