piątek, 28 listopada 2014

Odcinek trzydziesty drugi

Tom
Wakacje z Billem były naprawdę cudowne. I cholernie żałowałem, że już się skończyły. Przez ten czas między nami dużo się zmieniło. Oczywiście pozytywnie. Ten drobny chłopak podbił moje serce i wątpiłem w to, że komukolwiek uda się to teraz zrobić, bo bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Ostatni tydzień wakacji spędziliśmy w naszym domku w lesie, praktycznie nie odstępując od siebie ani na krok. A pierwszy września był dosyć... specyficznym dniem. W końcu rozpoczął się nowy rok szkolny, a Bill skończył osiemnaście lat! Ale ze względu na to, że następnego dnia musieliśmy iść do szkoły, to nie robiliśmy jakiejś wielkiej imprezy. Zaprosiliśmy Gustava, Georga i Rossa. Ledwo go zniosłem w naszym mieszkaniu, ale... Dałem radę ze względu na Billa. Chociaż niezła była akcja, gdy Bill chciał zabić Georga za pełne pudło lubrykantów, które dał mu w prezencie. Z resztą chłopaków mieliśmy niezły ubaw. Trochę wypiliśmy i na tym się skończyło. No, powiedzmy, że na tym. W końcu ja z Billem potem świętowaliśmy po swojemu w łóżku.
Przez kolejne dwa miesiące nic takiego się nie działo. Było naprawdę wspaniale. Całymi tygodniami chodziliśmy do szkoły, po szkole razem w domu odrabialiśmy lekcje, a potem zajmowaliśmy się sobą. Za to w weekendy często chodziliśmy na długie spacery wraz z naszym psiakiem, który już od dawna przestał wyglądać jak słodki szczeniaczek.
Lecz pewne spotkanie przewróciło wszystko do góry nogami...
- Tom? - usłyszałem kobiecy głos, gdy akurat wychodziłem z pracy, a na swym ramieniu poczułem coś ciepłego.
Odwróciłem głowę, by zobaczyć kto to. Przez chwilę nie mogłem przypomnieć sobie, kim jest ta drobna blondynka o pięknych błękitnych oczach i pełnych malinowych ustach.
- Lilith? - zapytałem niepewnie, jednak dziewczynka, która stała obok niej... Nie... Nie pasowała ona do mojej starej Lilith, choć była do niej łudząco podobna.
- A już myślałam, że mnie nie poznasz! - zaśmiała się, posyłając mi ten cholernie dobrze znany uroczy uśmiech. - Co ty tu robisz? - zapytała po chwili ciszy, przy której wpatrywaliśmy się w siebie.
- Pracuje jako nauczyciel fizyki w liceum, a ty?
- Właśnie wracam do domu z córeczką.
- To ona uczęszcza do tego przedszkola niedaleko? - zapytałem po chwili namysłu.
Ta mała nie wyglądała na więcej niż cztery, pięć lat, dlatego wiedziałem, że moje domysły mogą być słuszne.
- Owszem. Wraz z mężem wróciliśmy tutaj cztery miesiące temu. Ameryka nie jest dla mnie. – Wzruszyła ramionami, wciąż uśmiechając się szeroko.
- Długo jesteście razem? - spytałem, czując jakieś dziwne ukłucie w sercu.
- Rok po tym, jak wyjechałam poznałam Johna, zaszłam w ciąże... No i jakoś tak wyszło, więc policz teraz sobie – westchnęła, spuszczając głowę.
Wydawała się taka nieszczęśliwa... Z wyglądu może i nic się nie zmieniła, jednak jej zachowanie bardzo.
- Poznałaś go po tym, jak mnie zostawiłaś, tak? - pytałem dalej, krzywiąc się nieznacznie.
- Tom, to nie było tak... - powiedziała szybko, kładąc rękę na mym ramieniu.
- A jak? - pokręciłem głową, patrząc na nią smutno.
Wciąż pamiętałem dzień, kiedy mnie zostawiła, oznajmiając mi, że to nie to, że nie tego chce w życiu. Nawet pewnie nie zdawała sobie sprawy, jak mnie wtedy zraniła. Jak cholernie mocno ją kochałem... Myślałem, że nie można kochać mocniej, póki nie poznałem Billa.
- Może chcesz pójść na kawę jutro po pracy? Pogadamy o tym i o starych dobrych czasach – zaproponowała, a ja po chwili namysłu, przystałem na to.
Z jednego spotkania jednak wyszło kilkanaście innych... Spotykaliśmy się naprawdę często, wspominając wszystko, co było kiedyś i jak wielkie uczucie nas niegdyś łączyło. Przy niej czułem się tak, jakby we mnie odradzało się coś, co zepchnąłem po jej stracie na dalszy plan. Ona była nieszczęśliwa z Johnem i żałowała, że mnie wtedy zostawiła... A ja...? Ja nadal cholernie kochałem Billa, choć ostatnio poświęcałem mu coraz mniej czasu i wymyślałem coraz to nowsze wymówki, by tylko wymknąć się na spotkania z Lilith. Traciłem z chłopakiem kontakt, a do mojej byłej narzeczonej czułem o wiele więcej, niż powinienem, chociaż nadal pamiętałem, jak bolało mnie jej odejście. W tamtym momencie, nie wiedziałem już, co mam robić. Byłem w ślepym zaułku plątaniny własnych uczuć.



