piątek, 7 listopada 2014

Odcinek dwudziesty dziewiąty

Bill



- Toom? – zapytałem, jedząc spaghetti.
- Tak? – zerknął na mnie i uśmiechnął się.
- A to nie trzeba już rezerwować biletów na samolot? A jak już wszystkie są wyprzedane?! – uniosłem się, przestraszony.
- Ale one są nam nie potrzebne, kocie – pokręcił głową, wyszczerzając się. – Pojedziemy autem! Przecież wtedy będziemy niezależni, prawda? Owszem, będziemy długo jechać, ale kiedy już się znajdziemy u twojego taty, to będziemy mogli jeździć wszędzie i nie pożyczać od nikogo auta. Co ty na to? – Pokręciłem głową, nie mogąc uwierzyć. – Coś nie tak?
- Nie wierzę, że wszystko zaplanowałeś - Aż łzy mi w oczach stanęły. Jednak zaraz uśmiechnąłem się i jadłem dalej. - I zrobimy tacie niespodziankę! – krzyknąłem po długiej chwili ni stąd ni zowąd, a Tom aż podskoczył na krześle.
Ups. Chyba się tego nie spodziewał, bidulek.


***


- Tom, nieee! Ja muszę się tam dostać! Mam tam dużo rzeczy! – waliłem pięściami w drzwi od łazienki. – Otwieraj! Muszę zabrać kosmetyki i suszarkę! I ręczniki!
- O podpaskach nie zapomnij! – odkrzyknął mi, a ja aż poczerwieniałem ze złości.
- Jak wyjdziesz, to cię zabije! Wyłaź, Tom! Chcę wziąć stamtąd moje rzeczy!
- A mi się chce lać!
- Oby nie srać! Bo nie zamierzam tyle czekać! – uderzyłem ostatni raz pięścią w drzwi i aż jęknąłem z bólu. Wróciłem do swego pokoju i pakowałem się dalej. Po jakimś kwadransie Tom łaskawie wyszedł z łazienki, a ja mogłem dopakować ostatnie rzeczy. W końcu przede mną stały dwie, wielkie walizy, a ja byłem dumny, że tylko tyle miejsce mi zajęły te wszystkie rzeczy. Dobrze, że owe walizki miały kółka, bo sam to bym chyba ich nie podniósł! Pociągnąłem je aż do drzwi i spojrzałem na Toma, który również miał dwie walizki. Wyszczerzyłem się i cmoknąłem jego usta. - Tom? – zapytałem, drapiąc się po głowie, a zaraz zrobiłem słodkie oczka. – Ale zabierzemy ze sobą Bobika, prawda?
- Prawda, prawda. Nawet patrz! – uniósł wielką torbę, w której znajdowało się dla niego posłanie, karma oraz miski.
- Bobiik! – krzyknąłem. – Jedziesz z nami, stary!
Wziąłem psa na smycz i swą jedną torbę. Zjechałem windą na dół i podszedłem do auta, a zaraz przybył Tom i jakimś cudem był w stanie sam wszystkie trzy walizki przywlec! Otworzył auto, a gdy otworzyłem tylne drzwi, to Bobik od razu wskoczył tam! Zamknąłem je i podszedłem do bagażnika. Chwyciłem swą torbę i już chciałem wrzucić ją, ale… nawet nie byłem w stanie jej podnieść!
- Oj, takie rzeczy zostawia się dużym chłopcom. – Pokręcił głową mój chłopak, biorą me walizki, jakby co najmniej były puste! Prychnąłem i zająłem swe miejsce obok kierowcy, a Tom zaraz usiadł za kierownicą. - Gotowy?
- Pewnie! – Uśmiechnąłem się i włączyłem radio, po czym ruszyliśmy.


***


- Jeśli nie zrobimy postoju, to tyłek mi odpadnie zaraz! – warknąłem, zerkając na Toma, a ten się tylko zaśmiał!
Pff! Zapamiętam to sobie! Zatrzymał się w końcu po chwili, a ja wyskoczyłem wręcz z auta. Rozprostowałem się i wziąłem Bobika, by załatwił swą potrzebę. Dałem mu pić i jakąś pałkę, by miał zdrowe, piękne zęby. Pochodziłem trochę i ruszyliśmy w dalszą podróż.

