sobota, 17 stycznia 2015

Sezon II: Odcinek siódmy

Bill

Wstałem i zacząłem zbierać swe ubrania, które walały się po całym pokoju. Nie wiem, jakim cudem na przykład me bokserki znalazły się przy drzwiach, ale… Najwidoczniej Tom musiał naprawdę mocno nimi rzucić.
- Co robisz? – zapytał chłopak i podparł się na łokciach.
- Musimy przecież wrócić tam, prawda? A nie… To wygląda na porwanie! – zaśmiałem się i nachyliłem nad chłopakiem, muskając jego usta swoimi wargami. – Poza tym i tak potem tu przyjedziemy. W końcu musisz dobrze obejrzeć to mieszkanie, bo mamy je razem urządzać! – wykrzyknąłem i wyszczerzyłem się.
- Widzę, że naprawdę się na to cieszysz – zauważył.
No ale on bystry i spostrzegawczy. Nie ma co!
- No ba! Nawet nie wiesz jak bardzo! Ale myślę, że weźmiemy się za to dopiero, jak wrócimy z… Malediwów! – wykrzyknąłem jeszcze głośniej i dałem ręce do góry. – Sami na Malediwach! - powtórzyłem, jakby raz to było za mało.
- Jestem z wariatem – podsumował Tom, na co tylko wystawiłem mu język.
- Pff! To nie będzie striptizu! – zawołałem i wyszedłem z sypialni, kręcąc pośladkami.
Wiedziałem, że chłopakowi pocieknie ślinka. Zresztą… Komu by nie pociekła? Wyszedłem na dwór, gdy się ubrałem i przejechałem dłonią po moim prezencie. Dalej nie mogłem uwierzyć, że jest tylko mój. Mój, mój, mój!
- Dalej się zachwycasz? – wyszeptał Tom do mego ucha, obejmując mnie mocno od tyłu, a po moich plecach przeszło stado ciarek.
Dalej reagowałem na niego w tej sam sposób, co na samych początkach.
- Jeszcze długo będę. – Uśmiechnąłem się. – Jedziemy? Kto pierwszy! – zawołałem, ubrałem kask i wsiadłem na motor, po czym pognałem przed siebie.
Uwielbiałem ten dźwięk! Wiedziałem, że zwraca uwagę innych. W końcu to nie jest zwykły samochód… To szybko jadący motor! Cieszyłem się jak dziecko z zabawki… Ale w końcu odkąd pamiętam, marzyłem właśnie o tym. Nie wiem czemu tak mnie ciągnęło do tego typu pojazdów. Może ta wolność, wiatr we włosach, gdy jeździ się bez kasku? Owszem, jest o wiele większe ryzyko, niż w samochodzie, bo jednak nie ma się tej cały blachy dookoła siebie ale… raz się żyje, prawda? W końcu nie byłem jakimś piratem drogowym!
Oczywiście pod domem Franka i Monicy byłem pierwszy. Zdjąłem kask i czekałem na Toma, który pojawił się kilka minut po mnie. Podszedł do mnie, a wystawiony palec wskazujący nie zapowiadał niczego dobrego.
- Ty! – Dźgnął mnie tym palcem w mostek, a ja otworzyłem szeroko oczy. – Jak będziesz jeździć tak szybko, to zabiorę ci to, rozumiesz?! A jak ci się coś stanie?! Jedziesz tak szybko, że ludzie nawet cię nie widzą, tylko dopiero po chwili dochodzi do nich „wzium! wzium!”! Chcesz się zabić?!
Patrzyłem tak na Toma dobrą chwilę i nie wiedziałem jak się zachować. Przełknąłem głośno ślinę i czułem się jak na dywaniku u ojca.
- Nie jechałem szybko… - powiedziałem na swą obronę i pokiwałem głową.
- Nie?!
- Ross jeździł ze mną o wiele szyy… - zacząłem, ale dopiero po chwili doszło do mnie, co tak właściwie zamierzałem powiedzieć. Czy ja byłem samobójcą?! Boże, Bill! Opanuj się! – Będę uważać, Tommy – powiedziałem, by go udobruchać, stanąłem na palcach i musnąłem jego usta. – Chodź się pakować! Jutro wyjeżdżamy w końcu na Malediwy!