Bill
Czułem, że Tom przestał zwracać na mnie uwagę. Wydawało mi się, że traciliśmy powoli to, co mieliśmy. To, co było między nami. Całymi dniami go nie było w domu, a po jakimś czasie zorientowałem się, że wszystko co mówił, to tylko i wyłącznie głupie wymówki. Zawsze były jakieś rady w szkole, spotkania nauczycieli, korepetycje. A to musiał coś załatwić w banku, na poczcie, musiał pojechać gdzieś z Gustavem. Nie wiedziałem, co ukrywał przede mną, ale nie wypytywałem. Przecież mieliśmy sobie ufać, prawda? Będąc w domu samotny oglądałem dużo filmów, seriali, bajek, albo tego, co po prostu leciało w telewizji i napatoczyło mi się. Czytałem książki, a gdy naprawdę już nie było co robić, a nie chciało mi się spać, odrabiałem lekcje i uczyłem się. Może dlatego w szkole szło mi trochę lepiej. Oczywiście we wszystkim towarzyszył mi Bobik, który był niezastąpiony. Naprawdę coś miał w sobie ten pies. Gdy widział, że siedziałem przygnębiony na kanapie, od razu podchodził i trącał mnie nosem, albo przynosił piłkę i byłem po prostu zmuszany do rzucania jej. A gdy biegł do mnie z powrotem, zawsze zrobił coś, co powodowało, że się śmiałem. Raz usłyszał jak pies z reklamy szczeknął, więc odwrócił głowę i wpadł na kanapę! Chodziłem z nim na kilkugodzinne spacery, bo to było lepsze, niż siedzenie ciągle w domu. Na początku naprawdę było mi smutno i gdy potem próbowałem podjąć temat, Tom łatwo mnie spławiał, albo mówił, że to nic ważnego. Dawałem spokój sobie i w końcu się jakoś przyzwyczaiłem.
Przysypiałem już przed telewizorem, gdy usłyszałem, jak ktoś wchodzi do domu. Przetarłem zmęczone powieki i usiadłem, patrząc w tamtą stronę, a zaraz ujrzałem Toma.
- Gdzie byłeś? – zapytałem i wstałem.
- Musiałem coś załatwić – czyli znów to samo. Pokręciłem tylko głową, prychając.
- Jasne…! Ostatnio ciągle coś załatwiasz, Tom.
- Przeszkadza ci to? – uniósł brwi do góry, a ja patrzyłem na niego, nie mogąc uwierzyć, że to powiedział.
- Czy przeszkadza mi to, że nie ma cię całymi dniami?! No pomyślmy… Tak?! Ranisz mnie… Czuję, że cię tracę, Tom – wyszeptałem w końcu i poszedłem do swego pokoju, chowając się pod kołdrą i dając łzom upust, czego naprawdę długo nie robiłem.
Kiedy następnego dnia wróciłem do domu i zjadłem obiad – oczywiście w towarzystwie Bobika – dostałem od Toma wiadomość, że znów coś go zatrzymało. Miałem dość tego. Nawet nie chciało mi się słuchać tych banalnych wymówek. Niedługo staną się tak infantylne, że nawet dziecko by w nie nie uwierzyło. Napisałem mu tylko, że idę na noc do Georga i biorę ze sobą Bobika. Jemu też prawie w ogóle czasu nie poświęcał, choć w zasadzie był to jego pies.
- Cześć, Bill – powiedział chłopak i przytulił mnie na powitanie. – Woho! Stary, ale urosłeś! – zwrócił się tym razem do Bibika, na co się zaśmiałem.  – Wejdźcie.



