piątek, 21 listopada 2014

Odcinek trzydziesty pierwszy

Bill


Sam nie wierzyłem w to, co się działo. Z Tomem zatrzymaliśmy się jakby w czasie i wszystko działo się powoli między nami. Delektowaliśmy się każdą sekundą i nigdzie się nie spieszyliśmy z niczym. Poza tym chłopak coraz bardziej zaskakiwał mnie swymi wyznaniami, które tak bardzo mnie wzruszały, bo czekałem na nie bardzo długo.
A teraz leżałem na Tomie i obcałowywałem każdy milimetr jego ciała. Pieściłem jego delikatną skórę językiem, a co jakiś czas posyłałem mu słodkie uśmiechy, choć me oczy płonęły z pożądania i podniecenia. Może byłem jakiś dziwny, ale uwielbiałem tę całą grę wstępną i sprawiać w niej, że Tom wręcz nie mógł się już powstrzymać i rzucał się na mnie. O taak… W tę noc przy tych wszystkich migoczących światełkach w oddali, czułem się tak, jakbyśmy robili to pierwszy raz i… wszystko było inne, nowe. Jakbyśmy poznawali swe ciała od początku. Tom był szczególnie delikatny, gdy poruszał się we mnie, wręcz z pasją. Uwielbiałem jak stękał, gdy dochodził i wiedziałem, że sam widok mnie takiego wijącego się pod nim, podnieca go. Po wszystkim leżeliśmy obok siebie, a nasze palce były splecione ze sobą. Patrzyłem to na niebo, to na panoramę miasta, to na Toma, choć to właśnie na tym ostatnim mój wzrok zatrzymywał się najdłużej.
- Kocham cię – wyszeptał mi do ucha, a ja uśmiechnąłem się i musnąłem jego policzek.
- Ja ciebie też, ale czemu szepczesz?
- Bo szeptem się nie kłamie. Szczególnie w nocy, kiedy nie ma się na to sił. - 
Trącił nosem mój, a mi aż zaparło dech w piersi.
I jak go tu nie uwielbiać? W tej chwili nie potrzebowałem nic więcej, przysięgam.
- Wejdziemy do środka? – zapytałem, kiedy na swej nagiej skórze poczułem chłodny wiatr.
Tom tylko pokiwał głową i już po chwili leżeliśmy w łóżku pod kołdrą wtuleni w siebie i spaliśmy.

