piątek, 18 lipca 2014

Odcinek szósty

Tom

Wpatrywałem się w jego twarz, która wyrażała w tej chwili smutek i nadzieję. Musiałem się jeszcze raz zastanowić. Pozbierać myśli, bo znów miałem mętlik w głowie, chociaż jeszcze niedawno byłem pewien tego, co chcę powiedzieć... Byłem pewny tego, co czuję do tego chłopaka.
- Bill - zacząłem dość niepewnie. - Wiem, że krótko się znamy. I w tym krótkim czasie dość sporo się wydarzyło między nami. Może nawet za dużo, bo obydwoje dobrze wiemy, że tego wszystkiego, tak naprawdę, nie powinno być... - przerwałem na chwilę, słysząc głośne prychnięcie chłopaka. - Ale... Nie żałuję, że tak się stało, wiesz...? - zapytałem, zerkając na niego, a widząc, że wyraz jego twarzy zmienił się - mówiłem dalej: - Wypełniłeś pustkę, która się we mnie znajdowała. Póki ciebie nie  poznałem, nie wiedziałem, że jestem taki samotny... Naprawdę świetnie się z tobą bawiłem i... chciałbym dalej się tak dobrze czuć... Teraz wiem, że mogę tak tylko przy tobie... Przez ten cały tydzień praktycznie nie jadłem, nie spałem... A najczęściej to myślałem... A wiesz o kim?
- Nie... - odezwał się cicho, niemalże szepcząc.
- O takim czarnowłosym chłopaku, który w dwa dni zawrócił mi w głowie. Niektórzy pewnie pomyśleliby, że to nierealne, niemożliwe... Sam kiedyś tak myślałem, ale teraz wiem, jak to jest zakochać się w kimś od pierwszego wejrzenia... I chcę dać temu uczuciu szansę... Dać się ponieść temu... Czasami warto zaryzykować. A wiem, że w tym wypadku warto. Musisz tylko... Teraz... - plątałem się, patrząc na niego bezradnie. - Teraz ty musisz dać mi szansę i wybaczyć... - skończyłem, nie wiedząc, co mam jeszcze powiedzieć i patrzyłem, czekając na jego ruch. Przez chwilę nie odzywał się, ale zaraz pokręcił głową, podszedł do drzwi i otworzył je.
- Wyjdź - rozkazał.
- C-co...? - zapytałem, nie dowierzając, że to powiedział.
- Wyjdź - powtórzył lodowato.
- Naprawdę tego chcesz...? - dopytywałem, mając nadzieję, że zaprzeczy i rzuci mi się w ramiona, jednak się nie odezwał. Nawet na mnie nie patrzył. - Chyba jednak się przeliczyłem... - zauważyłem gorzko. - Daj znać, jak zmienisz zdanie... - poprosiłem i miałem już wyjść, gdy poczułem nagle mocny uścisk na swoim ramieniu. Przekręciłem głowę, by spojrzeć przez swoje ramię, a gdy już to zrobiłem, nagle na swych ustach poczułem coś mokrego i miękkiego. Jego wargi złączyły się z moimi w tęsknym  pocałunku. Przyciągnąłem go do siebie jedną ręką, obejmując chłopaka w pasie, a drugą dłoń wsunąłem w jego włosy, całując go mocniej. Nasze wargi ocierały się o siebie w tym szaleńczym pocałunku, a gdy zabrakło nam już tchu, odsunęliśmy się od siebie, choć niechętnie. - Nie wyjeżdżaj... - poprosiłem jeszcze raz, patrząc w jego oczy i przykładając przy tym czoło, do czoła chłopaka. - Chcę mieć cię blisko.
- Zostanę. Tylko dla ciebie... - wyszeptał i wtulił się we mnie mocno.


