piątek, 12 grudnia 2014

Sezon II: Odcinek drugi

Tom

Nie wiedziałem, co mam zrobić, by skontaktować się z Billem. Ale wiedziałem, że pisanie do niego czy dzwonienie nie ma najmniejszego sensu. Nie mogłem spać, jeść, ani uczyć. Wyglądałem jak zombie i w ciągu tygodnia schudłem około dwa kilo. Gdyby nie Lilith, pewnie już dawno znalazłbym się w szpitalu z powodu odwodnienia. I tego dnia akurat wysłała mnie do sklepu, bym zrobił jakieś zakupy, gdy go ujrzałem... I chociaż wciąż wyglądał tak samo, to praktycznie nic nie przypominało mi mojego Billa w tym chłopaku. Zwłaszcza, gdy powiedział, że mnie nienawidzi i że wyjeżdża do ojca. Czułem się tak, jakby ktoś wyrwał mi serce. Następnego dnia po tym spotkaniu złożyłem papiery i zwolniłem się z pracy. Oczywiście dyrektorka chciała mnie zatrzymać, bo nie mieli nikogo na moje miejsce, ale nie widziałem dalszego sensu, by tam pracować. Etap nauczyciela w moim życiu został zamknięty. Tego dnia poprosiłem również Lilith, by do mnie nie przychodziła. Zamknąłem się w swych czterech ścianach z butelkami wina. Piłem, siedząc na kanapie i tępo wpatrując się w ścianę przed siebie. Wspominałem stare dobre czasy. A raczej czas, gdy przy mnie był Bill. Śmiałem się i płakałem. I zastanawiałem się, jakim trzeba być idiotą, by w ciągu tak krótkiego czasu spieprzyć swoje idealne życie. No bo czego mi brakowało? Niczego. Miałem dom, pracę, wspaniałego psa, rodziców, przyjaciół i… i miałem mojego Billego... A teraz nie zostało mi już nic, prócz żalu, mojej winy i tego noża, który kusił mnie swoim tajemniczym blaskiem. Miałem już po niego sięgnąć, gdy do moich drzwi zaczął się ktoś dobijać. Poderwałem się ze swojego miejsca, mając nadzieję, że to Bill, lecz jakie było moje zdziwienie i rozczarowanie, gdy przede mną stanęli Gustav i Georg.
- Co wy tu robicie...? - zapytałem głosem nie podobnym do swojego, kiedy wchodzili do środka.
- Jeszcze się głupio pytasz, skurwielu?! - prychnął Georg, łapiąc mnie za fraki i popychając na ścianę.
Gustav zapalił światło, bo zapomniałem wspomnieć, że ostatnio żyłem też jak kret, a kiedy tylko mnie zobaczył...
- Geo, zostaw go! Popatrz, jak on wygląda! - wydarł się, odciągając ode mnie przyjaciela, który również widząc mą twarz – oniemiał.
- Matko, Tom... - powiedział słabo szatyn. - Co się z tobą dzieje?
- Już odechciało ci się lania? - zapytałem, podpierając się ściany i przyglądając się im wpół przytomnym wzrokiem. - Spoko, lej. Zasłużyłem.
- W to nie wątpimy, że zasłużyłeś. Ale stary... Sam się nieźle skatowałeś – mruknął Gustav, kładąc rękę na mym ramieniu, ale szybko ją odtrąciłem, wracając do salonu na kanapę.
- Trudno, najwyżej umrę – bąknąłem, chwytając w dłoń kolejną butelkę z winem, którą zaraz ktoś mi wyrwał.
- Przestań pieprzyć głupoty! - warknął Geo. - Musisz żyć! Masz dla kogo! Bill cię potrzebuje.
- Bill mnie nienawidzi – rzuciłem z żalem, a z mych oczu znów popłynęły łzy. I tak zapewne beznadziejnie i żałośnie wyglądałem w ich oczach, więc nie musiałem już udawać twardziela, którym nawet nie byłem.
- A jak ty byś się zachował, gdybyś przyłapał go na zdradzie z Rossem? - zapytał Gus, zbierając wszystkie butelki, jakie walały się po mieszkaniu. Nie odpowiedziałem na jego pytanie, więc zaraz mówił dalej: - Byłbyś o wiele gorszy od niego.
- Wiem... Ale ja teraz nie wiem co mam robić – wydusiłem w końcu. - Nawet nie wyobrażacie sobie, jak bardzo go kocham... Nigdy nie czułem czegoś takiego, a teraz wszystko spieprzyłem...
- Na pewno zdziałasz coś, siedząc na dupie, głodząc się, chlejąc i użalając się nad sobą, mhm – opieprzył mnie blondyn.
- Bill wyjeżdża w piątek. Dziś mamy wtorek, więc masz trochę czasu, by go zatrzymał – powiedział mi szatyn, siadając obok mnie. - Pomożemy ci się z nim spotkać w restauracji, ale o resztę będziesz musiał zadbać sam. My oczywiście nic mu nie powiemy, że to o ciebie chodzi, bo wtedy by nawet nie przyszedł, sam wiesz. No i na pewno nie będzie łatwo, alee...
- Próbować zawsze można – wtrącił Gus. - I nie myśl, że my też ci tak łatwo wybaczymy.
- Właśnie – mruknął Geo. - Jesteśmy tu tylko ze względu na Billa.
- Dokładnie - przytaknął głową blondyn. - Bo ty, Tom, jesteś skończonym chujem.
- Wiem – zgodziłem się z nimi, choć na usta i tak wkradł mi się uśmiech, co nie zdarzało mi się ostatnio.
W końcu była jakaś nadzieja...