- Czyli wychodzi na to, że cię olewa? – dopytywał Georg, upijając łyk piwa.
- Dokładnie. Ja już nie wiem co mam robić, naprawdę. A najgorsze jest, że nagle zaczął tak znikać. Ani się nie pokłóciliśmy, ani nic – zachodziłem w głowę, co takiego mogło się stać, że nagle nie chciał spędzać ze mną czasu. Bo właśnie na to wychodziło. Nawet od jakiegoś czasu razem nie spaliśmy. Naprawdę! Kiedy czekając na niego zasypiałem w salonie, to przenosił mnie podczas mego snu do mojego łóżka. A kiedy zasypiałem w jego sypialni, to sam spał na kanapie, więc po jakimś czasie zrezygnowałem z prób i zasypiałem w swym pokoju wraz z Bobikiem, któremu spodobało się me miękkie łóżko i się na dobre z nim zaprzyjaźnił.
- Myślisz, że mogłem mu się znudzić? – zapytałem w końcu, nie mogąc wytrzymać. – Znasz go w końcu dłużej…
- Nie wydaje mi się, Bill. On jest stały w uczuciach i naprawdę dziwi mnie to, że tak się zachowuje.
- Wiesz… Ja chyba jednak wrócę do domu… - powiedziałem w końcu i wstałem. Wypiłem tylko dwa piwa, więc ledwo to odczuwałem. – Może dzisiaj uda mi się jakoś z nim porozmawiać. Późno jest, więc może wrócił już do domu. Dzięki, że mnie wysłuchałeś – uśmiechnąłem się i poklepałem chłopaka po plecach, gdy przytulałem go na pożegnanie.
- Przestań, Bill. Nie ma za co. Jeśli ci się nie uda, to sam spróbuję przemówić mu do rozumu – puścił mi oczko, a ja zaśmiałem się. Wziąłem Bobika i wróciliśmy do domu. W kuchni świeciły się diody pod wiszącymi szafkami, co oznaczało, że chłopak był w domu, bo kiedy wychodziłem były zgaszone. Jednakże zdziwiło mnie to, że na stole znajdowały się dwa talerze, jakby ktoś jadł kolacje. Dwie osoby… Jedna długa, chuda świeca pośrodku stołu. Butelki po winie. Puste. Co tu jest grane?! Zmarszczyłem brwi i zobaczyłem jak Bobik drapie w drzwi od sypialni Toma. Podszedłem tam i nacisnąłem klamkę, a drzwi ustąpiły. I mimo, że światła nie były zapalone, to światło księżyca, które wpadało przez okno dawało wystarczającą jasność, bym dostrzegł wszystko, co musiałem dostrzec. Tom posuwający jakąś laskę, która bardzo głośno… się z nim zgadzała… I dopiero gdy Bobik zaszczekał, Tom odwrócił się w moją stronę. Nie mogłem uwierzyć…