Bill

Siedzieliśmy sobie razem z Tomem i oglądaliśmy tv pudło. Oczywiście byłem w niego wtulony, a dodatkowo wziąłem jeszcze jego dłoń i splotłem nasze palce ze sobą. Potrzebowałem teraz tej bliskości. Jego bliskości. Po tym całym tygodniu, w którym na niczym nie mogłem się skupić, bo myślałem o nim. A gdy Tom przyznał, że zakochał się we mnie od pierwszego wrażenia. O matko...!
Spojrzałem na mojego... ehm... na Toma z miłością w oczach i musnąłem jego miękkie usta, a on od razu odwzajemnił gest. Teraz mogłem robić to, kiedy tylko chciałem i to było cudowne! No... No znaczy jak nikt nie widział, no! Po chwili usłyszałem jakieś hałasy, które dochodziły od strony drzwi i jakby... huk walizki, która upadła na ziemię? Podniosłem się i zacząłem kierować się w tamtą stroną, a moimi śladami podążał Tom. Zobaczyłem mamę, tego jej cizia mizia oraz jakąś laskę. Boże, castorama nie ma tyle tapety w swoich zasobach, ile ona na mordzie. Zmierzyłem ją od góry do dołu wzrokiem i zmarszczyłem brwi.
- Kto to? - zapytałem nie za miło.
- Tatiana - powiedział ten fagas, choć ja się go wcale nie pytałem! Oczywiście, że przez ten tydzień się nie odzywałem do niego! I nie zamierzałem! Patrzyłem na nią z kwaśną miną. - Moja córka. Będzie od dzisiaj z nami mieszkać.
 ŻE CO PROSZĘ?! No chyba was, kurwa, pogięło! Mam mieszkać z jakąś żywą lalką barbie?! No chyba nie! Zrobiłem krok do tyłu i poczułem, że na coś się natykam. Tom...
- A to kto? - wtrąciła się w końcu łaskawie mama.
- Mój ko.. . - kochanek - Serio Bill?! Serio chcesz się tak wkopać?! Wymyśl coś...! Wymyśl coś, kurwa! - Mój kolejny nauczyciel od fizyki. Teraz nam się trochę zmieniają, bo pani Goldmann przeszła na emeryturę. - 
Nie wiem, czy wszystko, co mówiłem było do końca prawdą, ale ważne, że wybrnąłem z tego! - A Tom... - Kurwa mać, skup się! - A pan Tom zostaje już na stałe.
- A pan Tom czemu nas odwiedził?
- A to nie może? - odpowiedziałem znowu i dałem ręce na biodra. Lepiej się, kurwa, przyzwyczajcie do tego widoku! - A gdzie ona będzie spać? - zadałem kolejne pytanie.
- Ja mam imię.
- Tania? - zakpiłem. Niech nie myślą, że ja jestem taki miły i kochany! No... Przynajmniej nie dla wszystkich. Usłyszałem, jak Tom zachichotał, ale zaraz w sobie to stłumił.
- Tatiana! - krzyknęła, wyraźnie oburzona. Ojoj, uważaj, bo złość piękności szkodzi. A zresztą... Chuj z tym! Tobie to już nic nie zaszkodzi!
- Oj, przepraszam, ale tak mi się jakoś skojarzyło. - Kolejny chichot zza moich pleców. Oj, Tommy, Tommy.
- Bill, przestań - westchnęła mama kręcąc głową.
- Bo co?! Przez jakiegoś fagasa wyprowadzam się z domu do taty! A jeszcze on sprowadza sobie jakąś lalusie tutaj! A gdzie w tym wszystkim jestem ja?! Czy ja tutaj nie mam już nic do powiedzenia?! I, kurwa, zostaję! Nigdzie nie jadę!
- Musisz, Bill. Tatiana miała zająć twój pokój - powiedział ten cały... Paul, Sraul, czy chuj jeden wie, jak on się nazywa.
- Niech wypierdala z mojego pokoju! - wydarłem się. Teraz wszystko działo się w spowolnionym tempie. Zobaczyłem tylko, jak ręka tego kochanka mojej mamy unosi się, by mnie uderzyć, jednak zaraz została ona zatrzymana przez jakże umięśnioną rękę Toma. Ja nie wiem, gdzie on je sobie wyrobił... W sensie mięśnie. Ale robiły wrażenie. No, przynajmniej na mnie, bo ja to żadnych nie miałem. Mój nauczyciel wykrzywił jego rękę, a gdy tylko spojrzałem na Toma twarz, to aż sam zacząłem się bać.
- Jeszcze raz podniesiesz na Billa rękę, a ci ją połamię, rozumiesz?! - wysyczał przez zęby. - Jeśli tylko w jakikolwiek sposób go tkniesz. - 
Przygryzłem wargę, a serce mi się zatrzymało. Nie wiedziałem, że... że... No... Och... Cholerne wrażenie na mnie zrobił swym zachowaniem. - Bierz walizki, Bill - powiedział w moją stroną, już bardziej łagodnie, puszczając łapę tego bydlaka. Jednak przez jego słowa wytrzeszczyłem tylko oczy. - Ja nie żartuję. Nie będziesz tutaj mieszkać. - Zerwałem się i wziąłem tylko jedną dużą walizkę na kółkach i jedną, trochę mniejszą, na ramię. Znajdowały się w nich ubrania no i moje osobiste rzeczy, jak szczoteczka do zębów, bądź ładowarka do telefonu. Zszedłem na dół i spojrzałem na mamę. Nawet nie uroniła łzy. Nawet nic nie powiedziała temu... temu... temu czemuś! Ale z niej mama... Pokręciłem tylko głową i z torbami wyszedłem przed dom. Wychodząc za furtkę, już nie wytrzymałem. Po prostu puściły mi nerwy.  Usiadłem na walizkach i rozpłakałem się, niczym dziecko.
- Billy -  usłyszałem Toma, a gdy uniosłem głowę, zobaczyłem, że kuca przede mną.- Chcesz tam wracać? - Pokręciłem tylko głową. Chłopak pomógł mi się podnieść i wsadził mnie wręcz na tylne siedzenie samochodu, gdyż ze mnie zupełnie uleciały wszystkie siły. Moje walizki znalazły się w bagażniku, a auto zaraz ruszyło z miejsca. - Połóż się - powiedział czule, na chwilę odwracając głowę w moją stronę. Ściągnąłem buty, by nie pobrudzić mu tapicerki i położyłem się tak, jak powiedział. Skuliłem się i jedną rękę podłożyłem pod głowę. - Ja się wszystkim zajmę - dopowiedział, ale nie miałem już siły, by zapytać się co ma na myśli. Samochód po ulicach wręcz płynął, a dźwięk silnika... Po prostu odpłynąłem w krainę Morfeusza.
Tom