***


- Tom? – zapytałem, obracając się w każdą możliwą stronę. – Jak tu można fotel… no… do tyłu odchylić?
Chłopak kliknął coś, a fotel zaczął automatycznie odchylać się do tyłu, do momentu, aż powiedziałem, że tak wystarczy.
- Śpij, maluchu. – Uśmiechnął się do mnie i włączył ogrzewanie, bo jednak gdy człowiek leży to nie jest za ciepło. Zamknąłem oczy i już po chwili odpłynąłem do krainy Morfeusza.



Kiedy otworzyłem oczy, było mi nadzwyczaj wygodnie. Nakryłem się kołdrą i przekręciłem na dru… CO?! Jaka kołdra?! Usiadłem gwałtownie i rozglądnąłem się. Gdzie ja jestem?! Porwali mnie, czy co? Ale zaraz wyszedł Tom, jak się domyśliłem, z łazienki, gdyż na biodrach miał przewiązany ręcznik i mokre włosy.
- Gdzie jesteśmy? – zapytałem, zupełnie nic nie pamiętając.
- Chodź. – Chłopak wyciągnął rękę w moją stronę, a ja zaraz ją złapałem. Drugą swą dłonią zasłonił mi oczy i zaczął gdzieś prowadzić, a ja po chwili poczułem lekki wiaterek na swej skórze. Aż w końcu Tom odsłonił mi oczy… A to co zobaczyłem…
- Ty żartujesz?! – Odwróciłem się do niego przodem, a w oczach miałem łzy. – Tom! – rzuciłem mu się na szyję i objąłem mocno, a zaraz znów odwróciłem się przodem do barierki balkonu. Przede mną rozpościerała się panorama Paryża nocą. Wszystko było oświetlone, choć największą uwagę skupiała się sobie Wieża Eiffla. Była… oszałamiająca. I o wiele lepsza, niż z obrazka. Ba, nie umywała się do niego! - Chodźmy tam, błagam!
- Daj mi się ubrać tylko i wysuszyć włosy.
Musnął mnie w nos, a ja sam się szybko ogarnąłem, no bo jednak niedawno wstałem.Dobrze, że Tom przytargał tu moje walizki, więc przebrałem się jeszcze. Wziąłem małą torebkę i wyszliśmy. Noc jednak była piękna i tajemnicza. Zapierająca dech w piersi. I to miejsce również. Magiczne. Chodziłem w Tomem uliczkami, których układ był gwiaździsty. W końcu znaleźliśmy się pod samą budowlą, a ja nie posiadałem się z radości. Tom od razu zaczął robić mi zdjęcia, a ja śmiałem się i pozowałem mu, robiąc czasami różne głupie miny i pozy, z których sam się śmiał. Choć i tak najlepsze zdjęcie było, gdy się całowaliśmy, a za nami w pewnej odległości znajdowała się Wieża Eiffla, oświetlona. Tom zabrał mnie jeszcze w jedno miejsce, choć zanim mi nie powiedział, to nie za bardzo wiedziałem, czemu akurat się tutaj znaleźliśmy.
- To most Pont des Arts – powiedział mój chłopak, a ja tylko zmarszczyłem brwi. – Inaczej zwany mostem zakochanych. Przynosi się tutaj kłódki ze swoimi imiona, zaczepia, a potem kluczyk wyrzuca do rzeki. Symbolizuje to trwałość miłości. Spójrz – Tom wyjął z kieszeni kłódkę, na której było napisane „Bill + Tom”. Wziął mnie za rękę, gdyż sam nie byłem w stanie się ruszać i przyczepił kłódkę, co było naprawdę ciężkie, bo prawie nie było miejsca tam…! Tyle było tych kłódek… - Proszę – podał mi kluczyk, a ja wziąłem go w drżącą rękę. – Wyrzuć, a będzie tu wisieć na zawsze– wyszeptał mi do ucha, a ja przymknąłem powieki, a spod jednej wypłynęła mała, przezroczysta kropelka. Zamachnąłem się i wyrzuciłem mały, metalowy przedmiot do Sekwany, po czym wtuliłem się z całych sił w Toma.