Tom

Widziałem, jak Bill cholernie cieszył się z naszej jutrzejszej wycieczki i swojego motoru, który mu podarowałem. Oczywiście nie żałowałem tego pomysłu, ale gdy jeździł tak szybko, to po prostu bałem się o niego... Gdy Bill rzucił hasło, że musimy się pakować, to zaraz weszliśmy do domu moich rodziców.
- O, proszę, kogo my tu mamy – mruknął Jorg, kiedy tylko oboje znaleźliśmy się w salonie, a byli tam wszyscy. Monica, Carol, Frank, Jorg, a nawet Bobik, który na nasz widok bardzo się ucieszył.
- I jak spodobał ci się prezent, Tommy? - zapytała moja mama, uśmiechając się szeroko i nalewając każdemu kawy do śniadania, które gotowe czekało już na stole.
- To wy o wszystkim wiedzieliście? - spytałem głupio i usiadłem na jednym z podwójnych foteli, a po chwili Bill usiadł obok mnie, szczerząc się.
- No raczej mocno byśmy się zdziwili, gdybyśmy zobaczyli, że Bill dał ci tylko perfumy – rzucił Frank, śmiejąc się, a inni, oprócz mnie, wtórowali mu.
- Ale śmieszne, ha, ha, ha. Ubaw po pachy i to za darmola – parsknąłem, udając naburmuszonego, ale pocałunek, który dostałem od Billa w policzek, totalnie mnie rozchmurzył.
- A wy chłopcy nie powinniście się już pakować? - wtrąciła Carol, która znowu dawała przekąski Bobikowi.
Jak ona będzie go tak karmić, to niedługo będzie wyglądać jak świnka, a nie pies – pomyślałem i aż sam zaśmiałem się do swoich myśli.
- No właśnie mamy zamiar zbierać się do naszego starego mieszkania. Spakujemy parę rzeczy na wyjazd i może uda nam się powrzucać coś do kartonów, by potem szybciej było z tą przeprowadzką, jak tylko wrócimy – myślałem głośno.
- Dobry pomysł – stwierdził Bill, chwytając po kanapkę. - Tylko przydałoby się kupić jeszcze parę drobiazgów na tę wycieczkę.
- Wiem, wiem – kiwnąłem głową. - Tylko pozostaje jedna kwestia do rozstrzygnięcia: kto zaopiekuje się Bobikiem? - zapytałem, spoglądając na wszystkich zebranych.
- Pomyśleliśmy, że wraz z Carol zostaniemy tu trochę dłużej – powiedział Jorg, a mówiąc to, popatrzył na Monicę i Franka z szerokim uśmiechem na ustach. Chyba naprawdę się polubili. - A, że Carol bardzo lubi Bobika... - ciągnął dalej, lecz kobieta dokończyła za niego:
- …to chętnie się nim przez ten czas zaopiekuję. A wy bawcie się tam dobrze – dodała, patrząc na nas, a zaraz wróciła do drapania za uchem Bobika.
- No i jeszcze zapomnieliśmy wam powiedzieć, że rezerwując wam tę wycieczkę, zarezerwowaliśmy wam także miejsce w podwodnej restauracji Ithaa następnego dnia po przyjeździe o dwudziestej, więc nie zapomnijcie o tym – poinformowała Monica.
- Naprawdę?! - zawołał Bill i aż poleciał uściskać moją opiekunkę. - Jesteście wspaniali! - krzyknął i po kolei zaczął każdego ściskać. Zaraz też dołączyłem i ja do tego, chcąc im w ten sposób podziękować. Potem spokojnie wszyscy zjedli śniadanie,po którym wraz z Billem pożegnaliśmy się i opuściliśmy dom. Oczywiście najdłużej i najbardziej wylewnie, to Bill żegnał się z Bobikiem, ale w końcu jakoś udało nam się wyjść.
- O, nie, nie, nie! - mruknąłem, kiwając na Billa palcem, kiedy ten już wsiadał na swój motor.
- No co....? - zapytał, patrząc na mnie z dziwną miną.
- Motor zostaje tutaj – powiedziałem, splatając ręce na klatce piersiowej.
- Ale Tom... - zaczął chłopak, ale nie pozwoliłem mu dokończyć.
- Nie ma żadnego „ale” - uciąłem krótko. - Motor zostaje tutaj. Odbierzemy go, jak wrócimy z Malediwów – rzekłem, a widząc smutną minę chłopaka, dodałem: - A teraz idziemy na małe zakupyyy...! - zawołałem, a zaraz uniosłem ręce do góry, by zacząć nimi wymachiwać jak debil. Ale chyba moja próba rozbawienia chłopaka podziałała, bo po chwili parsknął śmiechem i grzecznie odprowadził motor do garażu.
- Czekaj tu na mnie, mnalutki – zamruczał, pochylając się nad swym prezentem, a gdy go pocałował, omal nie musiałem zbierać szczęki z ziemi.
- Co to było? - zapytałem, patrząc na ciemnowłosego jak na kosmitę, kiedy ten przechodził jak gdyby nic obok mnie.
- Pożegnanie kochanków – odparł, poruszając brwiami i wsiadł do auta, a ja, jak już otrząsnąłem się z pierwszego szoku, dołączyłem do niego.
Na zakupy pojechaliśmy głównie dlatego, że chciałem sobie kupić ten cały sprzęt do nurkowania, typu pianka, okulary i inne takie. No i trzeba było kupić jakieś kremy ochronne (chociaż zimą, to jakoś ciężko było to wszystko znaleźć), no i inne duperele, ale nie zajęło nam to specjalnie dużo czasu, więc koło południa byliśmy już w domu. Na początku każdy z nas spakował najpotrzebniejsze rzeczy i z tego wyszły nam dwie duże walizki. W końcu jechaliśmy na tydzień czasu, to trzeba było z pół szafy ze sobą zabrać! A później, że nie mieliśmy nic innego do roboty, to przyniosłem z piwnicy kartony i zaczęliśmy do nich pakować cały mój dobytek, jaki tu miałem.
- Jestem wykończony – jęknął Bill, gdy wkładałem ostatnie talerze, jakie znajdowały się w kuchni.
- Ja też – mruknąłem i poszedłem do salonu, by uwalić się na kanapę. - Ale przynajmniej już widać jakieś efekty! - zawołałem, szczerząc się, ale gdy Bill się na mnie rzucił, jęknąłem z bólu.
- Co jest? - zapytał, przyglądając się mojej twarzy.
- Moje jajeczka... - pisnąłem, patrząc mu w oczy, a ten tylko parsknął śmiechem. - No naprawdę, bardzo śmieszne, Bill! - skrzywiłem się. - Ciekawe, czy będziesz się tak śmiał, jak się okażę, że mój sprzęt już się do niczego nie nadaje! - powiedziałem całkiem poważnie.
- Mam sprawdzić? - spytał, unosząc sugestywnie brew, a już po chwili poczułem jego usta na swojej szyi.

Bill

- No nie wiem – wydukał Tom, a już po chwili jego koszulka leżała na podłodze.
Zjechałem ustami niżej na sutki chłopaka. Wiedziałem, jak bardzo ma je wrażliwe, więc lizałem je, przygryzałem, a nawet lekko pociągałem, przez co do moich uszu dochodziły te cudowne pomruki przyjemności. Otarłem się o niego sugestywnie i poczułem, jak coś zaczyna napierać na me biodro.
- Och… Czyżby jednak twój sprzęt nie ucierpiał? – wyjęczałem, chcąc chłopaka jeszcze bardziej podniecić.
Tom chwycił mnie za biodra i otarł się o mnie, a ja uśmiechnąłem się chytrze i wstałem z niego.
- G-Gdzie idziesz?! – zapytał zaskoczony, a ja odwróciłem głowę, by spojrzeć na niego i na jego oczach ścisnąłem swe pośladki.
- Udowodniłem, że twój sprzęt jest sprawny. – Wzruszyłem ramionami i zostawiłem chłopaka z szeroko otwartymi oczyma.
Ha, tego się nie spodziewał co? Sam musiałem się pilnować i trzymać na wodzy, bo inaczej za bardzo bym się rozmarzył i mój przyjaciel… ożywiłby się i rozbił w mych bokserkach namiocik.
Jutro będzie pewnie duże zamieszanie z tym całym wyjazdem, będziemy z Tomem zalatani, więc stwierdziłem, że pójdę się umyć wieczorem. Wyjąłem z walizki kosmetyczkę, która na me szczęście była na samym wierzchu, wziąłem czystą bieliznę i poszedłem do łazienki. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Puściłem wodę i przymknąłem powieki. O tak… Przezroczyste kropelki letniej wody spływały po moim nagim ciele, dając ukojenie i zmywając cały stres oraz brud całego dzisiejszego dnia.
- Nie mogę, Bill – powiedział ktoś za mną, a ja cały podskoczyłem.
Poślizgnąłem się i gdyby nie to, że ta osoba trzymała mnie mocno, to pewnie rozbiłbym sobie głowę. Odwróciłem się w stronę tego ktosia, a adrenalina szalała w mym ciele.
- Jak możesz mnie tak straszyć?! Naprawdę kiedyś upadnę i zaleję się krwią! – zagroziłem, dźgając go palcem wskazującym w mostek.
- Bill, ja cię chcę – wyjęczał, a gdy spojrzałem w dół… Ekhem… Sprzęt Toma baardzo dobrze działał i nadal był gotowy do wszystkiego.
- Tom, myślę, że to… - zacząłem, ale chłopak nawet nie dał szansy mi dokończyć.
Wpił się mocno w moje usta, ale naprawdę musiał się długo powstrzymywać, bo zaraz odwrócił mnie tyłem do siebie i gdy się wypiąłem to wszedł we mnie z jękiem ulgi. Kochaliśmy się pod prysznicem, a krople wody mieszały się z kroplami potu i razem spływały w dół po naszych rozgrzanych ciałach. Po wszystkim umyliśmy się nawzajem i znaleźliśmy w łóżku.
- Dobranoc – wyszeptałem i musnąłem chłopaka usta, po czym wtuliłem się w niego i zasnąłem.



