piątek, 10 października 2014

Odcinek dwudziesty piąty

Bill

Już po chwili szliśmy z Tomem do jego auta, po czym wsiedliśmy razem do niego. I nie obchodziło go to, czy ktoś nas zobaczy, czy nie. Cieszyłem się, że znaleźliśmy się w końcu na takim etapie, na którym Tom aż tak bardzo nie bał się ze mną wychodzić. No… Oczywiście nie trzymał mnie za rękę, ale to już coś! W końcu siedziałem już w jego pojeździe i majstrowałem przy radiu. Zerknąłem na mego chłopaka, gdy w końcu siedział przed kierownicą i wyszczerzyłem się, za co dostałem buziaka.
- To co? Weekend! – zawołałem uradowany, a on ruszył. – Co zaplanowałeś dla nas?
- A nie możemy posiedzieć w domu i nacieszyć się sobą? Bo imprez to ja mam raczej dość – skrzywił się, na co przygryzłem tylko wargę.
- Aaa…! Więc mam rozumieć, że chcesz się DOGŁĘDNIE poznać? – poruszałem brwiami, na co tylko prychnął, ale zaraz zaśmiał.
- Wam młodym to tylko seks w głowie – pokręcił głową i prychnął. – Seks i imprezy.
- Ohoho! Odezwał się ten stary! No tak! Zapomniałem, że twój interes już nie staje. Hm… Do kogo by tu się zwrócić o pomoc? Hm… Może do Rossa…? Przecież był taaki dobry… - myślałem na głos i wiedziałem, że w chłopaku się aż gotuje. No co? Oczywiście, że Tom był moim pierwszym! Ale lubiłem się z nim droczyć. Uwielbiałem. Wtedy stawał się tak cholernie słodki i wiedziałem, że naprawdę mu na mnie zależy.
- Bill! Podobno jestem twoim pierwszym, więc błagam cię! – krzyknął i zatrzymał się nagle. Nie wiedziałem, czy przez to, że tak powiedziałem, czy przez czerwone światła, których chyba nie zauważył. Spojrzał na mnie groźnie, a ja zacząłem się zastanawiać, czy powinienem się już zacząć bać, czy dopiero za chwilę. – Jeśli jeszcze raz ten… typek – chyba naprawdę musiał się powstrzymać, by nie obrazić go, a raczej nie przeklnąć na niego – cię dotknie, to przyrzekam ci tutaj osobiście, że coś mu zrobię! Jesteś mój, więc niech weźmie te swoje łaska precz! – sam swe długie, szczupłe palce zacisnął mocno na kierownicy, a jego oddech przyśpieszył. Mówiłem, że słodki?
- Nie musisz być zazdrosny, Tommy. Ciebie kocham – powiedziałem i choć wiedziałem, że chłopak wcale nie musi tego uczucia odwzajemnić, to i tak wolałem, by o tym wiedział. Nachyliłem się i musnąłem jego policzek. – I owszem, byłeś pierwszy…
- Ja wcale nie jestem zazdrosny! – ruszył z piskiem opon, a mnie aż przywarło do fotela. Pff, widać!
- Wiem, że jesteś! – wyszczerzyłem się i dałem na tyle głośniej radio, by nie było słychać co mówi, więc gdy patrzył na mnie i mówił, że nie jest zazdrosny – a przynajmniej tak wyczytałem z ruchu jego warg – robiłem głupie miny, które miały znaczyć, że zupełnie nie wiedziałem o co mu chodzi. Kiedy dojechaliśmy do mieszkania, pobiegłem szybko przywitać się z Bobikiem.
- Ceść, maluszku! – pomiziałem jego nosek swoim i wyszczerzyłem się. Poszedłem do kuchni i wziąłem jakiś serek z lodówki, bo po prostu byłem głodny!
- Nieźle byłoby, gdyby ta pizda nas nakryła, no nie? – zapytałem Toma, kiedy w końcu przyszedł, opierając się o blat.
- Dyrektor? – kiwnąłem tylko głową, jedząc. – Weź…! Ja nawet nie chcę wiedzieć, co to by było, choć i tak powinienem nie wiem co ci zrobić za to… wtedy… gdy z nią gadałem, a ty… no… – aż poczerwieniał!
- Wiem, że ci się podobało – powiedziałem pewny siebie i wytknąłem mu język. – No… Wywaliliby nas ze szkoły…
- I do żadnej innej nie przyjęli – wymamrotał.
- Ejj! To mógłbyś mnie uczuć indywidualnie! – wyszczerzyłem się i cmoknąłem Toma w usta, po czym poszedłem do salonu, wziąłem laptopa i zacząłem sprawdzać najświeższe informacje.
 - Toooooooom! Chodź tuu! Toooom! – zacząłem drzeć się na całe gardło, a zaraz przybiegł ów chłopak z przerażoną miną.
- Co jest?! Pali się?! – zapytał i zaczął rozglądać się dookoła.
- Ee… Nie? – uniosłem do góry brew. Czemu niby ma się palić? Jakiś nienormalny on jest? Niby od czego? Jak? To chyba uciekałbym, a nie wołał w to miejsce!
- To co jest?
- Wesołe miasteczko będzie niedługo w pobliżu! – zacząłem skakać i klaskać w dłonie. – I będą te wszystkie duże maszyny! I bungee! Pójdziemy na bungee?! – stanąłem przed nim i spojrzałem na niego słodkimi oczkami.
- O nie… Nie, nie, nie… - pokręcił głową i zaczął odsuwać się ode mnie.
- Ale czemu? – zapytałem zawiedziony i zrobiłem najbardziej smutną minę, na jaką było mnie stać.
- Bo widzisz, Bill… Może i mieszkam tutaj i w ogóle, dlatego po mnie nie widać, ale ja… ja… ja mam lęk wysokości – powiedział dość zawstydzony.
- Ok! To pójdę z Rossem. On nie ma – powiedziałem i odwróciłem się, chcąc iść do niego zadzwonić.
- O nie! Co to to nie! Nie ma mowy! Nie pójdziesz z tym pedałem! – wykrzyczał, a ja wyszczerzyłem się i odwróciłem do niego przodem. Czyżbym go przekonał?

