piątek, 2 stycznia 2015

Sezon II: Odcinek piąty

Bill

- Wiem! – krzyknąłem i wsunąłem palce w swe włosy, zaciskając je na nich. – Ale jak ty to sobie wyobrażasz, co?! Jak pojawi się dziecko, to będzie najważniejsze, a ja pójdę w odstawkę. Będziesz spędzać całe dnie z nim i z Lilith… Pewnie te wasze całe uczucie odżyje i tak dalej… - Wzruszyłem ramionami, a ostatnie słowa mówiłem szeptem.
Nie wyobrażałem sobie tego…
- Ale Bill… - wtrąciła się dziewczyna, zwracając na siebie moją uwagę. – Ja mam męża, rozumiesz? I myślisz, że gdy się dowie, że go zdradziłam i na dodatek zaszłam z tym facetem w ciążę, to go polubi? Wątpię. Poza tym małe dzieci większość czasu spędzają u matki. W końcu to ona je karmi i tak dalej.
- Nigdy cię nie odstawię na dalszy plan – wyszeptał Tom, na co westchnąłem ponownie i przysiadłem na jednym z krzesełek. I tak sobie tego nie wyobrażałem.
- Nie wiem… Na pewno nie wrócę tak szybko do ciebie – zagroziłem palcem. – I będziesz musiał się o wiele bardziej starać i mi udowadniać!
- Tak jest!
Chłopak się zaśmiał i wyciągnął w moją stronę rękę. Złapałem ją, a zaraz przysiadłem na skraju łóżka. Pochyliłem się bardzo powoli i musnąłem delikatnie jego usta, na co maszyna znów zaczęła piszczeć. Odskoczyłem od Toma i patrzyłem na niego z szeroko otwartymi oczyma.
- Wszystko w porządku? – zapytałem, a zaraz do sali wbiegł lekarz.
- Co się dzieje?! – Podszedł do maszyny i zaczął sprawdzać wydruk. – Pana rytm serca przyśpieszył gwałtownie.
- To przez emocje – wydukał Tom i zarumienił się, na co doktor uniósł brew i po zadaniu kilku pytań, wyszedł.



Po półtora tygodnia Tom mógł w końcu wyjść ze szpitala. Dostał dokładne wskazówki, co ma robić, by wyjść z anemii, a ja obiecałem, że będę go pilnować. W sumie, to chłopak czuł się już bardzo dobrze i nawet na takiego według mnie wyglądał. Gdy wracaliśmy do domu, można było poczuć święta. Ludzie biegali z torbami, inni z choinkami, a dookoła porozwieszane były lampki, które dodawały temu wszystkiego tylko jeszcze więcej uroku. Na ulicy można było nawet spotkać Mikołaja, który rozdawał cukierki!
- Co ze świętami…? – zapytał Tom, gdy siedzieliśmy na kanapie w naszym mieszkaniu z kubkami gorącej czekolady w dłoniach.
- Do taty pojadę, bo z mamą nie chcę mieć nic wspólnego. – Wzruszyłem ramionami.
- Myślałem, że razem je spędzimy – wyszeptał i spuścił głowę, a ja zerknąłem na niego zaskoczony.
- Naprawdę chcesz…?
- Jasne. – Pokiwał głową na potwierdzenie, a ja wypuściłem głośno powietrze z płuc.
- To może… Zaprosimy twoich rodziców… I mojego tatę z Carol? – zapytałem, na co chłopak wyszczerzył się.
- To będą najlepsze święta!
Wziął łyk czekolady, a gdy odstawił kubek, zacząłem się śmiać, widząc jakie pod jego nosem powstały brązowe wąsy. Jednak zaraz nie było mi tak do śmiechu, bo stwierdziłem, że… nie mam dla Toma prezentu! A nawet pomysłu na niego…! Muszę koniecznie coś wymyślić!