- Chłopcy? – pytał tata, pukając głośno do pokoju. – Zejdziecie na śniadanie?
Usiadłem i przetarłem oczy. Spojrzałem na Toma, który jeszcze słodko spał. Wstałem i włożyłem na siebie bokserki. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je.
- Dzień dobry – powiedziałem jeszcze zaspanym głosem i uśmiechnąłem się.
- Oj, obudziłem was? Przepraszam.
- Ależ nic się nie stało. Zaraz zejdziemy.
- Dobrze, poczekamy. – Sam się uśmiechnął i odszedł, a ja zamknąłem drzwi.
Poszedłem się odświeżyć i ubrałem do końca, po czym nachyliłem się nad Tomem i musnąłem czule jego wargi.
- Wstawaj – wyszeptałem mu do ucha i je również musnąłem. Tom tylko zaczął macać ręką po łóżku, a gdy wymacał mnie, to przytulił mnie do siebie mocno, na co się zaśmiałem. - Tata nas woła na śniadanie. – Pogłaskałem go po policzku, chcąc go jakoś wybudzić, aż w końcu otworzył oczy.
- Wolałbym ciebie na śniadanie.
Pokręciłem głową, rumieniąc się lekko. Dopiero po chwili wstał, wziął prysznic, ubrał się i zeszliśmy na dół.
- Dzień dobry – przywitałem się z Carol, która na samym wejściu powitała nas miłym uśmiechem. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść po powiedzeniu sobie „smacznego”. Czułem, że coś jest nie tak, bo tata przyglądał się dziwnie mi oraz Tomowi i uśmiechał szeroko, co mnie krępowało, bo zupełnie nie wiedziałem o co chodzi.
- I jak się wam spało? – zapytał w końcu, choć było po nim widać, że bardzo się męczył, by od razu z tym nie wypalić.
- Bardzo dobrze – odpowiedziałem, a Tom pokiwał głową na potwierdzenie.
- Nie było wam za zimno na tym balkonie? – kontynuował, a mi w głowie zapaliła się czerwona lampka, a po plecach przebiegł dreszcz.
- Na b-balkonie? – zapytałem, jąkając się.
- No wtedy gdy tak się czymś męczyliście, bo strasznie sapaliście – dodał, a mi serce stanęło.
Naprawdę stanęło! Czułem, jakby dusza opuściła me ciało. Ż-Że co proszę?! Spojrzałem na Toma, ale on miał podobną minę do mojej.
- Ja… My… Po prostu Tom się ze mną droczył i… Ja… - dukałem i czułem, jak cały oblewam się krwistoczerwonym kolorem. No jak burak wyglądałem!
- Bardzo dogłębnie? – zaśmiał się tata, a ja rzuciłem sztućcami i odsunąłem krzesło, wstając. – Bill, usiądź. Przecież żartuję – powiedział już bardziej poważnie.
- Jakoś nie podobają mi się te żarty, wiesz? – dałem ręce na biodra, a atmosfera jakby zrobiła się bardziej napięta.
- Wiesz, że nie mam nic do tego, ani do tego co robicie. To jest wasza sprawa.
- Nasza sprawa?! – podniosłem głos i stawałem się coraz bardziej nerwowy i zdenerwowany. – W ogóle jakim cudem mogłeś cokolwiek widzieć lub słyszeć?!
- Mam balkon trochę wyżej od waszego po prawej stronie.
Czyżby teraz on się zawstydził? A powinien! Jak mogłem nie zauważyć tego balkonu?! JAKIM CUDEM?!
- I musiałeś łamać naszą prywatność, zamiast ją uszanować?!
- Uszanowałem! Kiedy tylko cokolwiek… zauważyłem, to wszedłem do środka! – bronił się, na co tylko prychnąłem. – Bill, przestań. Wiesz, że naprawdę nie mam nic do tego. Czy robisz to z facetem, czy dziewczyną… Tylko zależy mi na twoim szczęściu. Jesteś prawie dorosły i sam podejmujesz za siebie takie decyzję.
Jakoś uspokoiło mnie to, więc usiadłem z powrotem i dalej jadłem, choć już nic się nie odzywałem. Po skończonym śniadaniu posprzątałem po sobie i poszedłem na górę, nie zwracając uwagi na innych.
Usiadłem na łóżku i schowałem twarz w dłoniach. Co za wstyd… Przecież ja tam już nie zejdę… Nie chce im się na oczy nawet pokazywać.
- Bill? – Kiedy podniosłem wzrok, dostrzegłem Toma, który patrzył na mnie niepewnie, a w końcu usiadł obok mnie i po prostu mnie przytulił. Schowałem się w jego umięśnionych ramionach i władowałem się na kolana. – Nie przejmuj się.
- Nawet nie wiesz jak mi jest wstyd – wyszeptałem i pokręciłem głową, dalej nie mogąc w to uwierzyć.
- Przestań. Sam słyszałeś co mówił – zaczął mnie pocieszać. – Bill, wszyscy jesteśmy dorośli, a dorośli robią takie rzeczy, wiesz? – Przejechał nosem po mojej szyi, a ja się uśmiechnąłem.
- I nie będzie na mnie dziwnie patrzył i nie będzie mówić o tym ciągle?
- Oczywiście, że nie. – Musnął me usta, co przekonało mnie całkowicie. - A może teraz skorzystamy z mojego samochodu i pojedziemy pozwiedzać? Co ty na to? I przy okazji pobuszujemy po sklepach!
- O taak! – ,Moje oczy od razu się zaświeciły. Szybko przebrałem się w jakieś luźne ciuchy, wziąłem torebkę i stawiłem się przed Tomem, który się śmiał. - Chodźmy! – krzyknąłem i wręcz wybiegłem z pokoju, a następnie z domu. Słyszałem jeszcze tylko, jak Tom mówi Jorgowi gdzie idziemy. Następnie wpakowaliśmy się do auta, nie zapominając oczywiście o Bobiku, który notabene bardzo polubił Carol. No ale cóż się dziwić, jak tak rozpieszcza go? Brała na kolana, głaskała, drapała, dawała jakieś przekąski do pyska. Kto by tak nie chciał?! - Gdzie jedziemy?! – zapytałem podekscytowany, zupełnie zapominając o tym, co wydarzyło się przy śniadaniu.
- No jak to gdzie?! Podbijać Big Bena! – zaśmiał się, a ja poruszyłem brwiami, zerkając na jego krocze.
- Ty też masz Big… Toma? – wybuchłem śmiechem, ale Tom niewzruszony uniósł jedną brew do góry.
- A niee? Big, Big Toma!
- Wariat! – Zmierzwiłem mu włosy i oparłem się, kręcąc głową i nie przestając się uśmiechać.


Tom


Gdy rano zostałem obudzony, czułem się jak nowo narodzony. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak dobrze mi się spało. I chociaż nie byłem jakoś wyjątkowo głodny, to śniadanie i tak zjadłem ze smakiem. Ale byłem w niemałym szoku, gdy ojciec Billa zaczął żartować na temat naszych igraszek na balkonie. W dodatku Bill się wściekł, a to nie wróżyło nic dobrego. Chłopak naprawdę szybko się denerwował i w sumie to byłem już przyzwyczajony do tego. Jednak potem udało mi się go jakoś udobruchać i postanowiłem, że zabiorę go na zakupy, by o tym nie myślał. A przy okazji mieliśmy trochę pozwiedzać. Akurat jechaliśmy sobie samochodem, przy szeroko otwartych oknach. Bill słuchał sobie muzyki i mając zamknięte oczy machał głową na boki. W dodatku wiatr rozwiewał jego włosy i przez to wyglądał naprawdę zabawnie. Wręcz nie mogłem powstrzymać chichotu, który wydobywał się z moich ust, gdy na niego spoglądałem. I chyba raz za głośno się zaśmiałem, bo chłopak spojrzał na mnie, marszcząc przy tym czoło.
- Co cię tak bawi? - zapytał, patrząc na mnie gniewnym wzrokiem.
- Ty – odparłem, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
- Tom! Zatrzymaj się! - zawołał nagle, patrząc w moją boczną szybę, więc szybko zaparkowałem auto na poboczu, a Bill od razu wyskoczył z tego samochodu, piszcząc jak mała dziewczynka. W chwilę potem dołączyłem do niego. - Ale on jest ogromny... - powiedział chłopak, wzdychając cicho i przyglądając się wierzy zegarowej z zachwytem.
Staliśmy od niej dobry kawał drogi, ale i tak mieliśmy na nią wspaniały widok.
- Jest imponujący. Tylko pomyśl, ile trzeba wkładać pracy i wysiłku, by dbać o takie cudo.
- Wiem. Tata mi nawet opowiadał, że zatrzymał się chyba kilka razu, nie pamiętam dokładnie – mruknął i wzruszył ramionami, jednak zaraz się ożywił. - Tom, Tom! Zrobisz mi zdjęcie?! - poprosił, wyciągając ze swej torby lustrzankę i podał mi ją.
- Jasne, nie ma problemu – zgodziłem się, a chłopak odsunął się ode mnie na odpowiednią odległość i ustawił się tak, że w lustrzance wyglądało to tak, jakby był większy od Big Bena i opierał się o niego. - Nieźle – skomentowałem, śmiejąc się. Potem zrobiliśmy razem parę zdjęć, robiąc do nich głupie miny. - Jak wrócimy do domu, to kupimy sobie ogromny album i powklejamy tam wszystkie zdjęcia z wakacji – rzuciłem, gdy już wsiadaliśmy do auta.
- O taaaak! - zawołał czarnowłosy, kiwając energicznie głową i pakując się na swoje miejsce. - Podoba mi się ten pomysł!
- Mi również – uśmiechnąłem się. - To gdzie teraz? - zapytałem po chwili, ruszając.
- Na zakupyy...! - wykrzyknął, ciesząc się jak dziecko. - A po drodze możesz zahaczyć o Pałac Buckingham. Chcę zobaczyć go z bliska.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, królewiczu Billu pierwszy – zażartowałem, na co chłopak parsknął śmiechem.