Tom
Dzisiaj po raz kolejny miałem się spotkać z Lilith. Nie wiedziałem, jaki tym razem mam wcisnąć kit Billowi, więc postanowiłem, że po prostu napiszę mu, iż coś ważnego mi wypadło. Mieliśmy iść do kina, jednak gdy dostałem odpowiedź od Billa, zmieniłem zdanie i postanowiłem zabrać ją do mojego i chłopaka mieszkania. Po drodze kupiłem jakieś jedzenie, bo po prostu nie było czasu, bym mógł coś sam przygotować. A w chwilę później w moich drzwiach stanęła Lili we własnej osobie.
- Cześć – przywitałem ją, zapraszając gestem ręki do środka. - Strasznie dziś śnieg pada – powiedziałem, by zacząć jakąkolwiek rozmowę, a przy okazji zdjąłem z jej ramion płaszcz.
- Prawda – przytaknęła niezadowolona, ściągając ze swych nóg buty. - Ale przynajmniej niedługo święta! - wykrzyknęła radośnie, gdy już zerknęła w moją stronę.
- Heh – zaśmiałem się. - A... A co dziś powiedziałaś dla swojego męża? - zapytałem, wyszczerzając się.
Jakoś strasznie bawiła mnie ta cała sytuacja.
- Powiedziałam, że idę do koleżanki – mruknęła, omijając mnie i wchodząc w głąb mieszkania. Miałem wrażenie, że ma jakieś wyrzuty sumienia... - Ładnie tu - pochwaliła, wchodząc do salonu.
- Dziękuje – odparłem, a gdy dotarła do stołu, który był już przygotowany do jej przyjścia, posłałem kobiecie uśmiech i odsunąłem krzesło, by usiadła.
- Ale widzę też, że nie mieszkasz tu sam – stwierdziła po chwili, zajmując miejsce i patrząc na mnie wymownie.
- Eee... - bąknąłem głupio zmieszany i nerwowo podrapałem się po karku, zajmując zaraz swoje miejsce naprzeciwko niej. - Mieszkam ze współlokatorem – wymyśliłem pierwsze lepsze. - Wina? - zapytałem, chwytając za butelkę. Chciałem jak najszybciej zmienić temat.
- To gdzie on jest? - dopytywała namolnie, na co tylko westchnąłem. - I tak, poproszę wina.
- Poszedł do przyjaciela – uciąłem krótko, nalewając do kieliszków alkohol, a już po chwili życzyliśmy sobie smacznego i zaczęliśmy jeść.
Nie mam pojęcia, ile tak siedzieliśmy, pijąc te wino. Ale chyba wystarczająco długo, bo z tego, co udało mi się policzyć, to opróżniliśmy około trzy butelki, a mi przyjemnie szumiało w głowie od procentów. W dodatku ten alkohol działał na mnie ze zdwojoną siłą, bo dawno tak nie chlałem. I musiałem naprawdę być wstawiony, skoro nie pamiętałem, jakim cudem znalazłem się z Lilith w łóżku. Liczyło się tylko to, że było mokro i piekielnie przyjemnie, a ona wiła się pode mną jak kotka, gdy w niej dochodziłem. Jednak jeden psi głos zmienił wszystko. Głos Bobika. I wciągane głośno powietrze przez mojego chłopaka, gdy w końcu udało mi się na niego spojrzeć...
- O nie... - tylko tyle udało mi się powiedzieć, nim zniknął z progu mojej sypialni...

KONIEC SEZONU PIERWSZEGO



***


Dzień dobry,
Tak jak widać powyżej, jest to koniec pierwszego sezonu. Ale nie, spokojnie. Za tydzień normalnie pojawi się kolejny odcinek, więc wszystko zostaje po staremu. Mam nadzieję, że będziecie go wyczekiwać.
Nie piszę tu za często, co pewnie część z Was zauważyła. Ale chcę Wam z głębi serca podziękować za to, że jesteście, czytacie oraz komentujecie. Szczególnie te ostatnie daje nam niezłego kopa i motywuje do dalszej pracy. No... To chyba na tyle z mej strony, a przynajmniej jak na razie.


Pozdrawiam, Wasza Czaki

6 komentarzy:

  1. Nie wierzę! Jak Tom mógł tak potraktować Billa, zważywszy że młody tak bardzo się zmienił, wydoroślał... Ni z dupy pojawiła się ta jego była i on już stracił dla niej głowę, a gdzie w tym wszystkim jest Bill? Tak nagle go odtracil.. Biedny czarnuch, dowiedzieć się w taki sposób.. Tom sobie nagrabił i to bardzo..