Tom

Przez cały tydzień Bill suszył mi głowę z tym wesołym miasteczkiem. Nawet w szkole przy innych uczniach potrafił o tym wspominać! A jeśli miałem być szczery, to nie byłem jakoś specjalnie zachwycony tym pomysłem. Od małego nie podobało mi się to miejsce i go unikałem szerokim łukiem, gdy wesołe miasteczko pojawiało się w mieście, ale czego nie robi się w imię miłości, prawda? Gdy w końcu nadszedł ten nieszczęsny dzień, wiedziałem, że nie ma już odwrotu. Zwłaszcza, że Bill się tak z tego cieszył i nawet śniadanie grzecznie zjadł. Lecz kiedy stanęliśmy przed pierwszą atrakcją...
- Ty chyba żartujesz...! - powiedziałem, przełykając głośno ślinę i patrząc na to monstrum. - W ogóle co to jest?! - zapytałem spanikowany.
- Diabelski młyn – odparł chłopak, łapiąc mnie za rękę. - Chodź, fajnie będzie – powiedział, nim zajęliśmy swoje miejsce.
Nim maszyna zaczęła się kręcić, to chciałem stamtąd po prostu spierdolić, ale Bill mi nie pozwolił. Zaciskałem tylko powieki, gdy to gówno się kręciło, a mój żołądek fikał sobie koziołki.
- Otwórz te oczy, głupku! - zawołał Bill, śmiejąc się ze mnie, a gdy zrobiłem to, o co chłopak poprosił, pisnąłem jak mała dziewczynka.
- Ale tu, kurwa, wysoko! - wydarłem się, a inni ludzie popatrzyli tylko na mnie jak na idiotę. Za to Bill śmiał się ze mnie w najlepsze. - Ale śmieszne, no...! Zobaczymy, kto będzie śmiać się ostatni – mruknąłem.
Jednak gdy zmierzaliśmy ku ziemi, stwierdziłem, że nie jest tak źle. Nawet spodobało mi się. Te widoki... I ten lekki powiew wiatru na twarzy... Niby taki sam, ale jednak trochę inny, niż tam na dole. Kiedy w końcu dotarliśmy do końca, Bill z wielkim wyszczerzem na twarzy zapytał:
- I jak było?
- Nawet fajnie – rzuciłem od niechcenia, wzruszając przy tym ramionami.
- Nawet?! To było zaaajebisteee...! A co to będzie, jak pójdziemy na bungee! - zawołał, klaszcząc w ręce. Cieszył się jak małe dziecko.
- To gdzie teraz? - spytałem, spoglądając na niego.
- Nie wiem, teraz ty wybieraj.
- Hm... - zamyśliłem się, rozglądając dookoła, aż w końcu powiedziałem: - Dom strachu!
- C-co...? - zapytał przerażony chłopak. - Tom, ale ja się boję... - wyszeptał, gdy zacząłem ciągnąć go w stronę owego domu.
- A myślisz, że ja się nie bałem na tym diabelskim młynie? - zapytałem, zatrzymując się na chwilę. - Dobrze wiesz, że mam lęk wysokości, więc teraz ty chodź tam ze mną. Uwielbiam horrory! - zawołałem zadowolony, wchodząc do środka.

- Ale Tommy… - wyszeptałem i próbowałem wyrwać rękę z jego uścisku, lecz trzymał mnie za mocno. Znajdowaliśmy się w jakimś budynku. Znaczy… No w domu strachów, ale tu jeszcze nic straszne nie wiedziałem. – Ja naprawdę… Wiesz… Możemy iść gdzie indziej…
- O nie, nie! Nie wywiniesz się, gagatku! – zaśmiał się i… przerzucił mnie przez ramię! No co za… Ugh! I puścił mnie dopiero przed samym… och! Już mówię, co to było i o co w ogóle w tym chodziło! Wsiadało się do takiego dwuosobowego wagonika, który wjeżdżał… jakby w ścianę? A najgorsze było to, że nie wiedziałem, co tam może mnie spotkać! Myślałem, że będziemy chodzić po domu i tam będą jakieś różne rzeczy, ale najwidoczniej to okazało się za mało straszne. No tak… Zawsze przecież można było wszystko dotknąć i zobaczyć, że jest nieprawdziwe… Ale dla mnie byłoby to o wiele lepszą opcją!
- Okej! – powiedziałem w końcu, chcąc iść na jakiś kompromis i tupnąłem nogą, jakbym chciał jeszcze większą uwagę zwrócić na siebie. – Ale pod jednym warunkiem! – uniosłem palca wskazującego do góry dla podkreślenia.
- Co niby takiego? – zapytał, marszcząc brwi. – Ach, rozuumieem już! Bill, ty zboczeńcu – pokręcił głową i zmierzwił mi włosy, na co się skrzywiłem. – Nie zrobimy tego tutaj… Poczekaj, aż w domu będziemy… - ŻE CO PROSZĘ?! ŻE JAAK?!
- Tom! To nie o to mi chodzi! – trzepnąłem go lekko w ramię, na co jeszcze głośniej zaczął się śmiać. – Pójdziesz potem ze mną jeszcze na karuzelę!
- Karuzela? – zamyślił się. – No pewnie wolno się kręci i jest przy ziemi, więc… zgoda! – powiedział, a ja w myślach się głośno zaśmiałem…


Siedziałem już w tym wagoniku i na samą myśl, że zaraz wjedziemy do jakiegoś… no nie wiem, tunelu?, robiło mi się słabo. Spojrzałem na Toma, mając nadzieję, że zobaczy, jak się trzęsę i powie coś w stylu: „Oj Billy, chciałem cię tylko nastraszyć. Chodź, wychodzimy.” Jednak nic takiego się nie zdarzyło… Kiedy mały wagonik ruszył, wziąłem Toma dłoń i ścisnąłem z całych sił. Ale wspominałem, że z całych sił obu dłoni? Nie? Ups.
- Tylko kości mi nie połam – zaśmiał się.
- Ha – ha – ha – czujecie tę ironię? W końcu wjechaliśmy w tę ścianę, która była z jakiegoś grubego materiału. Było cholernie ciemno, więc nic nie widziałem. Nagle coś zaczęło strasznie skrzypieć, jakby coś się działo z wagonikiem. Ejj! Hallo! On jest zepsuty! I właśnie, gdy o tym pomyślałem, wagonik przechylił się w prawą stronę, a ja poleciałem na Toma, krzycząc na całe gardło.
- Tooom! My się rozbijemy! Ja chcę żyć! – wrzeszczałem, mając nadzieję, że ktoś z zewnątrz nas usłyszy i pomoże, ale nieee…! Nic takiego niestety nie nastąpiło, ale jednak ktoś chyba usłyszał me wołanie, bo wagonik wrócił po chwili do normalnej pozycji. Jechaliśmy dalej i tym razem do moich uszu doszedł jakby dźwięk… taki… jak się ogląda horror, to jest taki specyficzny, zanim się coś stanie, o! To właśnie taki! Nie wiedziałem, co się wydarzy, ale miałem złe przeczucia. W ogóle to zanim tutaj przyszedłem, to już miałem złe przeczucia! Aż nagle przede mną wyrósł wielki pająk! Łzy stanęły mi w oczach i wbiłem się do tego siedzenia. Czego jak czego, ale pająków to ja się boję. Nawet ich zabić! Nawet przez kapcie, książkę, czy cokolwiek innego!
- Bill, no co ty? Jakiegoś gumowego stworka się boisz? – widzę, że ja tu przeżywam katusze, a on się świetnie bawi! No super! Nic na to nie odpowiedziałem… Jechaliśmy dalej i nagle ktoś jakby mocno uderzył w bęben i pojawił się kościotrup! Moja psychika wysiadała! Ja tam już prawie płakałem ze strachu, a Tom nic… Jakby go to nie ruszało! Ale na diabelskim młynie, to się darł jak debil! Kościotrup nagle rozpłynął się. Aż nagle wagonik się zatrzymał, a wszystko ucichło. Eee… Halo…? Czyżby prąd siadł? Nagle usłyszałem stukanie. Jakby ktoś zbliżał się w naszą stronę. Uff! Ktoś po nas przyszedł. Patrzyłem przed siebie i owszem – nie myliłem się. Jakaś zgarbiona postać szła w naszą stronę, jednak była strasznie daleko. W jednej ręce miała jakby lampę? A raczej lampion ze świecą.
- Przepraszam, czy coś się stało? – zapytałem głośno, jednak nie odpowiedział mi. – Coś się zepsuło, taak? – kiedy mężczyzna był kilka metrów od nas, mogłem go dość dobrze widzieć. W końcu wyjął zza pleców drugą rękę, w której miał nóż ociekający krwią.
- Zabiję was – powiedział groźnie, a mi wszystkie włoski stanęły dęba. – Jeszcze nikt nie wyjechał stąd żywy – dodał, a mi całe moje życie stanęło przed oczyma. Ścisnąłem z całych sił Toma, przygotowując się na śmierć.
- Nie zabijaj nas! – wrzasnąłem w końcu. – Jesteśmy tacy młodzi! Proszę! Ja chcę żyć! Tooom! – a ten tylko tulił mnie do siebie mocno i widziałem, że również coś zesztywniał, gdy ów mężczyzna zaczął się śmiać przerażająco. Tak, że aż echo szło dookoła nas!
- Tom, zrób coś! Uratuj nas! – zacisnąłem mocno powieki, a po chwili wszystko ucichło. Czy to śmierć?! Och… Myślałem, że będzie choć trochę boleć… Otworzyłem po chwili jedno oko i… wyjechaliśmy stamtąd! Przeżyłem!
- Więcej. Nie. Dam. Się. Naciągnąć. Na. Coś. Takiego! – powiedziałem dosadnie, akcentując każdy wyraz, wyszedłem z wagonika i skrzyżowałem ręce na piersi.
- Oj, kochanie – zaśmiał się i podszedł do mnie, po czym mnie przytulił mocno. – Przecież to tylko iluzja.
- Jakoś gdy widziałeś tego faceta nie było ci tak do śmiechu – prychnąłem.
- Udawałem! – wywinął się od razu, a ja nadeptałem mu za karę na buta, choć nie mocno. - Tak, tak. Złość się. Fajnie było cię takiego zobaczyć! – chichotał dalej, a we mnie już się gotowało. No zaraz mi dym wyjdzie z uszu i nosa, przyrzekam! Udawał… Pff! On udawał, a ja prawie mdlałem z tego wszystkiego. Z tego strachu! Wie, że nie lubię horrorów!
- Okej, żartownisiu! Chodźmy na karuzelę! – krzyknąłem ze złością, przez co zaczął śmiać się jeszcze głośniej. Wziąłem go za rękę i ciągnąłem w ów stronę. Aż nagle Tommy przestał się tak dobrze bawić, a gdy na niego spojrzałem, to oczy miał tak wielkie, jakby co najmniej miały mu wyskoczyć z czaszki.
- Co to, kurwa, jest?! – wykrzyczał, a ja wzruszyłem ramionami, jakbym w ogóle nie wiedział, o co mu chodzi.
- No karuzela. Powiedziałeś… Ba! Obiecałeś, że po domu strachów pójdziemy na karuzelę. No to masz! Krzesełka zawieszone na linkach i obracające się. Nawet dwuosobowe! – wyszczerzyłem się, a Tom stał jak jakiś słup.
- Przecież… Kurwa mać, ja na to nie wejdę! – wykrzyczał, a ja zupełnie nie wiedziałem o co mu chodzi. Przecież to zwykła karuzela. Och… No i co z tego, że była wysoka…? Jak dwa diabelskie młyny! Albo nawet dwa i pół diabelskiego młyna! Ale komu to przeszkadza? Wielkie mi coś…
- Czyżbyś się bał? – uniosłem brew, zerkając na niego.

14 komentarzy:

  1. Boshe! Najlepszy odcinek ever! Uśmiech nie schodził mi (nadal nie schodzi) mi z twarzy, gdy czytałam ten odcinek. Też mam lęk wysokości i tak samo, jak Tom, wkurzyłabym się nie na żarty na Billa. No bo jak można uknuć taki plan?! Co prawda Tom też nie pożałować Billowi za Diabelskie koło w Domu Strachu, gdzie się najbardziej uśmiałam. Tego właśnie dzisiaj potrzebował, dziękuję! Moment z tym mordercą zmroził mi krew w żyłach, już miałam jakieś myśli, że ktoś naprawdę chce ich zabić, bo wie o nich, porwie do jakiegoś miejsca i będzie torturował. Na szczęście jednak, coś takiego nie nadeszło :D
    Wkradły się małe literówki, ale szybko je znajdziecie. Warto było czekać, także czekam dalej i dużo weny życzę! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha ależ się uśmiałam.. :D Oj chciałabym widzieć naszych chłopców takich przerażonych ;p I Billa mowiącego do tej postaci w domu strachu :D
    A krzyczący Tom ? :D hahaha :D
    Ojj dziewczyny , odcinek jak zwykle świetny ale ma coś w sobie takiego charakterystycznego, że sie wyróżnia na tle innych odcinków:D
    Swietny ;d Przynajmniej zapanowała zgoda i nikt sie nie kłóci :D
    Hah bBill niech nie denerwuje Toma Rosem, bo się wkurzy i zrobi coś Rosowi :D

    Pozdrawiam i przesyłam buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, to musi być miłość, bo tylko ktoś zakochany da się namówić na coś co go od dziecka przeraża. W każdym razie uśmiałam się do łez zwłaszcza, że to co przeżywali nie jest mi obce, ani diabelski młyn ani dom strachu, to było naprawdę niezłe, taki zupełnie luźny odcinek, mam nadzieję, że to nie zwiastuje czegoś złego.
    Buziaczki dziewczyny. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Przybywam z informacją, że u mnie wreszcie pojawił sie nowy odcinek ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie pojawił sie One Shot ;)
    I jeśli nie widziałaś, to pojawił się także 11 odcinek, więc zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Haluuu, gdzie odcinek?

    OdpowiedzUsuń
  7. Z wielką przyjemnością informuję , że powstało u mnie nowe opowiadanie !
    Ukazał się już pierwszy odcinek ! :)
    Zapraszaaam ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Tą beznadziejną walką o komentarze tracicie tylko czytelników. Zachowujecie się jak dzieci.

    "Na złość mamusi odmrożę sobie uszy"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też mamy swoje życie, pomyśleliście? może nie mamy czasu, by pisać, tak jak wy komentować. A odcinek może niedlugo się pojawi.

      Usuń
    2. Rozumiemy, źe moźecie nie mieć czasu. Mi nie przeszkadza dluższe oczekiwanie. Ale jak piszecie, że rozdzial będzie 17 to czekam na ten dzień. Nie lubię jak ktoś z mordy dupe robi. Jak wiedzialyscie ze sie nie wyrobicie to moglyscie napisac. Byloby milej dla nas. Nie wygladaloby to jakbyscie nas olewaly.
      Tracheotomie

      Usuń
  9. Uwielbiam Was dziewczyny:D wsrod wszystkich smutnych, pesymistycznych opowiadan, ktore zwykle czytam, jestescie taką moją perelką. I dzis w nocy, kiedy z pasudnym humorem i samopoczuciem, zabralam sie do nadrobienia zaleglosci na Waszym blogu, naprawdę sie usmiechalam. Przedstawiałyscie swoich bohaterów w sposob tak przejaskrawiony, ze stalo sie to atutem i cechą charakterystyczna Waszej historii. Cudownie wymyslilyscie to "spotkanie" chlopakow w szkole i ciesze sie, ze Bill w koncu chociaz w malej czesci poszedl po rozum do glowy, wiec teraz pozostaje mi juz tylko czekac:))) duzo weny i czasu na pisanie kolejnych czesci:*
    lieb-mich-immer

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochani, nie naskakujcie tak na nie, wiadome, że nie każdy ma czas dodać odcinek w określonym czasie.
    Owszem , mogły nas poinformować, żę w tym tygodniu odcinka nie będzie, ale widocznie i na to brakło im czasu.
    Życie nie składa się tylko i wyłącznie z prowadzenia blogu, więc cierpliwości i więcej wyrozumiałości :)

    OdpowiedzUsuń