Kiedy przejeżdżałem obok pałacu, Bill z przylepioną do szyby twarzą podziwiał tę „perłę późnego baroku”. Aż się dziwiłem, że z takim zapałem podziwiał sztukę – o ile to tak można nazwać. Akurat było dość wcześniej, koło godziny dwunastej, bo zmieniała się właśnie warta. Bill wręcz skakał na swoim miejscu, widząc, jak wiecznie nieruchomi strażnicy, nagle ożyli, by się zmienić. Później udało mi się trafić do centrum handlowego, gdzie mieliśmy iść na podbój wszystkich sklepów. Wiedziałem, że Bill był w swoim żywiole. Chyba naprawdę lubił zakupy. I czasami pod wieloma względami mój chłopak przypominał mi kobietę... No cóż.
- Bill? A może to chcesz? - zapytałem, kiedy weszliśmy do jednego ze sklepów, a ja znalazłem się w dziale damskim.
- Niby co? - spytał, podchodząc do mnie i spoglądając w moją stronę z dziwną miną.
-To – powiedziałem, pokazując mu biustonosz z najmniejszą miseczką, jaką udało mi się znaleźć.
- A idź ty – żachnął się, a ja wybuchłem śmiechem. - Nie gadam z tobą.
- A może chcesz kupić nowe kąpielówki i przymierzyć je, hęęę...? - zapytałem, unosząc sugestywnie brew, a już po chwili uśmiechnął się szeroko i zerkał na mnie tymi błyszczącymi oczami. Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę owych kąpielówek. Wybrał jakieś czarne, po czym zaciągnął mnie do przebieralni.
Cholera, jak on mnie dobrze zna... - pomyślałem, gdy ściągnął z siebie koszulkę, a ze swego tyłeczka zsunął spodenki i bokserki. Wtedy już wiedziałem, co robić. Zwłaszcza, że wypiął się w moją stronę. Szybko rozpiąłem swoje spodnie, uwalniając gotową męskość na wolność. Nawet nie wiem, kiedy zdążyłem się tak napalić, ale już po chwili znalazłem ukojenie w ciasnym wnętrzu chłopaka. Przypierałem jego wątłe ciało do lustra, swoim umięśnionym i całowałem jego szyję. Jedną dłonią pieściłem członka czarnowłosego, a drugą zatykałem mu usta, by nikt nas nie usłyszał. Nie wiem, co się ze mną działo. Nawet będąc nastolatkiem nie byłem taki napalony, jak byłem teraz nieustannie na Billa. Najchętniej, to nie wychodziłbym z łóżka, mając go przy sobie. Gdy obaj doszliśmy, byłem totalnie wykończony i cały mokry od potu. Ta pozycja nie była najwygodniejsza, ale myśl, że w każdej chwili mógłby ktoś nas tutaj nakryć, była cholernie podniecająca.
- Kurwaa... Bill, masz chusteczkę? - zapytałem, gdy już się ubrał.
- Nie, a co? - zapytał, a gdy pokazałem mu lustro, które było w lewym dolnym rogu pobrudzone, parsknął śmiechem.
- Ale śmieszne, ha-ha-ha! - burknąłem. - Jak to ktoś zobaczy, to... - urwałem, kręcąc głową.
- To co, Tommy? - zapytał, nie przestając się śmiać.
- Jajeczko – powiedziałem, krzywiąc się.
- Mmm, twoooje...? - poruszył brwiami, a ja tylko zmarszczyłem czoło, patrząc na niego z politowaniem. - Nie przejmuj się, nikt nie zauważy. Zapłacę za te kąpielówki i wyjdziemy stąd.
- To ja poczekam przed sklepem – rzuciłem, a chłopak szczerząc się poszedł zapłacić.
Później poszliśmy do łazienki, a potem coś zjeść. Dopiero po trzech godzinach wsiedliśmy do samochodu cali obładowani torbami.
- Boże, jestem wykończony – powiedziałem, odpalając silnik.
- Nooo, ja też. Najchętniej to poszedłbym spać i nie wstawałbym do jutra – mruknął, zapinając pas.
- Dobry pomysł! - rzekłem, szczerząc się. - Ale nim wrócimy do domu, to chcę zobaczyć Tower Bridge!