Tom

- Chodź, pójdziemy coś zjeść – powiedziałem, odsuwając od siebie chłopaka, który w oczach miał łzy szczęścia. Pocałowałem go czule, a po chwili powiedziałem jego imię, chcąc mu coś powiedzieć: - Bill...?
- Hm...? - mruknął, spoglądając na mnie z lekkim uśmiechem.
- Ja... Ja... Chcę ci powiedzieć, że... Uhm... Kocham cię, Billy... - wyszeptałem, a na te słowa z chłopaka oczu ponownie popłynęły łzy.
- Ja ciebie również kocham, Tom – odparł i ponownie złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Kiedy oderwaliśmy się już od siebie, powiedział: - Chodźmy, jestem trochę głodny.
- Dobrze – powiedziałem, odwzajemniając uśmiech, który posłał mi czarnowłosy, a po chwili ująłem jego dłoń i ruszyliśmy, by zagościć tym razem w najlepszej restauracji w mieście.


Następnego dnia zwiedziliśmy wszystko, co było warte obejrzenia w Paryżu. I jedliśmy dosłownie wszystko, co tak ludzie zachwalali. W tym miejscu było naprawdę cudownie. Krótko, bo już następnego dnia musieliśmy jechać w dalszą podróż, choć z żalem żegnałem się z tym wspaniałym miejscem, ale jednak było cudownie. Ostatnio nawet zauważyłem, że za bardzo rozczulam się nad takimi drobnostkami. Czułem się jak jakiż zakochany gówniarz. Ale za to coraz lepiej czułem się w towarzystwie Billa, chociaż wciąż zdarzały nam się drobne sprzeczki...

***

- Tom...? - usłyszałem szept chłopaka, gdy minęliśmy znak powitalny, który informował, że znaleźliśmy się już w samym Londynie.
- Hm? - zapytałem, zerkając na niego przez ramię. Było widać, że jest jakiś podenerwowany. - Co jest?
- Boję się... - wyszeptał, spoglądając na mnie przerażonym wzrokiem i tarmosząc przy tym swą koszulkę.
- Czego, kochanie? - spytałem czule i aż zatrzymałem samochód pod jakimś motelem, by z nim porozmawiać. I tak zostało nam jeszcze kawałek drogi do domu ojca Billa, a był już wieczór, więc na pewno przyda nam się trochę odpoczynku.
- Tego, że tata nas nie zaakceptuje – rzekł, zagryzając wargę.
- Więc mam rozumieć, że chcesz mu o nas powiedzieć? - uniosłem brwi ze zdziwienia.
- A dlaczego nie, Tom? Twoi rodzice o nas wiedzą, poza tym przyjedziemy do niego razem i nie chcę ukrywać się przez ten cały czas ze swoimi uczuciami... Nie wiem tylko, czy on zdaje sobie sprawę z tego, że wolę chłopców... A w dodatku jesteś moim nauczycielem i... - zaczął, lecz nie był w stanie dokończyć, gdyż wybuchł donośnym płaczem.
- Cii... - szeptałem uspokajająco, gdy przygarnąłem tego drobnego chłopaka i zakleszczyłem go mocnym objęciem. - Wszystko będzie dobrze – zapewniłem go, delikatnie głaszcząc jego plecy, a czasami też przeczesując palcami czarne włosy. Dopiero po dłuższej chwili odsunąłem się od niego, by spojrzeć w oczy młodego. - Może chcesz się przespać? Zmęczony pewnie jesteś, hm? - zapytałem, głaszcząc przy tym opuszkami palców jego policzek.
- Możemy się tu zatrzymać – odparł, pociągając nosem, a zaraz uśmiechnął się lekko. - Chcę spędzić dzisiejszą noc tylko z tobą... I chętnie też coś zjem – dodał po chwili namysłu, gdy nagle zaburczało mu w brzuchu.
- Wof! - zaszczekał Bobik, chcąc się wtrącić do naszej rozmowy.
- I Bobik chyba też upomina się o swoje – powiedział Bill, wybuchając śmiechem.
- Uwielbiam chwile, gdy mogę słyszeć twój śmiech lub widzieć twój uśmiech... - wyznałem, patrząc się w niego, niemal jak w jakiś najpiękniejszy cud świata.
Bo był cudem.
Moim cudem...