Po pogodzeniu się z Billem postanowiliśmy, że pooglądamy jakiś film. Jak się później okazało - była to komedia romantyczna. Siedzieliśmy wtuleni w siebie, co raz obdarzając się jakimś przelotnym, ale jakże czułymi pocałunkami. Obydwoje nawzajem cieszyliśmy się swoją obecnością. Poza tym Bill powiedział, że jednak zostaje, więc jak miałbym się z tego powodu nie cieszyć? Nagle łomot za drzwiami jego pokoju przerwał nam te cudowne chwile napawania się sobą. Chłopak wstał, podszedł do drzwi, by otworzyć je i zobaczyć co się za nimi dzieje, a ja ruszyłem w ślad za nim. Jak się później okazało, jego matka najpierw sprowadziła do domu kochanka, a on z kolei swoją córkę. Przy tym musiałem przyznać Billowi rację. Faktycznie ta cała Tatiana przypominała jedynie pustą lalę i bawiło mnie to, jak się do niej zwracał, ale zaraz tok wydarzeń nieco się zmienił. Ten idiota chciał podnieść na Billa rękę, na co nie pozwoliłem. Wściekłem się wtedy nie na żarty i zdecydowałem, że zabieram ze sobą chłopaka. I tak nie miał powodu, dla którego miałby tam zostać, skoro matka i tak podjęła decyzję za niego i już dawno go wyprowadziła z domu. Kiedy znaleźliśmy się w moim samochodzie, obiecałem mu, że wszystkim się zajmę, a nim zaopiekuję. Po chwili jazdy byliśmy już pod budynkiem, w którym znajdował się dobrze już znany Billowi, mój apartament.
- Bill, wstawaj - odezwałem się, parkując samochód na wyznaczonym dla mnie miejscu, po czym odwróciłem się w jego stronę. Wtedy zauważyłem, że młody śpi sobie w najlepsze, skulony na tylnym siedzeniu. Uśmiechnąłem się tylko do siebie na ten widok, a po chwili wysiadłem z auta i kiwnąłem na portiera, który w chwilkę potem stał już obok mnie. - Może pan mi pomóc? - zwróciłem się do niego. - Mam trochę bagażu i nie sądzę, bym dał sobie sam radę. A nie chcę kursować w tę i z powrotem dwa razy.
- Panie Kaulitz, przecież nie ma problemu! - odpowiedział wesoło, uśmiechając się do mnie miło. - Proszę tylko dać mi to, co mam zanieść i już!
- Dziękuję - powiedziałem i aż sam się uśmiechnąłem. Ten facet zawsze sprawiał, że się uśmiechałem, nawet wtedy, gdy miałem zły dzień. Zarażał pozytywną energią. Mężczyzna w odpowiedzi poklepał mnie po ramieniu, wciąż się uśmiechając, po czym przejął ode mnie walizkę Billa, którą wyciągnąłem z bagażnika, ja zaś wziąłem jego mniejszą torbę i przewiesiłem sobie przez ramię, a samego chłopaka ostrożnie podniosłem z tylnego siedzenia, chcąc go bezpiecznie przetransportować do apartamentu, nie
budząc czarnowłosego przy tym. Już po chwili stałem w windzie z Billem na ręku, a obok mnie starszy, siwiejący i jakże uprzejmy portier. Jadąc na górę - milczeliśmy. Ale nie czułem się przez to jakiś spięty, czy skrępowany. Dave - bo tak się właśnie nazywał - dobrze wiedział, że jestem milczkiem i chociaż sam był gadatliwym człowiekiem, przy mnie potrafił zamilknąć. Szanował to. Niedługo potem byliśmy już na jedenastym piętrze. Portier pomógł mi jeszcze dotrzeć do mojego mieszkanka, a po odstawieniu walizki, skłonił się i odszedł. A ja, będąc już w środku, poszedłem do swojej sypialni, by na mym wielkim łożu ułożyć wygodnie młodego, który wciąż słodko drzemał. Zdjąłem mu powoli buty, spodnie i koszulkę, żeby było mu wygodniej, po czym nakryłem jego szczupłe ciało kołdrą i wyszedłem.
***
Kiedy chłopak spał, ja zająłem się resztą. Przygotowałem wszystko, co było mi i jemu potrzebne, a miałem mu o tym opowiedzieć, jak się obudzi. A żeby jego pobudka była dość miła, to przygotowałem mu omleta z bitą śmietaną, kawałkami owoców i sosem czekoladowym. Jako, że umiałem trochę gotować, to trzeba było się popisać przed moim... chłopakiem...? W każdym razie - przez żołądek do serca - prosta droga do zdobycia. Jeszcze zrobiłem mu kawę, by mógł się bardziej dobudzić, po czym z tym wszystkim ruszyłem do mojej sypialni. Jedzenie postawiłem na szafkę nocną, która stała obok, a sam usiadłem na łóżku za chłopakiem, który leżał na boku. Czule zacząłem obcałowywać jego nagie ramię, sunąc w górę, a gdy usłyszałem jego ciche pomruki, powiedziałem:
- Wstawaj, śpiochu. Przygotowałem dla ciebie coś dobrego. A przynajmniej mam taką nadzieję! - dodałem, nie chcąc się za bardzo przechwalać, a kiedy jego oczy były wpatrzone już w moje, uśmiechnąłem się delikatnie.
- Tom... - szepnął, odwzajemniając uśmiech i kładąc dłoń na moim policzku, którą zaraz ucałowałem.
- Siadaj prosto, bo musisz coś w końcu zjeść.
- Nie jestem głodny - bąknął, zabierając nagle rękę.
- Nawet takimi pysznościami pogardzisz, które przygotowałem specjalnie dla ciebie? - zapytałem niewinnie, unosząc przy tym lewą brew i biorąc tackę z omletem na talerzu, a na ten widok Billowi pociekła aż ślinka! No dosłownie! A w jego brzuchu zaburczało groźnie. - Hę? Dalej twierdzisz, że nie jesteś głodny? - zmrużyłem oczy.
- No... Ewentualnie... Mogę zjeść - mruknął, zabierając ode mnie szybko tackę, jakby obawiał się, że zmienię zdanie i sam to zaraz zjem, po czym ułożył ją wygodnie na swych kolanach, chwycił nóż oraz widelec i zaczął wcinać łapczywie.
- A przy okazji pogadamy.
- O czym? - zerknął na mnie, połykając to, co miał w buzi.
- Rozmawiałem z twoim tatą - przyznałem.
- C-co...? - wyłapał i przestał jeść, jakby nagle mu się odechciało.
- Oj, nie martw się i wsuwaj - poprosiłem.
- Jakoś... Odechciało mi się - westchnął.
- Jak nie będziesz jeść, to nic ci nie powiem - uparłem się, ale zadziałało, bo chłopak prychnął, lecz zaraz jadł dalej. Widziałem, że mu smakuje i tylko udawał, że nie chce jeść! - No, więc zadzwonił na twój telefon, jak spałeś. Pozwoliłem sobie odebrać połączenie, by porozmawiać z nim. Powiedziałem mu, co się stało w domu twojej matki i dodałem, że jednak chcesz zostać.
- I...? - wtrącił, oblizując przy tym wargi.
- I na razie zostajesz u mnie - dokończyłem i puściłem oczko. W odpowiedzi chłopak chciał się na mnie rzucić, ale nie pozwoliłem mu na to, bo nie chciało mi się sprzątać. Dopiero gdy odstawiłem tackę z resztką jedzenia, przytuliłem go mocno do siebie. Jak na razie nie chciałem mu mówić, że wkrótce jego ojciec nas odwiedzi...