Bill


Tom mnie zadziwiał, naprawdę! Ja prawie zasypiałem na stojąco, a on jeszcze chciał oglądać jakieś mosty…! Aczkolwiek, kiedy się już tam znaleźliśmy, musiałem przyznać mu rację. Tower Bridge nocą jest o wiele bardziej przekonujący! Taki oświetlony… Odznaczał się wyraźnie i przykuwał uwagę. A na pewno uwagę turystów.
- To co? Wracamy? – zapytał, a ja tylko pokiwałem głową, skulając się w fotelu.
- I idziemy spać – wymamrotałem zaspanym głosem.
- A może przed snem jeszcze coś… porobimy? – Naprawdę?! Serio?! Zerknąłem na niego, unosząc jedną brew do góry, na co Tom tylko się zaśmiał. – Żartuję! Przecież nie chcę, byś w połowie zasnął!
- Nie wiem, czy da się przy tym zasnąć.
To w sumie ciekawy wątek do rozważań. Bo jeśli człowiekowi jest miło… Załóżmy, że znajduje się na leżaku w cieniu, a dodatkowo jest mu przyjemnie, bo na przykład słucha muzyki lub ktoś robi mu masaż… To jest duże prawdopodobieństwo, że ktoś zaśnie! Szczególnie, że jest zmęczony, więc czy ja byłbym w stanie? Niee… Przecież nie leżałbym bezczynnie! I właśnie zastanawiając się na tym, sam zasnąłem.



Czułem, że coś dziwnie podskakuję. Otworzyłem jedno oko i okazało się, że Tom wnosił mnie po schodach. Objąłem jego szyję mocno i wdychałem jego zapach. Nie wiem, czego on dokładnie używał, ale powalało z nóg. Szczególnie, że jestem typem „wąchacza”, który wszystko lubi wąchać. Naprawdę! Kupię nową książkę – otwieram w połowie i wącham ją. Nowe ubranie? Tak samo. Cokolwiek, co mnie zainteresuje. Oczywiście nie jest to tak, że podchodzę do pierwszy lepszej osoby na ulicy, która ładnie pachnie i ją obwąchuję, no bo ludzie! Psem nie jestem. Jestem normalny!
- Bobik, posuń się – wyszeptał, a już po chwili czułem, że kładzie mnie na coś miękkiego. Otworzyłem oczy i choć Tom wydawał mi się bardzo rozmazany, to i tak uśmiechnąłem się do niego szeroko. - Śpij, maluszku. – Nachylił się nade mną i musnął mnie w czoło. Skuliłem się, przytuliłem do siebie Bobika i poszedłem spać.



U Jorga spędziliśmy jeszcze tydzień i – o dziwo – nikt już nie wspominał o tym, co robiliśmy z Tomem wtedy na balkonie. Carol też wydała się jakaś sympatyczna i wiedziałem, że nie leci na kasę taty, no bo jednak sama pracowała i jakoś nie starała się od niego jej wyłudzać, co mnie cieszyło. Resztę wakacji albo spędzaliśmy w domu, albo na plaży. Wtedy leżałem na brzuchu, a mój kochany chłopak smarował mi plecy olejkiem do opalania, jednocześnie robiąc mi masaż, a ja ani razu nie zasnąłem. Potem szliśmy do wody i naprawdę mieliśmy niezłą zabawę. Pamiętam jak raz Tom mnie wystraszył, gdy nagle zniknął pod wodą, a następnie wyrósł… pode mną! I siedziałem mu na barkach. Nie wiem co on z tym ma. Na zakupach też byliśmy kilka razy i wróciliśmy jak zwykle obładowani. Kto by pomyślał, że nawet zwykłe zakupy potrafią być męczące. Aczkolwiek zrozumiałem, czemu w dużych centrach handlowych są ruchome schody. Gdy raz byliśmy, to były zepsute i uwierzcie mi na słowo – wchodzenie na piętro wyżej nie należy do najłatwiejszych zadań. A przynajmniej dla mnie.
Niestety – wszystko co dobre, szybko się kończy. Nawet nie zauważyłem, kiedy wakacje zleciały, a ja stałem w księgarni i kupowałem książki do następnej klasy. Przytłaczało mnie to, no bo jednak kogo nie. Ale Tom był bardzo dzielny i pocieszał mnie w tym wszystkim, za co byłem mu wdzięczny. Nie wiem, jak wytrzymam w szkole te kilka godzin bez niego, bo jednak podczas wspólnie spędzonych dwóch miesięcy bardzo się zbliżyliśmy do siebie, a nasz związek bardzo rozkwitł. Dużo się o Tomie dowiedziałem, szczególnie podczas naszych nocnych rozmów. Czułem, że kocham go coraz mocniej i z każdym dniem spędzonym wspólnie odkrywałem w nim coś nowego – dobrego. Oczywiście zdarzały się nam kłótnie lub sprzeczki, ale nie trwały one więcej, niż dzień. Zawsze któryś z nas pękał i przepraszał tego drugiego. Nie ma związku idealnego. Tak samo, jak nie ma człowieka bez wad. I myśl, że przez te kilka godzin w szkole nie będę mógł na Toma zwracać większej uwagi, by nikt się nie domyślił, doprowadzała mnie do szału. No ale co miałem zrobić? Nic. Mogłem tylko czekać do wieczora, gdy znów będziemy razem…