Bill

Sam nie wierzyłem w to, co się wydarzyło. Tom w końcu wyznał mi miłość, a ja byłem najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. A i w całym Wszechświecie! Ba! Dodatkowo zrobił to w mieście miłości. A teraz pakowaliśmy nasze walizki do bagażnika, a ja coraz bardziej się denerwowałem wizytą u mojego taty. Do tego stopnia, że aż ręce zaczęły mi się pocić!
- Przecież najpierw możesz zrobić małe… rozeznanie – doradził mi Tom, a ja zerknąłem na niego dziwnie. – Nie musisz na wejściu mu tego mówić – trącił nosem mój i uśmiechnął się, przytulając mnie do siebie mocno.
- Tom? – zapytałem i zerknąłem na niego, przygryzając wargę i dopiero po chwili kontynuowałem. – A… No… Będziesz ciągle przy mnie? – Chyba zdziwiłem go tym pytaniem.
- Zawsze – wyszeptał i musnął moje usta, po czym wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.
I na moje nieszczęście w domu taty znaleźliśmy się o wiele szybciej, niż sobie wyobrażałem. Nawet psychicznie nie zdążyłem się na to przygotować. Wysiadłem z pojazdu, a nogi miałem jak z waty. Wziąłem Bobika na smycz i podszedłem wraz z Tomem do drzwi, w które zapukałem delikatnie, a już po chwili otworzyła mi... jakaś kobieta!
- Tak? – zapytała z angielskim akcentem, który brzmiał tak, jakby miała w buzi garść klusek jakiś lub czegokolwiek innego. Kobieto, wypluj to! I nie mów do mnie po angielsku, bo nic nie rozumiem. Niemiecki proszę!
- Ja… Jest może Jorg? – zapytałem niepewnie, zerkając nerwowo na Toma.
- A panowie w jakiej sprawie…?
O! Jednak zna niemiecki! Boże, czy to twoja sprawa?! Nie utrudniaj mi tego, bo zaraz stąd ucieknę!
- Bill? – zapytał ktoś z głębi pomieszczenia, a kobieta odsunęła się, przez co mogłem dostrzec swego tatę, do którego podbiegłem i rzuciłem się wręcz na szyję. No… Jestem dość wrażliwy, a za bliskimi osobami naprawdę potrafię tęsknić.
- Niespodzianka – wydusiłem z siebie, na co mężczyzna się przycisnął mnie do swego ciała jeszcze mocniej.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę. - Co za ulga! Kamień spadł mi z serca, a raczej połowa kamienia, no bo jeszcze mój związek z Tomem… - A kogoż ty tu przyprowadziłeś? – zerknął na Toma, który trzymał smycz.
- Toma i Bobika! – wyszczerzyłem się, ale zaraz zmierzyłem lodowatym wzrokiem kobietę, która otworzyła mi drzwi. - To twoja gosposia? – zapytałem nie za miło.
No co? A jak go okradała?!
- Chyba musimy pogadać, Billy. Zapraszam, wchodźcie, wchodźcie – zwrócił się do Toma, któremu podał dłoń, a Bobika poczochrał. Usiedliśmy wszyscy razem. Tak! Mówiąc wszyscy, wliczam w to tę gosposię – niestety. Od samego początku mi się nie podobała. - Napijecie się czegoś? – zapytał Jorg, a ja energicznie pokiwałem głową.