Tom

Chociaż w szpitalu byłem półtora tygodnia, to zdawało mi się, że jestem tam już pół roku. Czas cholernie mi się tam ciągnął. I gdy nie było przy mnie Billa, czy też Lilith, to rozmyślałem sobie o wszystkim, co wydarzyło się w ostatnim czasie. Nikt oprócz nich mnie nie odwiedzał, bo nikt nic nie wiedział. Nie chciałem niepokoić rodziców, ani przyjaciół. Wtedy ani na chwilę nie zostałbym sam. I nie miałbym czasu, by myśleć o tym, co mogę dać Billowi na Gwiazdkę. W zasadzie, to miałem pewien pomysł, ale bałem się, że nie będzie chciał tego przyjąć... Ale... Wiedziałem, że warto będzie zaryzykować. W dodatku postanowiliśmy zrobić te święta w gronie najbliższych, więc było do kupienia dwa razy tyle prezentów.


- Co powiesz, by iść jutro i zrobić zakupy świąteczne? - zapytałem nagle, gdy siedzieliśmy i opijaliśmy się gorącą czekoladą.
- O taaak! Uwielbiam to! - odparł, szczerząc się.
Wiedziałem, że spodoba mu się ten pomysł.
- To ja teraz pójdę się umyć i położę się spać, bo jestem zmęczony, a trzeba będzie wcześnie wstać – mruknąłem, podnosząc się ze swego miejsca.
- Dobrze – powiedział tylko, jakby nagle posmutniał.
- Zaraz przyjdę – rzekłem i na odchodnym musnąłem czule jego wargi, po czym zniknąłem za drzwiami łazienki. Kiedy się umyłem i ubrałem w same bokserki, to wyszedłem z łazienki i skierowałem się do salonu, gdyż stamtąd wydobywały się dźwięki, pochodzące od telewizora. Zaszedłem Billa od tyłu i zasłoniłem mu oczy, pochylając się nad jego uchem, by wyszeptać w nie: - Zgadnij kto to.
- Bobik? - zapytał głupio i widziałem, jak się szczerzy. Po chwili położył swoje dłonie na moje, by zabrać je ze swych oczu. - O, to jednak mój Tommy – zamruczał i pociągnął mnie tak, że przeleciałem przez oparcie i wylądowałem na kanapie, a ma głowa znalazła się na nogach chłopaka, który zaraz skradł mi krótki, ale słodki pocałunek.
- Idziesz się myć? - zapytałem po jakimś czasie, gdy czarnowłosy zaczął przeczesywać moje włosy swymi szczupłymi i długimi palcami.
- Myłem się z rana, jak spałeś, a że dzisiaj nigdzie nie wychodziliśmy, to nie czuje się jakoś specjalnie brudny – odparł, nie patrząc na moją twarz i wzruszył ramionami.
- A jesteś zmęczony? - zadałem kolejne pytanie, przyglądając mu się uważnie.
- Nie wiem, może trochę – ponownie wzruszył ramionami. Wciąż na mnie nie patrzył.
- Co jest? - spytałem.
- Nic, Tom – burknął, po czym wstał ostrożnie. - Dobranoc – dodał, a zaraz zniknął w swoim pokoju.
Niby znowu mieszkaliśmy razem, ale chłopak wolał spać z psem, niż ze mną... Westchnąłem cicho, podniosłem się z kanapy, wyłączyłem telewizor i poszedłem do swej sypialni. Położyłem się do łóżka i znów zacząłem walkę ze snem. Było tak każdej nocy, gdy przy mnie nie było Billa. I nim zawsze udawało mi się zasnąć, mijało pół nocy... Lecz tym razem było inaczej. Próbowałem zasnąć i kiedy już prawie mi się udało, nagle usłyszałem, że drzwi od mojego pokoju otworzyły się, że aż podskoczyłem wystraszony na łóżku.
- Tom, śpisz...? - usłyszałem słaby głos Billa.
- Nie, co się stało? - zapytałem, spoglądając w jego stronę. Widziałem, jak się trząsł.
- Boję się... - powiedział niepewnie, wchodząc coraz głębiej.
- Czego się boisz...?
- Przyśnił mi się koszmar... - wytłumaczył. - Mogę... Mogę spać z tobą...? - spytał po chwili.
- Jasne! - odparłem szybko i zrobiłem mu miejsca, a on od razu wskoczył do mojego łóżka i wtulił się we mnie.
- Dziękuję, Tom – wyszeptał cicho.
- Nie ma za co, malutki – mruknąłem i musnąłem jego czółko.
Przez chwilę trzymałem go w ramionach, słuchając jego oddechu, a gdy stał się równy i miarowy, sam zaraz zasnąłem. Cudownie było znów trzymać go w swych ramionach...

Bill

Obudziłem się w środku nocy, zalany potem. Zerknąłem na Bobika, który spał obok. Skuliłem się i przytuliłem psinę mocno do siebie. Tom z Lilith… Nie wiedziałem już co jest snem, a co rzeczywistością. Nie mogłem spać… Przerażała mnie myśl, że Tom mógłby z nią być teraz tam w sypialni. Wstałem, poszedłem do niego i na szczęście wszystko okazało się głupim koszmarem. Dopiero w chłopaka ramionach mogłem spokojnie zasnąć.


- Billy? Wstawaj – ktoś zaczął szeptać mi do ucha, a ja tylko obróciłem się na drugi bok i naciągnąłem na siebie mocniej kołdrę. – Nie chcesz iść na zakupy?
Te ostatnie słowo sprawiło, że otworzyłem oczy i usiadłem.
- Idziemy na zakuupyy? – zapytałem przeciągle i wyszczerzyłem się. Od razu się poderwałem i pobiegłem do łazienki wziąć szybki prysznic i ogarnąć się. Potem się ubrałem i byłem gotowy. - A ty zostajesz w domku i poczekasz na mnie – powiedziałem do Bobika, nachylając się nad nim. Podrapałem go za uszkiem i dałem buziaka w głowę.
- Chyba na nas – wtrącił Tom, na co prychnąłem, a Bobik zaszczekał i zamerdał ogonem.
- Niech wam będzie… - uśmiechnąłem się do chłopaka i wyszliśmy z domu.



Gdy znaleźliście się już w centrum handlowym, to czułem się jak ryba w wodzie. Skakałem i wszędzie wręcz biegłem, zamiast iść i tylko poganiałem Toma, który zostawał w tyle ciągle.
- No chooodź! – krzyknąłem i czekałem na niego, tupiąc nogą.
- Jesteś gorszy na zakupach od baby – zaśmiał się i pokręcił głową, a ja zrobiłem się cały czerwone.
- Zaraz sam je będziesz robić! – zagroziłem mu palcem, na co chłopak skradł mi buziaka, czym mnie udobruchał.
Byliśmy wszędzie! Zwiedziliśmy całe centrum handlowe, a przynajmniej miałem takie wrażenie. Każdy sklep, który dało się odwiedzić, to odwiedziliśmy. Mieliśmy tyle toreb, bo oczywiście ja nie mogłem się powstrzymać i niektóre rzeczy musiałem mieć. No po prostu musiałem! Np. sweter, który w środku był mega mięciutki, a na z przodu miał wyszyte gwiazdki. Albo te wszystkie ozdoby świąteczne…! Kochałem je, naprawdę! Tom tylko przyglądał mi się i uśmiechał, kręcąc głową z niedowierzaniem, podczas gdy ja zatapiałem się coraz bardziej w tym szaleństwie. Nawet kupiliśmy te całe jedzenie na święta! Wspominałem, że Tom co chwilę musiał chodzić do samochodu i zanosić te wszystkie torby? Nie? Cholera…
- I co, kochanie? Przyszliśmy tu po prezenty, a mamy wszystko inne, prócz nich – powiedział Tom, który wyglądał już trochę na zmęczonego.
No co ty! Ejj, nie udawaj!
- Spokojnie! Chodź! – Pociągnąłem Toma do jakiegoś drogiego sklepu z biżuterią i zacząłem oglądać bardzo dokładnie wszystkie gablotki, a Tom chodził za mną z rękoma w kieszeni.
- Myślisz, że powinniśmy kupić im to samo? – zapytałem chłopaka, a on zamyślił się.
- Nie wiem… To byłoby sprawiedliwe, ale myślę, że nie powinniśmy tak robić. Każda kobieta chce mieć coś wyjątkowego tylko dla siebie.
No tak. Też prawda. Przygryzłem wargę i zamyśliłem się. W końcu po bardzo długim przeglądaniu, szukaniu i doradzaniu się miłej pani dla Toma mamy wybraliśmy naszyjnik z pereł, a dla Carol broszkę z jakimś kamieniem. Szafir? Nie wiedziałem, ale bardzo mi się podobał. Kiedy ostatnio u nich byłem, zauważyłem, że kobieta bardzo je lubi. Przypina do swetrów, szalów. Więc myślę, że to dobry wybór.
- No… Zostali jeszcze tatusiowie – wyszczerzyłem się, ale zauważyłem, że Tom ma już dla nich pomysł. I owszem, miał i to bardzo dobry. Każdy z naszych tatusiów dostanie porządną whisky. Ale to nie koniec! Pani, która sprzedawała nam je, tak je ozdobiła, że butelka była jakby w białej koszuli i to z krawatem. Cudownie to wyglądało!
- Widzisz Tom, jakie zakupy potrafią być przyjemne? – zapytałem, gdy wracaliśmy już do domu, a chłopak uniósł brew i spojrzał na mnie, jak na jakiegoś idiotę.
- Chyba dla ciebie.
Zaśmiałem się tylko i wzruszyłem ramionami.
- Ojj i to jak!
Kiedy wróciliśmy do domu, było już ciemno. No ale w końcu była zimna, więc… Już popołudniu robiło się czarno. Przeniesienie tych wszystkich toreb do domu zajęło nam trochę czasu, a Bobik powitał nas bardzo radośnie. Widać było, że się stęsknił. W końcu nie było nas od rana.

- Zobacz, co dla ciebie mam! – Usiadłem na podłodze i zacząłem przeszukiwać wszystkie torby, aż w końcu wyjąłem dla niego kość, która miała sprawić, że Bobik będzie mieć lśniące, zdrowe ząbki. – Smacznego, maluchu! – rzuciłem mu ją, na co pies się zerwał i zaczął gryźć kość i bawić się nią.

6 komentarzy:

  1. Dlaczego mam wrażenie, że oprócz świąt coś jeszcze się świeci? Hę? Coś czuję, że coś szykujecie. Ten odcinek był taki świąteczny, spokojny, bardzo znajomy, pewnie dlatego, że nie dalej, jak tydzień temu były święta, ale wyczuwam tu podstęp. Wiem, wiem, znowu zaczynam, ale nie powiecie mi chyba, że nic się nie wydarzy, ja czuję, że tak :)
    Świetny odcinek dziewczyny. Pozdrawiam Was serdecznie i mocno całuję :*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez was jakoś tak poczułam się śpiąca. Nic się nie wydarzyło. To tylko mnie znudziło i znużyło niestety.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie sądze aby ten odcinek był nudny, po prostu był bez wszystkich kłotni, krzyków , które niegdyś były źle odbierane przez inne osoby i domagały się "normalnego" odcinka.
    Więc jest i normalny odcinek, bez kłótni, spin, płaczu:)
    Odcinek przedstawiajacy normalny spokojny dzień chłopaków , który mnie sie bardzo podobał :)
    Widać, że Bill ma wiele wątpliwości, ale powoli zaczyna inaczej patrzeć na Toma:)
    Jeżeli ten dobrze się postara to on wróci do niego :)
    A Lilith ? mam wrażenie, że ona usunie to dziecko ze względu na męza.. nie wiem dlaczego, ale takie są moje przeczucia :)

    Kochane, życzę Weny i ściskam Mocno :):**

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam odcinki, w których nic specjalnego się nie dzieje, bo możemy wczuć się w bohaterów i popatrzeć na wszystko w ich perspektywy. Jestem tak samo niemożliwa na zakupach, co Bill. Jak coś mi się spodoba i to tak naprawdę mocno to nie ma mocy, żebym tego nie dostała. Nigdy nie byłam dobra w wybieraniu prezentów, ale ich szczególnie mi się spodobały. Mam tylko jakieś wrażenie, że pomiędzy rodzicami dojdzie do sprzeczki, dość mocnej. Lilith wydaje mi się jaka neutralna, nie wiem dlaczego, ale mam nadzieję, że jednak odejdzie od męża i sama ułoży sobie życie.
    Dużo weny Wam życzę i czekam na ciąg dalszy! :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochane u mnie kolejny odcinek :) Zapraszam ;) :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Miły spokojny odcinek :) fajnie się czytało, jestem ciekawa co będzie dalej, podczas tych świąt... ale piątek już blisko więc się dowiem ;3
    Jak zwykle gratuluję, uwielbiam czytać wasze opowiadania, piszecie w miły dla oka sposób :)

    Weny!
    Pejti :)

    OdpowiedzUsuń