Bill
- No… Spakowany! – zerknąłem na swą walizkę i uśmiechnąłem się słabo.
- Bill?
- Hm? – spojrzałem na Georga, który siedział na fotelu i patrzył na mnie dziwnie.
- Skoro wyjeżdżasz w piątek, to może spotkam się z Gustavem przed twoim wyjazdem w restauracji, hm? – uniosłem brew i patrzyłem tak na niego przez dłuższą chwilę.
- A nie możemy tutaj napić się piwa, zamiast gdzieś wychodzić?
- Ale tam chociaż coś porządnego na obiad zjemy, a nie jakieś śmiecie – zaśmiał się, a ja mu zawtórowałem. No tak, rzeczywiście. Ostatnio nie za zdrowo się odżywiam. A tam będę miał chociaż szansę na sałatkę, której notabene i tak nie zamówię, ale… będę mieć szansę na nią.
- To co? Popołudniu? – pokiwałem tylko głową.
- Pozwól, że ja stawiam – dodałem szybko i aż wstałem zagrażając mu palcem. – I żadnego „ale” nie chcę słyszeć! Za to wszystko, co dla mnie zrobiłeś, stary.
- Ale przecież…
- Nie ma żadnego „ale”, mówiłem – uśmiechnąłem się i zastanowiłem. – Najważniejsze rzeczy zostawiłem na wierzchu, a reszta już w walizce… To co? Idę się ogarniać, a potem wychodzimy, co?

Gustav też dużo dla mnie zrobił. Przychodził i pocieszał mnie, albo wręcz siłą wyciągał na spacery, gdzie rozpętywał bitwę na śnieżki, a potem długo rozmawialiśmy. Mówiłem mu o tym, co czuję i mimo tego, że nie chciałem gadać o Tomie, to samo tak wychodziło. Ale wspierał mnie w tym wszystkim niesamowicie. I żaden z nich nie kazał mi „dawać Tomowi drugiej szansy” i tak dalej. To też było dla mnie ważne. Toma, mimo, że był ich przyjacielem, nie bronili. Choć pewnie ta szmata robiła to regularnie… I to właśnie dzięki chłopakom z dnia na dzień czułem się coraz lepiej, choć to nie znaczyło, że zapomniałem o tym całym bólu, który dalej tkwił we mnie, ale dzięki nim nawet potrafiłem się zaśmiać.