O tak! Ugaście me pragnienie!
- Poproszę szklankę wody z lodem – zwróciłem się do tej kobiety. No, skoro jest gosposią, to chyba picie też może przynieść, prawda? – A ty? – zerknąłem na Toma.
- To samo. – Uśmiechnął się i pokiwał głową.
Jednak rzecz, która mnie zdziwiła to to, że to właśnie mój tata poszedł po ów picie, a nie ona! Co tu jest grane? Już po chwili trzymałem zimną w szklankę w dłoniach i piłem wodę, która mnie orzeźwiała.
- Widzisz, Bill… Carol jest moją… Jak wy to młodzi mówicie – zaśmiał się, a ja tylko patrzyłem na niego dziwnie – moją sympatią! – powiedział w końcu, a ja tylko zrobiłem głupią minę.
- Aha! No tak! Mama ma jakiegoś fagasa, ty masz jakąś cizię, a na Billa nie ma nigdzie miejsca! Chodź, Tom! W ogóle nie powinniśmy tu przyjeżdżać! – zerwałem się i skierowałem się do wyjścia.
- Bill! – zawołał tata i złapał mnie za nadgarstek. – Zawsze tutaj jesteś mile widziany i gdziekolwiek będę, to zawsze znajdzie się dla ciebie miejsce. Wiesz, że jeśli tylko będzie cię źle traktować, to… nie będzie jej. Wiesz, że jesteś najważniejszy.
Otworzyłem szeroko oczy i przełknąłem głośno ślinę, no… bo jednak się tego nie spodziewałem. Że tak… No… Że ja ważniejszy od wszystkiego innego… Tak… Dziwnie…
- Naprawdę? – zapytałem jak jakiś debil, a Jorg tylko pokiwał głową. Wróciliśmy na swe poprzednie miejsca, a ja zerknąłem na Toma, który głaskał leżącego obok Bobika.
- To… Ja… - zacząłem dukać, aż w końcu wziąłem haust powietrze do płuc. – Ja jestem z Tomem. W związku. Kocham go… - wydusiłem z siebie, a już po chwili usłyszałem, jak ktoś dławi się. Zerknąłem na Toma, który właśnie krztusił się wodą, którą chyba przed chwilą pił. Poklepałem go po plecach i zerknąłem w jego oczy, ale nie mogłem zgadnąć, co chłopak tak właściwie teraz czuje i myśli.
- Ten co tutaj siedzi? Twój nauczyciel? – zapytał dziwnie, jakby myślał co najmniej, że się z niego nabijam.
- Nie jest jakiś stary – powiedziałem, jakby na swą obronę, a tata wypuścił głośno powietrze z płuc i przeczesał dłonią włosy.
- Tom? – zwrócił się w stronę mojego chłopaka, a on od razu się wyprostował i spojrzał na niego. Cholernie byłem ciekawy, co teraz myślał… Jorg wstał, a z nim razem mój chłopak. O Boże! Oni chyba nie zamierzają się bić?! Ej! Stop! Nie, nie, nie! Bo ja nie jestem na tyle silny, by ich powstrzymać! No ludzie! Mój tata podszedł do Toma, a ja patrzyłem na to wszystko, choć w głowie kumulowało mi się milion sytuacji. Złych sytuacji. – Dziękuję – CO?! – Dziękuję, że opiekujesz się moim małym chłopcem – powiedział i przytulił go! – Ale jeśli go skrzywdzisz, to już nigdy ci tego nie daruję, Tom.