~.*.~

Witajcie.
Dzisiaj znów przemawia do Was Joll, bo muszę coś przekazać. Z tego, co widzę, to bez przerwy, pod każdym postem, jest pięć komentarzy. Może nie jest to najgorszy wynik, ale mnie niespecjalnie zadowala. Nie wiem, co o tym myśli Czaki. I naprawdę uwielbiam z Nią pisać, ale jeśli mamy to wrzucać tylko dla takiej publiczności, to nie wiem, czy to ma sens. Obserwuje nas więcej osób, niż mamy komentarzy, a przecież są jeszcze osoby, które tego nie robią, więc pewnie jest Was więcej... Tylko gdzie? Gdzie jesteście? Dlaczego my mamy dzielić się naszym opowiadaniem skoro Wy nie dzielicie się swoimi przemyśleniami? Jeśli dalej tak będzie, to już chyba wolałabym wysyłać zainteresowanym osobom odcinki na pocztę. Przynajmniej będziemy otrzymywać coś w zamian... Także... teraz wszystko zależy od Was.

Pozdrawiam,
Joll.

16 komentarzy:

  1. Użyj mózgu, Joll i pomyśl, że niektórzy nie mają na to czasu. Ja, dla przykładu, czytam szybko i zaraz muszę wracać pomagać mamie, a potem już nie wracam do internetu, tylko wieczorem, a jestem tak zmęczona, że nie mam siły by opisywać jakiś odcinek kolejnego opowiadania. Więc przestań się spinać i grozić, że jak nie zaczniemy komentować to nie będziesz pisać. Nie masz do nas nawet odrobiny szacunku. Blog jest nowy i jak się rozkręci to będzie więcej komentarzy, a Ty już na samym początku wydziwiasz. To wkurzające jak cholera. Więc zastanów się nad tym co Ty gadasz, bo przez to możesz stracić nawet te 5 komentujące osoby. Do widzenia.
    T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się w 100 % :) /K.

      Usuń
    2. Do wszystkich tych co mnie tak się czepiaja. po pierwsze, to mnie nie obrażaj, bo sobie nie życzę. Skoro cię to tak irytuje to po co tu wchodzisz i mnie denerwujesz? Myślisz, że to takie miłe? Na skomentowanie odcinka nie macie czasu, ale żeby mnie zgnoić, to tak. Miło, serio. I fajnie, że mnie tak potraktowaliscie. ;]

      pozdro, Joll

      Usuń
    3. Skoro Ty nas traktujesz jak gówno to odpłacamy się tym samym, skarbie. Skoro znalazłam czas na skomentowanie to znaczy, że go miałam dzisiaj, ale jak widzisz, odpisuję dopiero wieczorem, bo wcześniej BYŁAM ZAJĘTA. Zluzuj majty, dziewczyno, bo wyobraź sobie, że ludzie mają wakacje! Spędzają czas z rodziną. Może tylko klikają w link i od razu wyłączają. Zastanowiłaś się nad tym? Jestem tu dla Czaki, a nie dla Ciebie więc się tak nie spinaj. Nigdy nie czytałam twoich opowiadań więc nawet nie wiem kim jesteś.
      T.

      Usuń
    4. Więc może ja zabiorę tutaj głos. Uważam, że nie powinniście obrażać Joll, bo na to nie zasłużyła. W ogóle nie powinno dojść do sytuacji, gdy ktoś kłóci się tutaj z kimś w taki sposób. Ona naprawdę chciała dobrze... Chciała znać Wasze opinie, czy Wam się podoba i w ogóle... Poświęca naprawdę dużo czasu, by wszystko wyglądało tak pięknie jak wygląda... Za co ja osobiście Jej bardzo dziękuję, bo cudownie mi się z Nią pisze. Czy nie możemy dojść do jakiegoś porozumienia? Naprawdę trzeba siebie obrażać? Nie róbmy tego, proszę.

      Usuń
    5. Napisze tu coś, co napisałam też Ci prywatnie. Bo Ty też dużo czasu na to poświęcasz. I dobrze wiesz, że bez Ciebie nie byłoby tego opowiadania. I również wiesz, że także uwielbiam z Tobą pisać. I tak dla wyjaśnienia. PISZĘ TO CZAKI I JOLL, nie tylko ja, więc nie wspominajcie tylko o mnie... Bo nasza kochana Czaki też tutaj daje dużo siebie. I mam nadzieję, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy. Jeśli kogoś wyjątkowo uraziłam, to przepraszam.
      A Tobie, Czaki, dziękuje... Dziękuje, że mnie zrozumiałaś.

      Joll.

      Usuń
  2. Dobra zacznę od odcinka, a później przejdę do tego co pod nim. :)
    Okropnie mi się podobał rozdział, ale w sumie to, jak zwykle. :P Cieszę się, że Bill zostaje *taniec radości*. Będą przez jakiś czas razem mieszkali jej!!! I ten romantyczny Tom gotujący dla Billa i przynoszący mu jedzonko do łóżka! Padłam i nie wstaję bijąc Wam pokłony za to, co napisałyście. :*
    Teraz do tego, co ogłosiła Joll.
    Osobiście twierdzę, że to dopiero początek tego bloga i nie ma co się spinać, jeśli chodzi o ilość komentarzy. Prawda jest taka, że większość blogów o tej tematyce nie ma zbyt wielu czytelników, więc no cóż. I pewnie sporo ludzi nie ma czasu na komentowanie, tak jak napisał Anonim T nade mną. Ale patrzcie na to tak: macie już aż 1578 wejść na bloga!
    Także piszcie dalej, nie przejmujcie się, weny życzę. :)
    I jakby, co: wiedzcie, że ja chce przeczytać to opowiadanie do końca, więc zbierzcie tyłki i piszcie. XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do odcinka to mi sie podobał ;) Biedny Bill .. co to za matka, która sama wyrzuca z domu swe dziecko, a przyprowadza inne .. ;/
    A ten cały Paul to co on sobie mysli !? Niech swoją dziunie uderzy, a nie Billa!! Wkurzyli mnie ! Ale dobrze, że Tom obronił czarnulka .. Mam tylko nadzieję, że ojciec Billa nie będzie chciał go zabrać do siebie...

    Ps. Pod Twoim komentarzem u mnie pojawiła sie odpowiedź :) Jak jesteś ciekawa to zaglądnij :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam głowy na pisanie komentarza, ale i tak go zostawię tylko ze krótki.
    So..
    Uroczo to dzisiaj było. Tak słodko i pięknie, że aż mi smutno, że nie mam nikogo buuu! ( :( )
    Ale okay. A co do tego po d spodem...
    Nie narzekaj. 5 komentarzy to dużo. Nie każdy poza tym ma czas na komentowanie, wyrozumiałości trochę. Opowiadanie jest świetne ale to dopiero początki z czasem przybędzie wam komentarzy spokojnie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Joll nie chce być nie miła ale proszę poczekaj jeszcze trochę blog jest jednym z nowszych. Też mam bloga więc cię rozumiem. Trochę cierpliwości. Chociaż mi to nie przeszkadza. Chętnie będę czytać to co piszesz :)
    Mam nadzieję że to nadal będzie na blogu :)
    Pozdrawiam Mito :**

    OdpowiedzUsuń
  6. ROZDZIAŁ CUDNY.
    ZRESZTĄ CAŁE OPKO ZAJE****E
    CO DO KOMENTOWANIA NIE ZAWSZE MOŻNA COŚ NAPISAĆ. JA NP. CZYTAM WSZYSTKO NA TEL. I NIE MAM JAK KOMENTOWAĆ.
    POZDRAWIAM I DUŻO WENY ŻYCZĘ
    KOTEK
    PS. ZAPRASZAM DO MNIE.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział cudny! Nie mogę się doczekać dalszej części. Bardzo fajnie, że Bill zamieszka z Tomem!
    Chciałabym też zaprosić Was na mojego bloga. Dopiero zaczynam. Tematyka oczywiście Tokio Hotel. W planach mam napisanie zwykłego opowiadania, jak i Twincest. :)
    Także zapraszam:
    http://tokiohotel-promisemethat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. No, to Bill zostaje, przynajmniej na razie, bardzo mnie to cieszy :)
    Akcja zaczyna się rozkręcać, mam nadzieję, że ojciec Billa czegoś nie zepsuje. A no i i ciekawią mnie dwie sprawy.1: Co z pieskiem? 2: Co z nauką fizyki? To było takie fajne, jak Tom miał z nim lekcje. Pozdrawiam Was i nie przejmujcie się małą ilością komentarzy, na moje kilka słów zawsze możecie liczyć. Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. trafiłam na tego bloga całkiem przypadkiem i na początku motyw romansu nauczyciela z uczniem przypomniał mi opowiadanie Obsesji, jednak z każdym kolejnym zdaniem zrozumiałam, że to kompletnie różne historie.Jak dla mnie akcja toczy się za szybko, straciłyście ten sensualny motyw z początku opowiadania i moja rada przystopujcie z rozwojem fabuły bo się szybko wypalicie. Czytają to co napisałaś pod odcinkiem widac, że droga Joll masz naturę choleryka i co zrozumiałe pragniesz komunikacji z czytelnikami niestety pisanie tego typu opowiadań nie przyniesie ci sławy ani dużej ilości czytelników. Twórz dla tych co komentują, bo skoro to robią muszą dażyc cię wileką sympatią a pamiętaj, że nie zawsze dużo oznacza lepiej.
    pozdrawiam XYZ

    OdpowiedzUsuń
  10. Spodziewałam się tego :P Przewidywanie. Zgadzam się z opinią nade mną ( XYZ ). Troszkę za szybko rozwija się fabuła. Zabrakło momentu, w którym ich ciągnie do siebie, ale są nieufni i zastanawiają się nad uczuciem... Ale teraz już za późno. Nie myślcie, że piszę tylko po to żeby wytknąć błędy. Lubię wasze opowiadanie, ale we wszystkim co czytam czasem znajduję rzeczy, które mi się nie podobają.
    Boskie nastawienie Billa do Tatiany. Kocham to. Nie spodziewałam się tak oziębłej reakcji, a wręcz jej braku ze strony matki. Mam przeczucie, że gdy przyjedzie ojciec ujrzy ich w niedogodnym do tego momencie. :D
    Co z psiakiem?!
    A co do komentarzy... To ja też często nie mam czasu. Często piszę długo po przeczytaniu, albo późno w nocy. Po prostu nie mam czasu. I czasem ochoty. Tak w sumie to rzadko komentuję. Szanuję tych którzy piszą, ale nie przepadam za tym... Robię to tutaj tylko dlatego, że obiecałyście wstawiać rozdziały szybciej im więcej będzie komentarzy :D
    A to ile macie fanów i jak bardzo czekają na kolejny rozdział możecie zobaczyć na liczniku odwiedzin...
    Weny
    Tracheotomie

    OdpowiedzUsuń
  11. U mnie pojawił się nowy odcinek, na który zapraszam ! :)

    OdpowiedzUsuń