W końcu szedłem ramię w ramię z Georgiem do restauracji, w której mieliśmy się spotkać z Gustavem, rozmawiają o tym, że koniecznie muszą mnie odwiedzać, a ja już nie mogę doczekać się pokazania im swego pokoju. Szczególnie widoku z niego!
- Cholera – odezwał się nagle Georg i zatrzymał, a ja wraz z nim.
- Coś się stało? – zapytałem zdezorientowany.
- Zapomniałem, że jeszcze muszę coś załatwić dla Gusa. Zabije mnie, jeśli tego nie zrobię. Spóźnię się trochę, okej? Stolik jest zamówiony, więc podaj się na swoje nazwisko. A Gustavowi coś ściemnij, hm?
- Jasne! To leć, skoro aż ma cię zabić – zaśmiałem się i wszedłem do lokalu.
- Mam stolik zamówiony na nazwisko Kaulitz – powiedziałem grzecznie do kelnera, który prosił, bym za nim poszedł. Miałem nadzieję, że Gustav już jest, bo notabene byłem trochę głodny, a tak samemu to jednak trochę nie wypada. Ale kiedy podszedłem do stolika… od razu odechciało mi się jeść.
- To na pewno ten stolik? – zwróciłem się do kelnera, który pokiwał głową i położył otwartą kartę dań na stole w miejscu, gdzie powinienem usiąść.
- Proszę mnie zawołać, gdy zdecyduje się pan na coś – i odszedł zostawiając mnie… z Tomem!
- Usiądziesz? – zapytał, a ja zacisnąłem dłonie w pięści. Co to wszystko ma znaczyć?! O niee! Tylko mi nie mówicie, że to wszystko ukartowane było. Ściągnąłem z siebie kurtkę wraz z czapką i rękawicami.
- Wiedziałeś?! – wysyczałem przez zęby, a z miny Toma mogłem wywnioskować, że tak. Prychnąłem pod nosem i usiadłem, bo jednak mój brzuch przypomniał sobie o jedzeniu. Zacząłem przeglądać, co takiego tutaj serwując, próbując nie patrzeć na chłopaka z naprzeciwka, co nawet dobrze mi wychodziło. W końcu poprosiłem kelnera i zamówiłem spaghetti oraz kawę, bo jednak było mi trochę zimno. Zerknąłem na okno. Nie było jeszcze późno, lecz dookoła panował mrok. Tylko latarnie stojące przy drodze dawały bladą powłokę światła, w której można było dostrzec wirujące płatki śniegu, w których nie znalazłoby się dwóch identycznych. Śnieg prószył, a niektóre białe gwiazdki przyklejały się do szyby, by po chwili spłynąć w dół. Naciągnąłem na nadgarstki sweter i skuliłem ramiona. Nie daruję tego chłopakom. Wykastruję ich gołymi rękoma, o. E… No dobra… Z rękawiczkami lepiej.
- Bill? – zapytał, a jego głos zadrżał. Ja sam zadrżałem słysząc, jak wypowiadał moje imię. Dawno nie słyszałem jego głosu… Kiwnąłem głową, dając znać, że go słucham i patrzyłem na niego, choć nie wiedziałem, jak długo zdołam udźwignąć jego spojrzenie. – Mam coś dla ciebie - wyszeptał, ale kiedy nie wydobyłem z siebie żadnego dźwięku, podsunął mi pod nos jakąś kopertkę, która była zaadresowana do mnie. I wiedziałem, że nie jest to pismo Toma, ani jakiekolwiek, które bym kojarzył. Zerknąłem na chłopaka ze znakiem zapytania w oczach, ale kiedy nic nie powiedział, wziąłem kopertę do rąk, wyjąłem list i zacząłem czytać.

Bill,
Wiem, że nie chciałbyś mnie teraz widzieć, więc piszę do Ciebie ten oto list. Wiem również co możesz sobie o mnie i o Tomie myśleć, ale muszę Ci coś powiedzieć. Chcę być z Tobą jak i z samą sobą szczera, więc proszę, przeczytaj go do końca.
Naprawdę nie chciałam niszczyć Twojego i Toma związku. Gdybym tylko wiedziała, że on kogoś ma, nie odpuściłabym, by taka sytuacja w ogóle miała miejsce. Nie miałam zamiaru Ci go odbierać, bo teraz już wiem, że jest cały Twój… I już zawsze będzie. Nie powiedział Ci o mnie, bo bał się, że Cię straci, a przecież jesteś dla niego najważniejszy. Teraz sobie możesz myśleć, że już tak się stało i Cię stracił, ale… naprawdę jesteś tego pewien? Jeśli tylko mu pozwolisz, Bill, to on będzie walczyć. Będzie walczyć, bo jesteś jedynym, na którym mu zależy i się nie podda, nawet, jeśli nie będzie to przynosić na początku żadnych rezultatów. Ale dasz mu tym nadzieję. Nadzieję, że jeszcze będzie tak, jak kiedyś między wami było. Widziałam jak cierpiał, gdy wyszedłeś, więc uwierz w me słowa. Rozumiem co czujesz, bo sama przez to kiedyś przechodziłam, ale to nie powód dla którego piszę. Proszę Cię tylko, byś pozwolił mu walczyć. To wszystko, Bill… Bez Ciebie się podda i przegra nawet walkę z własnym życiem…
Lilith

Siedziałem i wpatrywałem się w kartkę jeszcze chwilę po przeczytaniu. Miałem nadzieję, że Tom nie kazał jej tego pisać, bo wtedy naprawdę byłby żałosny. Poza tym… Jeśli nie chciał mnie stracić, to nie musiał pchać się tam, gdzie nie trzeba. Dawałem mu wszystko, co tylko mogłem dać, a mimo tego było mu mało… Westchnąłem i spojrzałem na niego. Ten wzrok przepełniony bólem… Dotknąłem kubka z gorącą kawą, którą kelner musiał przynieść, gdy czytałem list i która jeszcze parowała, i przymknąłem na chwilę powieki.
- Tom – zacząłem łagodnie, a chłopak spojrzał na mnie z nadzieją.
- Poczekaj – przerwał mi i wyciągnął dłoń, chcąc dotknąć mojej, ale jego dotyk… Poczułem jakby parzył, więc szybko schowałem swe ręce pod stołem. – Nie musisz wyjeżdżać… - kontynuował. – Zwolniłem się z pracy, więc nie będziesz mnie tam widzieć. To najwidoczniej był tylko krótki epizod w moim życiu.
- Czemu to zrobiłeś? – zadałem pytanie, nad którym głowiłem się od samego początku. I naprawdę nie znałem na nie odpowiedzi. Skoro tyle dla niego znaczyłem, to czemu to zrobił? Zerknąłem na chłopaka i czekałem, a każda mijająca minuta, sekunda wydawała mi się dwa razy dłuższa od poprzedniej. – Dlaczego mnie zdradziłeś…?