10 komentarzy:

  1. Tak jedno zwyczajne słowo; cudownie.
    Wszystko się układa! Ale znając życie pewnie i tak coś się jebnie i koniec sielanki. :")
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. CO?! On ich zaakceptował, o matko. Nie spodziewałabym się czegoś takiego, wręcz musiałoby się stać coś złego. Carol przypadła mi do gustu, w sumie nie wiem dlaczego, jeszcze nic nie mówiła, a ja już dążę ją sympatią. I ten Paryż, to wszystko było już wcześniej przygotowane, pewna tego jestem. Kłódka na moście, wyznanie miłości przez Toma, tyle tu dobrych rzeczy się wydarzyło. Obaj dojrzewają coraz bardziej i szybciej, nie kryją się ze swoimi uczuciami. Ubóstwiam ich obu. Czekam i dużo weny wam życzę! :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kamień z serca, ojciec Billa zaakceptował ich związek, tylko i tak ciągle krąży mi po głowie pytanie czy to też ojciec Billa. Chyba specjalnie tak przedłużacie i napięcie budujecie, a mnie tu już skręca. Świetny odcinek i dobre zakończenie, czekam na kolejny.
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. przemiła rzecz na koniec dnia. tak lekko, przyjemnie, z uśmiechem na ustach się czytało, wspaniale! ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ktoś mi powie jak dotrzeć do Londynu, który jest w Wielkiej Brytanii, która jest WYSPĄ autem, to będę bardzo wdzięczna. XD

    OdpowiedzUsuń
  6. hmmm... Cóż...z geografii nigdy nie byłam najlepsza....ale Wielka Brytania to WYSPA... samochodem, bez transportu promem, to tak raczej ciężko... Nie opisałyście w jaki sposób znaleźli się na Wyspach...to spory minus dla ciągłości i spójności.

    I jeszcze taka jedna uwaga: Te wszystkie WYKRZYKNIKI...są tak wku*wiające. Co drugie zdanie napisane z perspektywy Billa, jest zakończone wykrzyknikiem. Ten znak interpunkcyjny służy do podkreślenia najważniejszych części teksu i nadaje się tylko do opisu emocji i uczuć wewnętrznych, a nie do WSZYSTKIEGO.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może faktycznie źle zrobiłam nie opisując tego, ale po prostu uznałam to za mało ważne. W końcu każdy wie, jakimi środkami transportu można tam dotrzeć. Bardziej skupiłyśmy się na uczuciach chłopaków. Ale może i masz rację, cóż - przepraszam więc, mój błąd :)
      A co do kwestii Billa - taki jest styl Czaki, powinnyście były już dawno to zauważyć. I z tego co widzę, to do tej pory tylko jednej lub dwóm osobom to się nie spodobało :) Napisałabym coś więcej, ale jestem na tyle duża, by w końcu nauczyć się trzymać język za zębami.

      Pozdrawiam,
      Joll.

      Usuń
    2. Wg mnie to nie do końca trzymanie języka za zębami ale oki. A poza tym My tylko wyrażamy swoje zdanie.

      Usuń
  7. Ajjjj !! Jak ja bym chciała być w Paryżu. Zazdroszczę Billowi, że ma tak wspaniałego mężczyznę :)
    Tom wreszcie się przełamał i wyznał młodemu miłość i to jeszcze w jaki sposób !
    Trochę sie bałam,że ojciec Billa zacznie krzyczeć na Toma , że zaczną się szarpać, ale na szczęście moje obawy sie nie sprawdziły i bardzo się cieszę, że zaakceptował związek syna z nauczycielem :))

    Świetny odcinek dziewczyny ! :)

    Pozdrawiam Was :) :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo pozytywny rozdział, bez żadnych spięć, to lubię! Dzięki za to opowiadanie, dziewczyny. Zafundowałyście mi bardzo miły początek dnia :D
    Nie spodziewałam się takiwgo obrotu sytuacji, sadzilam, ze ojciec Billa raczej wywali ich za drzwi i się go wyprze, zwłaszcza przy swojej kobiecie. A tutaj taka miła niespodzianka!
    A jak mi się cieplutko na sercu zrobiło przy tej akcji na moście. Dość powszechnie znany temat z kłódkami, a jednak w swiecie twincestu spotykam się z tym pierwszy raz. Plus za oryginalnosc i pomysl :D
    Mam nadzieję, ze teraz juz bedzie dobrze, ale znając was i zycie, wymyslicie pewnie jeszcze cos niezbyt milego dla nich.
    I cieszę się, ze Tom jest wreszcie pewny swoich uczuć do Billa!
    Weny, dziewczyny!
    No i zapraszam przy okazji do siebie na piąteczkę. http://grzech-za-grzechem.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń