piątek, 3 października 2014

Odcinek dwudziesty czwarty

Tom

Kiedy Bill odszedł, nie wiedziałem, co mam robić. Dopiero gdy Gustav spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym: „Na co czekasz? Leć do niego!”, to zrobiłem to. Zacząłem biec za Billem, ale kiedy już przebyłem dobry kawał drogi, zrozumiałem, że już go nie dorwę. Wróciłem więc na miejsce przed klubem, ale jedyną osobę, którą tam teraz zastałem, to był Ross.
- Co ty tu robisz? - zapytał, patrząc na mnie przestraszony.
- A ty? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Czekam na taksówkę – odparł krótko.
- Mogę zabrać się z tobą? - spytałem, czym wyraźnie się zdziwił. - Wiesz, o tej godzinie ciężko znaleźć podwózkę – wyjaśniłem.
- A pobijesz mnie znowu za to?
- Nie. I w sumie to chciałem cię przeprosić. Poniosło mnie trochę – powiedziałem, wzdychając cicho.
- Nie... To ja przepraszam... Nie przewidziałem, że Bill może kogoś mieć... A nie miałem zamiaru go tobie odbijać, w końcu mam jakieś zasady – mruknął, a zaraz dodał, gdy obok nas zaparkował samochód: - Wsiadasz? - zapytał, zerkając na mnie, na co kiwnąłem twierdząco głową.
Gdy dotarłem do domu, byłem totalnie wyczerpany i padnięty. Najpierw więc poszedłem do kuchni, by się czegoś napić, bo w ustach to miałem totalną Saharę, a potem zajrzałem do swojej sypialni, ale, że Billa tam nie było, to udałem się do pokoju chłopaka. Był tam. I spał sobie w najlepsze. Wyglądał naprawdę słodko, zwłaszcza, że Bobik spał obok niego na poduszce. Swoją drogą, to podrósł przez ten czas i już nie wyglądał jak mały, słodki szczeniaczek. Dziwne, że jakoś wcześniej tego nie zauważyłem.
Przez chwilę patrzyłem tak na nich, aż w końcu sam położyłem się obok chłopaka i zasnąłem, wtulony w jego ciało.


Pobudka z rana była po prostu straszna. Okropnie bolała mnie głowa i gdy tylko udało mi się wyjść z łóżka, nie budząc przy tym Billa, polazłem do kuchni, by łyknąć tabletkę na kaca i przygotować jakieś śniadanie. Dziś był piątek, więc postanowiłem, że po wczorajszym odpuszczę Billowi szkołę, chociaż tak naprawdę to ja powinienem był zostać w domu. I czasami naprawdę żałowałem, że nie pracuję w firmie ojca. Tam pewnie miałbym więcej luzu.
Kiedy już się jako tako ogarnąłem i zrobiłem Billowi śniadanie na przeprosiny, napisałem jeszcze dla niego krótki liścik.
Wiem, że wczoraj przesadziłem i zachowałem się jak ostatnia świnia i chociaż mógłbym wszystko zwalić na alkohol, to i tak obaj dobrze wiemy, że to było nic innego, jak czysta zazdrość. Dobrze wiesz też, jak bardzo mi na Tobie zależy i po prostu boję się myśli, że mogę Cię teraz stracić... W końcu to, co nas połączyło, było i jest szybkie i impulsywne, więc równie szybko może się skończyć, a tego nie chcę... Dzisiaj możesz zostać w domu. Należy Ci się.
Tom”
Patrzyłem przez chwilę na karteczkę krytycznym wzrokiem. I nim opuściłem mieszkanie, dopisałem jeszcze „Twój Tom”.

Bill

Zdziwiłem się, gdy otworzyłem oczy. Nie dość, że nie zostałem obudzony, to jeszcze gdy spojrzałem na zegarek, było na tyle późno, że już dawno powinienem być w szkole…! Dziwne, że Tom ani mnie nie obudził, ani nic. A może budził mnie, a ja byłem nad wyraz chamski i przegiąłem?! Ale przecież zawsze podchodził do tego tak rygorystycznie i nawet, gdy miałem najgorszego kaca, to nie pozwolił mi zostać w domu. Może teraz chce pokazać mi, że ma mnie totalnie w dupie, a to jest moje życie i sam mam o nim decydować? Najwyżej spadnę na samo dno… Wstałem i poszedłem do kuchni. Śniadanie! No! O tej porze, to ja mogę jeść, choć to bardziej podchodzi już pod obiad, ale nieważne! Dla mego brzusia to bardzo dobra pora! I dopiero kiedy zbliżyłem się do stołu, dostrzegłem karteczkę, którą natychmiast przeczytałem. Nikt nie jest w stanie nawet wyobrazić sobie, jak zrobiło mi się miło…
- Nie stracisz mnie, Tommy! – krzyknąłem i przytuliłem do siebie kartkę papieru, jakby co najmniej była nim. Dałem jej jeszcze buziaka, obmyślając już w głowie plan…