Tom
- Dlaczego? - powtórzyłem po chłopaku, wpatrując się w niego. Brzuch mnie bolał niemiłosiernie, odkąd tylko tu wszedłem i go zobaczyłem.
- Nie rozumiesz, co do ciebie mówię? - zapytał nieprzyjemnym głosem. - Już totalnie zgłupiałeś?
- Nie wiem, Bill... - zacząłem, spuszczając wzrok na swe splecione dłonie, które spoczywały na blacie stolika, jednak zaraz znów na niego spojrzałem. Nie chciałem, by pomyślał, że kłamię. - Naprawdę nie wiem... Nie doceniałem tego, co mam... - dodałem, a po mym policzku spłynęła niechciana łza, którą zaraz szybko starłem. - Nie wiem, co napisała ci Lilith, ale... Nie powiedziałem ci o niej, bo wiedziałem, co to będzie. A gdybym jej powiedział o tobie, to zaraz chciałaby cię poznać i zaczęłaby się wojna... Dlatego tak cię unikałem. Bałem się, że coś odkryjesz i od początku zarzucisz mi zdradę, ale przysięgam, że był to jeden, jedyny raz i to po pijaku. Bo gdybym wtedy był trzeźwy i mądrzejszy, to by nie doszło do takiej sytuacji... Nawet ona powiedziała, że jestem skończonym idiotą i ma rację... Nie powinienem był zatajać jej przed tobą. I wiem, że nic mi już nie pomoże... I nie chcę cię prosić o to, abyś mi wybaczył, ale... Daj mi chociaż szansę to wszystko naprawić... Wiesz, że jestem zdolny do wszystkiego... A dla ciebie zrobię naprawdę wszystko... Tylko proszę... Nie wyjeżdżaj... Bo jeśli to zrobisz... Wiem, że wtedy naprawdę cię stracę...
- Nie wiem, Tom. Nie wiem, czy po tym, co mi zrobiłeś, jestem w stanie dać ci jakąkolwiek szansę.
- Rozumiem... - rzuciłem, spuszczając głowę.
- Jesteś głodny? - zapytał po chwili, dziobiąc swoje spaghetti.
- Nie – odparłem, zerkając na niego.
- Powinieneś coś zjeść, strasznie schudłeś – zauważył, a w jego głosie wyczułem nutkę czułości.
- Nie pamiętam nawet, kiedy ostatnio jadłem coś, co można nazwać jedzeniem – zaśmiałem się smutno.
- Widzę właśnie – mruknął i uśmiechnął się blado. - Więc jeśli chcesz dostać ode mnie kiedyś jakąkolwiek odpowiedź, to zjedz te spaghetti – rozkazał, podsuwając mi pod nos swoje danie.
- A ty? - zapytałem, patrząc na niego zdziwiony.
- Nie jestem już głodny. Wypiję kawę, wystarczy mi.
- Nie zjem tego, jeśli nie zamówisz drugiej porcji...
Chłopak popatrzył na mnie tylko z niedowierzaniem i kręcąc głową przywołał do siebie kelnera, by złożyć drugie zamówienie. Dopiero gdy dostał swoją porcję, a ja drugą kawę, o którą poprosił też Bill, to zaczęliśmy jeść w ciszy.
- To ja już pójdę – rzucił czarnowłosy chłopak, a gdy podniosłem głowę, by na niego spojrzeć, zauważyłem, że jego talerz jest już pusty.
- Poczekaj – poprosiłem, kiedy wstał. Zacząłem grzebać w torbie, którą miałem zawieszoną na krześle. - To dla ciebie... - powiedziałem cicho, niemalże szeptem i podałem mu prostokątne, sporych rozmiarów, pudełko, które było zawinięte w ozdobny papier.
- Co to? - zapytał, patrząc na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Otwórz, to zobaczysz.
- Nie chcę tego, Tom – powiedział lodowatym tonem głosu, oddając mi prezent.
- Bill... Proszę... Chociaż zobacz co to... - poprosiłem, patrząc na niego zaszklonymi oczami.
- Okej – westchnął i usiadł z powrotem na swoje miejsce. Zaczął zdzierać papier, a gdy otworzył pudełko i zobaczył album, wciągnął głośno powietrze do płuc. - „Wakacje 2014r. To był czas, kiedy zrozumiałem, co to znaczy prawdziwa miłość...” - przeczytał drżącym głosem, a zaraz spojrzał na mnie ze łzami w oczach.




~.*.~

Dzień dobry.
Wiem, że odcinek pojawił się dość... późno, ale niestety jestem teraz strasznie zabiegana no i cud, że w ogóle znalazłam na to czas. Weekend spędzę z historią, choć to i tak nie koniec mej przygody z nią. No... W każdym razie miłego czytania!

Pozdrawiam, Czaki

5 komentarzy:

  1. Przepraszam, jeśli mój komentarz będzie bez ładu i składu, ale cóż..późno już, a na jutro nie chcę tego odkładać.
    Georg był przygotowany do bijatyki z własnym przyjacielem, musiał się nieźle zamartwiać o Billa, ale przynajmniej przestał się tak wyrywać, kiedy zauważył w jakim stanie jest Tom. Zdecydowanie zmarniał przez te kilka dni, kilka dni bez swojej miłości, on po prostu usychał z tęsknoty, jak kwiatek, któremu braknie wody w upalne lato, a deszcze nie chcą spaść. Doskonale, że postanowił spotkać się z Billem, a chłopaki świetnie to rozegrali, przynajmniej Młody się niczego nie domyślił. Do tego dochodzi list od Lilith, mam wrażenie, że pisany z całego jej serce, chciała nim dać wiarę Billowi w Toma i przedstawić to wszystko w innym świetle. Nawet tak krótkotrwały posiłek może coś zmienić, oby Bill jeszcze raz rozważył swoją przeprowadzkę do ojca. A na koniec album ze zdjęciami, nie powiem. Tom się postarał, ale czy tak łatwo go odzyska?
    Myślę, że teraz każdy jest zabiegany i nie ma, co robić Ci zarzutów, Czaki.
    Cóż, czekam na ciąg dalszy i dużo weny Wam życzę! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże! Nienawidzę was! Popłakałam się ej no ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż ... Tom jest idiotą i sam dobrze o tym wie, dlatego nic dziwnego że się załamał, ale chłopaki mieli racje, niczego nie naprawi jak będzie siedział w domu i dobijał się jeszcze bardziej.
    Śmiem twierdzić,iż Bill będzie zły na chłopaków, że go tak wkopali, ale przynajmniej może przemyśli sobie wszystko, może da Tomowi szansę. Nie musi mu wybaczać od razu, nie musi z nim być,a le chociaż da mu szansę.
    Podobała mi się postawa G&G, widać, że martwili się o Billa, a mimo tego iż Tom jest ich przyjacielem, nie krytykowali go.
    Widać, ze są to prawdziwi przyjaciele :)
    Hmmm ... co mogę jeszcze napisać ? Chyba tyle :)

    Życzę powodzenia dziewczyny i duuuużo Weny !
    Całuski :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej wam :) Dziś wpadłam na Wasz blog i przeczytałam wszystkie odcinki... Nie lubię twincestów, ale ten przeczytałam i powiem szczerze że jest fajny... Skomentuje tylko ten rozdział ze względu na to że troszkę by mi sie zeszło... Jestem zła na Toma, jak mógł go zdradzić :( Mam nadzieję że Bill wybaczy mu. Życzę Wam dużo weny i czekam na kolejny rozdział :) Caroline

    OdpowiedzUsuń
  5. Przez to co się stało, Tom już chyba nigdy nie wypije alkoholu :) Ale tak poważnie, to strasznie żal mi ich obu. Wcale nie dziwie się Billowi, że nie chciał widzieć Toma na oczy. Zdrada, to chyba największy cios jaki można wymierzyć w drugiego człowieka, a Bill do tego jeszcze zobaczył to na własne oczy. Teraz pozostaje pytanie, jak dobrze zna go Tom i czy będzie potrafił go przekonać do siebie i jak duże jest Billa uczucie do Toma, by dać ostatnią szansę. Skończyłyście w takim momencie, że tyko wam łebki poukręcać. Ehhh...
    Postaram się zapanować nad swoimi morderczymi odruchami, bo jestem ciekawa, co będzie dalej :D
    Weny wam kochane życzę i czekam na następny odcinek.
    Buziaczki dziewczyny :* :*

    OdpowiedzUsuń