~.*.~

Witam wszystkich.

W zasadzie to miałam nic tutaj nie pisać, ale... Widzę, że bardzo podoba Wam się to, co dzieje się teraz. Niki oczywiście szuka tutaj podstępu i doszukuje się kiedy coś tu się wydarzy i... Mogę powiedzieć Wam jedno - jeszcze wiele rzeczy się wydarzy i wiele razy Was zaskoczymy. Tego możecie być pewne. I zapewne nie raz będziecie chciały zabić jedną z Nas. ^.^

Pozdrawiam,
Joll.


4 komentarze:

  1. A co się dziwicie... Nie trudno się domyślić, że są rodzeństwem zwłaszcza, że już wiemy, że Tom został adoptowany. Liczyłam na to, że coś się wyjaśni, a tu znowu klapa. Mam zatem nawą teorię; że matka Billa miała wpadkę i oddała Toma do adopcji, dlatego ojciec Billa nie poznał go, bo to nie jego syn. Chociaż, to nazwisko... a nie wiem! To wasza wina, że mieszacie wszystkim w głowach! Mam nadzieję, że jesteście zadowolone z siebie.
    Nie pozostaje mi nic innego, jak powiedzieć - czekam na kolejny odcinek.
    Buziaczki dziewczyny i dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, zdecydowanie wiedziałam, że ojciec Billa coś wie. Już przy pierwszym zdaniu wypowiedzianym przez niego, wiedziałam, że coś widział. Wybuch furii Billa jest jak najbardziej na miejscu. Gdybym to ja była na jego miejscu to spaliłabym się ze wstydu i w ogóle już nic nie mówiła. Uciekłabym, gdzie pieprz rośnie. Tom też się tego nie spodziewał, ale przynajmniej na zakupy go zabrał. Co bardzo pochwalam. Chociaż mógł sobie odpuścić kupowanie slipek. Cóż nie mógł się chłopak powstrzymać i tyle. Też bym chciała mieć takie zdjęcie z Big Benem, co prawda widziałam go, no ale nie mam zdjęcia. I był pałac, ciekawe co by było, gdyby w oknie Elżbietę ujrzał.
    Oj wiem, że zaskoczycie nas jeszcze nie raz. Czekam na ciąg dalszy i dużo weny Wam życzę! :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo żesz .. ale wtopa.
    Ja bym chyba spaliła się ze wstydu, gdyby mój ojciec wyjechał do mnie z takim tekstem ;p
    Jestem mile zaskoczona podejściem ojca Billa do związku syna i tego jak między nimi jest (chodzi mi tu o seks). To dobrze, że ich zaakceptował.
    Haha, wakacje minęly bardzo szybko i mam nadzieję, że w szkole nie będą mieli żadnych problemów :)

    Czekam na kolejne odcinki :)

    PS. Zapraszam do siebie , pojawiła się ważna informacja :) Proszę o swoją opinię :)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie pojawił się nowy odcinek :)
    Zapraszam serdecznie do przeczytania :) :*

    OdpowiedzUsuń