- Bill! – krzyczał ktoś nade mną i słyszałem, jak się tłucze. – Wstawaj! Zaspaliśmy! – Moje oczy natychmiast się otworzyły. Zerwałem się z łóżka i wepchnąłem w torby te ostatnie rzeczy, ubrałem się i spojrzałem na Toma, który również już był gotowy. - Taksówka czeka – powiedział, na co kiwnąłem głową i zaczęliśmy znosić swe walizki na dół, które jakiś mężczyzna zapakował do bagażnika. Wsiedliśmy do pojazdu, a ja oparłem głowę na ramieniu Toma. Chyba w tym całym biegu nie do końca się obudziłem.

- My na lotnisko Schönefeld poprosimy – powiedział mój chłopak i ruszyliśmy.
Na miejscu przeszliśmy przez odprawę i po jakiś dwóch godzinach siedzieliśmy już w samolocie.
Będzie cudownie, prawda?

- Prawda, malutki – odpowiedział mi Tom i pocałował czule. – Idź spać. Czeka nas długi lot.

Pokiwałem głową i wtuliłem się w niego. Ciepło bijące od jego ciała i spokojny oddech sprawiły, że już po chwili spałem.



~.*.~


Witajcie.


Przepraszam, że odcinek pojawił się dopiero teraz, ale wczoraj kompletnie zapomniałam, że to JA powinnam go wstawić i dopiero teraz znalazłam na to czas. A tak poza tym... Haaloo? Jesteście tu...? Dajcie jakiś znak...


Pozdrawiam,

Joll.

3 komentarze:

  1. no jesteśmy i czekamy na ciąg dalszy :) Podoba mi się to opko, :) Pozdrawiam i życzę weny.
    fankayaoi

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa! Jakim cudem przegapiłam poprzedni odcinek? Plusem jedynie tego przegapienia jest to, że miałam okazję przeczytać dwa na raz :)
    No ale, co do odcinków. Boję się, że Bill będzie miał wypadek na tym motorze i Tom nie będzie mógł sobie tego wybaczyć. To pierwsza myśl jaka mi się nasunęła. Wiem, ja mam zawsze katastroficzne wizje. Zobaczymy czy się nie mylę :)
    Całuję Was mocno :* :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde, miałam skomentować wczoraj. Jestem złym człowiekiem.
    Co prawda to prawda, chłopak zdecydowanie za szybko jeździ na swoim cacku. Wiadomo, że trudno się powstrzymać od takiego typu wybryków, ale dobrze by było, gdyby takie popisy pozostawił na przykład na autostradę, a nie miasto, w którym wszystko jest możliwe, jeśli by się tak zastanowić. Pożegnanie kochanków i tak pozostaje u mnie numerem jeden, już na zawsze. Aż się boję o wygląd Bobika, gdy chłopcy wrócą ze swoich wakacji. Swoją drogą podoba mi się gra Billa, przynajmniej wie czego chcę. Ale Tomowi nie da się tak szybko oprzeć.
    Czekam na ciąg dalszy i dużo weny Wam życzę! :3

    OdpowiedzUsuń