Stałem przed szafą, a dookoła mnie było mnóstwo porozwalanych ubrań. Och, no co?! Wywalałem wszystko z półek jak leciało. Ale to wcaale, a wcale nie moja wina! W końcu musiałem wyglądać idealnie! O tak… I seksownie! Więc ubrałem bokserki z Supermanem, obcisłe czarne spodnie oraz koszulkę, która z przodu ukazywała lekko moją klatkę. Jednak subtelnie. Nie! Nie był to żaden dekolt dla bab! Wypraszam sobie! Umalowałem się i spojrzałem na zegarek. W końcu dzisiaj piątek…! Popryskałem się jeszcze perfumami, wyprowadziłem Bobika na dwór, by… no… podlał drzewka i ruszyłem ku celu. A im bliżej niego byłem, tym bardziej zastanawiałem się, czy powinienem… Czy wypada… W końcu wiecie… No… Nie codziennie robi się takie rzeczy, no! Jeszcze zostanę wyśmiany i co?! Matko, zapadnę się pod ziemię i nie wrócę przez dziesięć lat! Albo dwadzieścia! Już po chwili znalazłem się… w szkole. Tak! W szkole! Korytarze świeciły pustkami, co niezmiernie mnie cieszyło. Podszedłem do sali, w której miałem nadzieję spotkać Toma. W końcu dziś jest piątek. A w piątki mam z nim dodatkowe zajęcia, prawda? Przygryzłem wargę i wszedłem najciszej, jak tylko umiałem. Akurat Tom znajdował się tyłem do mnie, więc zamknąłem za sobą cichutko drzwi i podszedłem do niego, po czym zakryłem mu oczy swymi dłońmi.
- Kto to?! – zapytał i aż cały podskoczył.
Ha, wystraszyłem cię!
- Poproszę o baardzo dogłębne korepetycje – wymruczałem mu wprost do uszka.
- Bill?! – wykrzyczał zdziwiony i szybko odwrócił się w moją stronę. Przygryzłem wargę i wziąłem klucz, który znajdował się na jego biurku, po czym zamknąłem drzwi na klucz, by mieć pewność, że nikt nam nie przeszkodzi. Z ów biurka zrzuciłem wszystko na podłogę jednym pociągnięciem ręki i usiadłem na nim, przyciągając nogami Toma do siebie.
- Więc co? Mogę na coś liczyć? – zapytałem, patrząc mu głęboko w oczy i ścisnąłem jego męskość przez materiał spodni.
- A… Ale… - zająknął się, a zaraz jęknął i odchylił głowę do tyłu. – My chyba… Chyba… Nie powinniśmy tutaj…
- Oj przestaań… Wiem, że tego chcesz… Pomyśl, jakie to podniecające… - Podciągnąłem jego koszulkę do góry i zacząłem całować jego klatkę piersiową idąc coraz wyżej. Zacząłem drażnić jego sutki ustami oraz palcami, na co mruczał, co tylko motywowało mnie do dalszych działań. Sam zsunąłem się z biurka, ale tylko na chwilę – by ściągnąć bokserki wraz ze spodniami. Wziąłem Toma rękę i dałem go na swego lekko pobudzonego już penisa. - No dalej, Tommy… Zerżnij mnie… Pokaż swemu uczniowi, jak to się robi… Naucz mnie – wymruczałem patrząc mu w oczy i oblizałem seksownie wargi. Widziałem te ogniki podniecenia w jego oczach i czekałem tylko na więcej…

Tom

Słowa Billa podziałały na mnie niemal jak płachta na byka. Automatycznie w pośpiechu zacząłem rozpinać swoje spodnie, a już po chwili moja pobudzona męskość została uwolniona. W tej chwili nie liczyło się nic. Tylko ja i on. I miałem w dupie wszelkie konsekwencje, jeśli ktoś by nas nakrył. W minutę później byłem w ciasnym wnętrzu chłopaka, który na wpół siedział, a na wpół leżał na moim biurku. Jego nogi znajdowały się na moich ramionach, a rękoma podpierał się, by nie spaść. Widziałem, że jego twarz jest przekrzywiona w lekkim grymasie, spowodowanym bólem, lecz chcąc dać mu jak najwięcej przyjemności, zacząłem stymulować jego twardego członka. Już po chwili z ust czarnowłosego wydobywały się jęki rozkoszy, gdy nagle usłyszałem pukanie do drzwi.
- Panie Kaulitz, dlaczego drzwi są zamknięte?! - usłyszałem zdenerwowany głos dyrektorki, ale w tej chwili było to najmniej ważne. - Co tam się dzieje?!
- Tom... - jęknął Bill ponownie, więc zatkałem mu usta, pieprząc go coraz mocniej.
Było mi tak cholernie dobrze...
- Jeśli pan tam jest, to niech pan otworzy te drzwi, albo pójdę po klucz od sprzątaczki! - zawołała, uderzając pięścią w drewno. Była wyraźnie zdenerwowana. Ale miałem to w dupie. A raczej Bill miał.
W pięć minut później dyrektorka spełniła swoją groźbę. Wkroczyła do akcji ze słowami na ustach:
- Panie Kaulitz...! - krzyknęła, ale zaraz zamilkła, gdy zobaczyła, że siedzę przy biurku, sprawdzając kartkówki.
- Tak, pani dyrektor? - zapytałem, wyciągając słuchawki z uszu. - Coś się stało?
- Tak – odparła szybko. - To znaczy nie. Och, chodzi o to, że zamknął pan drzwi na klucz i nie chciał ich otworzyć, gdy o to prosiłam! W dodatku jakieś dziwne dźwięki stąd dobiegały! - wyjaśniła oburzona.
- Prze-epra-aszam... - wyjęczałem, jednak zaraz odkaszlnąłem, poruszając nogą pod biurkiem. - Przepraszam, chrypa – powiedziałem, patrząc na nią i drapiąc się po gardle. - Miałem zostać godzinę dłużej, na te zajęcia dodatkowe, a, że Billa nie było dzisiaj w szkole, to postanowiłem, że zajmę się papierkową robo-otą-ą... I miałem słuchawki, więc nie słyszałem pani - dodałem, zająknąwszy się na koniec nieco. - Chyba nie ma mi tego pani za złe?
- Ależ oczywiście, że nie – odparła, poprawiając swe ubranie.
- To da mi pani jeszcze chwilę? Skończę to i opuszczę szkołę – poprosiłem.
- Jak najbardziej. I mam nadzieję, że będzie się pan lepiej czuć w poniedziałek. Nie mamy nikogo na pana miejsce, a faktycznie nie wygląda pan najlepiej – rzekła na koniec i wyszła sztywno, zatrzaskując za sobą drzwi. A już po paru sekundach nie wytrzymałem i musiałem zatkać sobie usta dłonią, wgryzając się w nią, by tylko z mego gardła nie wydostał się żaden dźwięk.
- Doprowadzisz mnie do szaleństwa, Bill – powiedziałem w końcu, odsuwając się z krzesłem od biurka, a mym oczom ukazał się chłopak we własnej osobie, który wylizywał spermę z kącików swych ust.
- Już za mną szalejesz, Tom – odparł pewny siebie i uniósł się do góry, by mnie pocałować.
- Lepiej się już ubierz i chodźmy stąd. Nie chcę mieć tej baby na głowie – mruknąłem, a zaraz namiętnie odwzajemniłem pocałunek, wpijając się w jego wargi.

3 komentarze:

  1. Oooo Boże !
    To było cudowne ! Oni oszaleli !
    Robić to w szkole .. o żesz :D Byłam pewna, że dyrektorka ich przyłapała, ale jednak ! :D
    Ahhh ci chłopcy ! :D

    Świetneee !!
    Już nie mogę doczekać się nowego odcinka !

    Buziaki Kochane :) :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Też bym chciała dostać taki dzień wolnego i na dodatek list, eh, można tylko pomarzyć. Szybko się rozwiązała sprawa z Rossem nie sumie dobrze, że tak się stało, inaczej to obaj mogliby stracić Billa prawdopodobnie już bezpowrotnie. I OMG! Że oni, że to, robili to w szkole?! Jezu, jak mi serce zaczęło bić kiedy ta dyrektorka dobijała się do drzwi gabinetu Toma. Za to on mistrzowsko z tego wybrnął. A Bill jak Bill zawsze ma posrane pomysły. Czekam i dużo weny życzę! :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Uffff, a już myślałam, że będzie kolejny problem, dobrze, że się jakoś dogadali. A ta scenka z Billem pod biurkiem, przypomniała mi pewien doujinsh z FAM tam była dokładnie taka sama scena, tylko okoliczności inne, tym bardziej moja wyobraźnia ruszyła się.
    Świetny odcinek. Całuję Was mocno :*

    OdpowiedzUsuń