    Owszem, niecierpliwie czekam na kolejne odcinki drugiego sezonu. Ahh..
    Kochane, świetny wyszedł wam ten sezon.
    Ściskam mocno i życzę dużo weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz nadzieje, ze bedziemy wyczekiwac?!! Wy... Wy nie macie serca! Nie wolno przerywac w takim momencie! To powinno byc karalne...! Ale gdy pomyslalam, ze gdyby to byl serial trzeba byloby czekac kilka miesiecy... Tydzien to w sumie nie tak duzo. Rozdzial bardzo okrutny, ale wspanialy mimo to. Ciekawi mnie reakcja Billa, bo pamietam jak dziecinnie zachowywal sie kiedys. I co Tom powie.
    Weny!
    Tracheotomie

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdyby nie dopisek od Czaki to już bym się w ogóle załamała.
    Tom, jak...jak on mógł to zrobić? Przyjechała ta cała Lilith, a on już do niej swe lepkie łapska wystawia. To nie jej wina, nawet nie wie, że on już kogoś ma. Kogoś kto teraz bardzo cierpi, bo najukochańsza dla niej osoba na świecie dopuściła się najgorszego, zdrady. Boli jak cholera, gdy tak się stanie. I teraz co? Tak po prostu za nim pobiegnie, nie...liczę na to, że zrozumie swój błąd, że zrobi coś z tym. Bo Bill może sobie z tym wszystkim nie dać rady, jest przecież taki kruchy, łatwo go rozbić.
    Poczekam, emocje opadną i dużo weny Wam życzę! :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za info o nowym odcinku, oczywiście czytałam wczoraj, ale byłam tak padnięta po wyjedzie i podroży, że wolałam nie pisać już wczoraj komentarza, bo nie zabrzmiał by on zbyt elokwentnie :) ale do rzeczy.
    Jestem w permanentnym szoku po tym odcinku. Wiem, że faceci potrafią robić skoki w bok i to nie ma nic wspólnego z uczuciami i dla Toma to może nic wielkiego, ale dla Billa... Nie chciałbym się znaleźć na jego miejscu.
    Z drugiej strony mam ważnie, że nie bez przyczyny ona się tam pojawiła, w końcu jakoś musi się wydać, że są rodzeństwem ( wiem, wiem, ja znowu swoje, no ale ile można czekać? :) ) więc musi być ta walka i pragnienie siebie zwłaszcza, że zakazane. Takie mi się myśli po tym całym sezonie nasuwają.
    Bill ucieknie teraz, tak mi się wydaje, znając jego schemat działania, to właśnie zrobi, będzie się chciał odciąć od Toma na całej linii, to dla niego jest zbyt wiele. Można kogoś zranić fizycznie, ból minie i zapomni się o cierpieniu, ale rany psychiczne, zwłaszcza takie...
    Zastrzeliłyście mnie tym zakończeniem.
    Dobrze, że w piątek nowy sezon, bo gdybyście napisały, że to koniec i odpoczynek, poleciałyby niecenzuralne teksty :) a tak powiem Wam, że przeszłyście same siebie tym odcinkiem. Czekam na piątek, by się przekonać na ile moje przypuszczenia są trafne.
    Całuję Was mocno :*:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Co za drań!!! Jak on mógł tak skrzywdzić Billa? Oby dostał kopa od życia, bo nie zasługuje na uczucia Billa, a młody nich wróci do Rossa!!!
    Podoba mi się opowiadanie, trochę się ciągnie, ale można z niecierpliwością czekać na kolejny rozdział, teraz gdy skończyłyście na taaaakiej bombie, to jeszcze bardziej. Co się wydarzy? Czy Billowi coś się stanie - jakiś wypadek albo coś? Czy zostawi tego drania ? A może wyjedzie do Anglii i pozna fajnego chłopaka, a Lilith zajdzie w ciąże i Tom będzie uwiązany ? Spekulacje ...
    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochane u mnie pojawił się nowy odcinek "Między piekłem a niebem" :)
    Zapraszam do przeczytania ! :) :**

    OdpowiedzUsuń